Fot. wikimediacommons/Autorstwa Caravaggio – [1], Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=136562

Zofia Kędziora: Pascha minęła. Ale oby nie minęła nasza radość 

Po czasie 40-dniowego postu przyszedł czas na radość. Czy jednak potrafimy się cieszyć i doceniać zmartwychwstanie Jezusa? Czy potrafimy nieść tę radość innym? 

Wielki Post był w tym roku bardzo trudny dla nas wszystkich. Kolejna Wielkanoc w cieniu obostrzeń i kwarantanny. Samotność, opuszczenie czy trudy związane ze zdalną pracą. Ale przyszedł czas w końcu na odwrócenie tego myślenia, przyszła do nas Wielkanoc, która w porównaniu z Wielkim Postem, trwała kilka dni, a po niej była jeszcze oktawa. Wróciliśmy do normalnego życia, do starych problemów i zmartwień. Wielkanoc to jednak nie jest „nakazany” w żaden sposób czas na „radowanie się” zmartwychwstaniem. Chrześcijanin jest człowiekiem Wielkanocy, Paschy, to znaczy, że całe jego życie ma być tą radością przepełnione. Nie tylko w określone dni. 

>>> Zofia Kędziora: „Noli me tangere”. Mario, nie dotykaj mnie! 

Chcę się śmiać, bo On zmartwychwstał 

Tomasz Budzyński powiedział kiedyś: 

„Chcę mi się śmiać, pić wódkę, palić papierosy, tańczyć, spraszać gości, siedzieć z nimi i opowiadać dowcipy – bo Chrystus zmartwychwstał!” .  

Może się to wydawać zbyt odważne stwierdzenie, ale czyż nie takie ma być życie chrześcijanina? Życie wzięte na serio? Życie ze świadomością, że nasze długi zostały spłacone? Że nasza kara śmierci za nasze grzechy została umorzona? Że zamknięte niegdyś niebo zostało otwarte? Że Chrystus nie z litości, ale z miłości dał się przybić do krzyża, by potem wstąpić do piekieł i uratować ludzi, którzy w nim byli? Nie chodzi o to, by była to sztuczna czy wymuszona radość. Ale by nowiną żyć – wstawać rano i kłaść się spać. Przecież właśnie ta świadomość tak bardzo może nam pomóc się nawrócić, przebaczyć, zostawić dane grzechy, przyjmować niedogodności i podnosić się z upadków.  

fot. unsplash

Teraz jest właśnie czas na świętowanie, a więc – po prostu na życie i obdarowywanie tym życiem innych. Być może nasi najbliżsi czy znajomi są teraz bardzo tego spragnieni – zmęczeni izolacją, kwarantanną, spotykaniem się online. To właśnie im powinniśmy zanosić tę dobrą nowinę. I możemy znaleźć na to sposoby. Czasami wystarczy zwykły telefon albo wysłanie kartki (w dzisiejszych czasach to tak bardzo nietypowe!).  

>>> MyśliPaschalne#2: potrzeba spotkania 

Łzy radości 

Ktoś może powiedzieć „jak się mam cieszyć, gdy jestem chora albo doznaję jakiegoś konkretnego cierpienia?”. „Czy można tańczyć i śmiać się, gdy mam niepełnosprawne dziecko”? Albo gdy „nie starcza mi do końca miesiąca?”. Ciekawie ks. Tomáš Halík pisał w książce „Dotknij ran” o tzw. teście św. Marcina.  

O św. Marcinie mówiono, że kiedyś objawił mu się sam Szatan pod postacią Chrystusa. Święty nie dał się jednak zwieść. »Gdzie masz swoje ranyzapytał. 

Można powiedzieć, że nasza wiara jest tym silniejsza, im więcej trudności i kryzysów napotykamy. Możemy powiedzieć za ks. Halíkiem: „Nie wierzę bogom i nie wierzę wiarom, które potrafią przetańczyć świat nie zaznawszy jego bólów — bez szram, bez blizn, bez oparzeń — oferując natrętnie na współczesnym rynku religijnym jedynie swoje lśniące powaby”. Wiara w Jezusa Chrystusa to wiara w Jego mękę i zmartwychwstanie, a nie niepodparta niczym radość i wesołkowatość. Im więcej mamy trudności, tym większą nadzieją obdarzamy Jezusa. Nie są to puste słowa – doświadczyłam ich na własnej skórze. Czy potrafisz dzisiaj powiedzieć „Alleluja”? Bez żadnego „ale”?

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze