Fot. Magda Hueckel

Życie i śmierć to nie bajka ani mem. Kilka refleksji wokół spektaklu „Śmierć Jana Pawła II” [KOMENTARZ]

W ostatnią sobotę w Teatrze Polskim w Poznaniu miała miejsce premiera spektaklu pt. „Śmierć Jana Pawła II” w reżyserii Jakuba Skrzywanka. Autor znany jest ze skandalizowania w swoich dziełach, jednak sztuka ukazująca śmierć papieża idzie nieco innym torem.

Skrzywanek potrafił poruszyć opinię publiczną takimi sztukami jak choćby „Opowieści niemoralne”, w której sportretował gwałt, jakiego dopuścił się Roman Polański na 13-latce. Oparta ona była na raportach sądowych. Opowieść o śmierci papieża również korzysta obficie z dokumentacji medycznej i wspomnień świadków. Jest więc dosadna, naturalistyczna, miejscami wręcz brutalna.

>>> MisyjnyVLOG [#14] Jan Paweł II – papież, który łączył ludzi

Papież też człowiek

Autor pokazał bardzo ludzki i do bólu biologiczny aspekt umierania w perspektywie całej otoczki medialnej, jaka wytworzyła się wokół tego wydarzenia. Niemal wszyscy w Polsce śledzili, jak Jan Paweł II kończy swoje dni. Skrzywanek sugeruje jednak, że przeżywając wspólnie tak intymny moment w życiu człowieka jak śmierć, mało kto zdawał sobie sprawę z cierpienia i „brzydoty”, jaka się z tym wiąże. Dla mnie osobiście spektakl był jednak pokazem prawdy o życiu i miłości, która dla osoby rozpieszczonej wygodą pierwszego świata, może wydawać się brutalna. Obecnie kultura pokazuje nam piękne i romantyczne obrazy, ludzi zakochanych, szczęśliwych, a wszystko to w słodkim opakowaniu silnych emocji. Ludzie na filmach często umierają bohatersko i cały trud z tym związany przedstawiany bywa niemal poetycko. Reżyser spektaklu całkowicie niszczy ten obraz. Papież w jego przedstawieniu kaszle, ślini się i dusi; próbując jeść lub napić się wody, dławi się i potrzebuje pielęgniarza, który go wytrze i podstawi mu miskę. Jan Paweł II w spektaklu nie jest w stanie załatwiać podstawowych potrzeb fizjologicznych samodzielnie. Pokazana jest nie tylko sama czynność przewijania i zmiany pieluchy u starszego człowieka, lecz także ekskrementy. Na twarzy aktora co rusz widać ogromne cierpienie. Na dodatek – oprócz samego przedstawienia na deskach teatru, specjalna kamera pokazuje całą tragedię umierania „od góry”, z bliska, a wszystko to można obejrzeć na ekranie nad sceną – papieża nagiego, bezradnego i cierpiącego.

Fot. Magda Hueckel

Miłość ukrzyżowana

Ktoś mógłby uznać to za obrazoburstwo. Nie przeczę, że pewnych elementów mogłoby w spektaklu nie być, ale nie zrujnowało to przekazu, jaki do mnie dotarł. Miłość to nie tylko cukierki, to także opieka nad człowiekiem starym i chorym, który nie potrafi prawie nic zrobić samodzielnie ani nawet skutecznie zakomunikować swoich potrzeb. Wymaga to ofiary – znoszenia trudności, bezsilności, brudu i smrodu. Tylko właśnie na tym również polega miłość – być z drugim do końca, w chwilach radosnych i w tych trudniejszych, nieraz dużo trudniejszych. Pomyślałem o rodzicach, którzy przez wiele lat, jeśli nie całe życie, zajmują się niepełnosprawnymi dziećmi, o ludziach, którzy cierpliwie opiekują się ciężko chorym współmałżonkiem lub starszymi rodzicami. Jednak – wbrew brutalizmowi przekazu Skrzywanka – ja widzę w tym uśmiech ludzi, którzy kochają. Uświadomiłem sobie, że to jest poezja, że to jednak jest podniosły heroizm, ale trochę inny niż na filmach. Nie przychodzi on łatwo, ale jest po prostu wynikiem silnej determinacji osób, które decydują się kochać. Nie muszą to być wcale sytuacje ekstremalne. Czasem znoszenie czyjejś wady może wymagać od nas wysiłku.

Fot. Magda Hueckel

Gdy wchodzimy do kościoła, to widzimy ukrzyżowanego Jezusa. Czy nam się to podoba czy nie, to jednak to jest jeden z głównym symboli naszej wiary. Niektórzy się oburzają i wolą widzieć jedynie Chrystusa zwycięskiego, zmartwychwstałego, a jednak przeważająca sztuka sakralna jest uparta w ukazywaniu cierpienia Boga, co już samo w sobie może wydawać się gorszące. Ale przecież, jeśli chrześcijaństwo nazwiemy religią miłości, to jak inaczej sportretować tę miłość – jeśli nie przez Boga, który poświęca wszystko dla stworzenia? Chrześcijaństwo to nie religia oderwana od rzeczywistości, a miłość to nie tylko piękne słowo. Wchodząc do kościoła widzimy realia tego życia i wymagania miłości – krzyż. Gdy jednak przyjrzymy się, to na niektórych figurach ukrzyżowanego Chrystusa dostrzeżemy delikatny uśmiech. Za tym wszystkim jest nadzieja. Dlatego chrześcijanie pierwszych wieków znani byli z tego, że nie porzucali chorych i „brzydkich” niemowląt, a w czasach epidemii zajmowali się chorymi z narażaniem życia.

Fot. Magda Hueckel

Czy to źle, że papież stał się memem?

Sceny cierpienia umierającego papieża przeplatane są wywiadami z osobami, które wspominają pamiętny dzień 2 kwietnia 2005 r. Zostało to ukazane w sposób nieco ironiczny – pani, która przeżywała bardziej śmierć papieża niż własnego męża; relacja z wycieczki na pogrzeb papieża, podczas której wszyscy w autobusie cieszą się, że ceremonię przeniesiono o jeden dzień, bo dzięki temu uda się na nią zdążyć. Organizatorzy wyjazdu ostrożnie stwierdzili na początku, że „pogrzebu nie zapewniają”. Gorączka, wręcz popkulturowa, starszego pokolenia kontrastuje z wypowiedziami młodych, dla których papież stał memem, a godzina jego śmierci… żartem. Jeden z chłopaków wspomina, że podczas prób jego zespołu rockowego, gdy na zegarze wybija 21:37, niektórzy krzyczą „papież umarł”. Sugestia Skrzywanka jest jednoznaczna – w młodym pokoleniu po papieżu i jego ideach nie zostało nic poza sentymentalnymi fragmentami piosenek i żartami. W sposób jaskrawy kontrastuje to z pełnym cierpienia umieraniem papieża.

Fot. Magda Hueckel

Nie będę dyskutował z samą tezą autora o tym, co zostało w młodych z Jana Pawła II. Chciałbym jednak powiedzieć może coś zaskakującego – to nic złego, że papież jest bohaterem memów. Myślę, że z niektórych z nich – takich, które nie przekraczają granicy dobrego smaku – papież sam by się śmiał. I nie ukrywam, że ja też się z nich śmieje. Nawet do spraw poważnych warto mieć nieco dystansu. Problemem nie są memy, lecz to, że za nimi nie poszły żadne treści. Papież w umysłach wielu młodych jest więc TYLKO memem, i nikim więcej.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze