Abp Borys Gudziak: Ukraińcy pokonali strach i dają świadectwo przed całym światem [ROZMOWA]
Ukraińcy pokonali swój strach i dają świadectwo przed całym światem o człowieczeństwie, że istnieje coś więcej niż to moje małe, krótkie i kruche życie, moje ambicje, że są wartości, które jednoczą nas w życiu i po nim i że istnieje coś po śmierci – wiara w Boga i w życie wieczne – podkreśla abp Borys Gudziak.
Metropolita filadelfijski dla katolików ukraińskich obrządku bizantyjskiego w USA mówi m. in. o wojnie i sytuacji Ukrainy z perspektywy amerykańskiej i światowej, pokojowej inicjatywie Watykanu oraz potrzebie społecznych zmian i początku nowej Ukrainy i nowego narodu.
Krzysztof Tomasik (KAI) Mija już piętnasty miesiąc od rozpoczęcia wojny na Ukrainie. Jak Ekscelencja widzi ten okres i tę sytuację z perspektywy światowej, a zwłaszcza amerykańskiej?
Abp Borys Gudziak: W Stanach Zjednoczonych jest już ponad 300 tys. uchodźców, którzy przybyli tu z powodu wojny. Oczywiście każdy z nas ma wśród swoich bliskich, znajomych, przyjaciół tych, którzy oddali życie za swą ojczyznę, rannych, okaleczonych i pogrążonych w wojennej traumie. Obraz ludzkiego bólu, cierpienia jest więc niezwykle bolesny i tragiczny. A z drugiej strony widzimy męstwo i trwanie narodu ukraińskiego, które wydają się nam jakieś tajemnicze, ponieważ człowiek sam z siebie nie jest w stanie zdobyć się na takie czyny.
Naród ukraiński jest dziś zjednoczony. Od 24 lutego 2022 przebywałem na Ukrainie już sześć razy i w czerwcu wybieram się tam po raz siódmy, w Polsce byłem w tym czasie chyba dziesięć razy, ale też w około dziesięciu innych krajach i nigdzie nie spotkałem Ukraińca, który by powiedział, że powinniśmy się poddać i opuścić ręce. Wszyscy rozumieją, że jest to bardzo wysoka cena, ale obrona musi trwać i zakończyć się zwycięstwem, w przeciwnym bowiem wypadku nie będzie Ukrainy, Kościoła, języka, kultury ani ludzi.
Często pytam Amerykanów okazujących wielką solidarność, i to nie tylko na szczeblu oficjalnym, rządowym, ale na poziomie zwykłych ludzi, dlaczego tak bardzo skupili swoją uwagę na Ukrainie. Może nie każdy w pełni to sobie uświadamia, ale wydaje mi się, że za tym wszystkim stoi fakt, iż Ukraińcy pokonali swój strach i dają świadectwo przed całym światem o człowieczeństwie, że istnieje coś więcej niż to moje małe, krótkie i kruche życie, moje ambicje. Są to wartości, które jednoczą nas w życiu i po nim i że istnieje coś po śmierci – wiara w Boga i w życie wieczne.
Nasze rozwinięte społeczeństwa osiągnęły niesamowitą kulturę komfortu. Obok tego kultu komfortu jest też totalna dekonstrukcja. Wszystko można zdekonstruować, bo nic nie ma być tym, czym się wydaje. Istnieje taka forma sceptycyzmu, która zawsze próbuje dostrzec za tym, co mamy, coś innego, kogoś pociągającego za sznurki. Jest też forma subiektywizmu posunięta do ekstremum, która postuluje, że nie ma prawdy. Nie ma prawdy, ale jest „kultura” postprawdy.
Teraz, gdy w XXI wieku panuje dyktatura relatywizmu, gdy wszystko dokonuje się w formie transakcji: można coś kupić, czy sprzedać. Panuje też pewna kultury narcyzmu, która twierdzi, że wszystko dotyczy „mnie”, „mojej osoby”, mojej małej osi czasu. Większość ludzi naszej cywilizacji w to uwierzyła. Ludzie, którzy są gotowi zaryzykować swoje życie, mówią, że nasza osoba nie jest początkiem i końcem wszystkiego, że istnieje coś większego niż „ja”. Dla wielu obejmuje to również myśl, że istnieje coś po tym ziemskim życiu. Zawsze pojawia się pytanie: czy jest prawda? I naród ukraiński odpowiada dziś na nie szybko: jest dobro i zło, jest prawda i kłamstwo, jesteśmy gotowi potwierdzić to swoim życiem. Myślę, że właśnie to przykuwa dziś uwagę ludzi dobrej woli na całym świecie.
>>> Abp Szewczuk: wiara w Boga jest kluczem do nadziei na zwycięstwo narodu ukraińskiego
Jak Ksiądz Arcybiskup widzi perspektywę zakończenia tej wojny? Mam na myśli zwłaszcza inicjatywy Watykanu w tym zakresie, przewodniczący włoskiego episkopatu kard. Matteo Zuppi wyrusza z misją pokojową do Kijowa i Moskwy. Jak ocenia Ekscelencja te działania?
– Chciałbym bardzo, aby wszystkie te wysiłki przyniosły pożądane owoce i mam nadzieję, że kardynałowi uda się przekonać prezydenta Putina, aby wycofał swoje wojska z Ukrainy. Ale jest to bardzo skromna nadzieja, gdyż Putin dokonał już dawno fundamentalnego wyboru moralnego – w młodym wieku został KGB-istą i przez całe życie trzyma się tego, a obecnie skropił ten wybór krwią setek tysięcy niewinnych ludzi.
W grę wchodzi tu wielkie zło i oszustwo. Swoje nadzieje pokładam przede wszystkim w Panu Bogu, który nie dopuści, aby to zło zwyciężyło. Nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy i jak dokona się to zwycięstwo, nie jestem strategiem ani prorokiem, ale co do tego, że ono przegra, nie mam żadnych wątpliwości.
Jak ocenia Ksiądz Arcybiskup ocenia obecną sytuację w Ukrainie? Czego najbardziej obecnie potrzebuje?
– Fundamentem dla wszelkich innych działań i dotacji jest zrozumienie obecnej sytuacji Ukrainy, jasne widzenie jej wyboru moralnego. W 1994 nasz kraj oddał broń jądrową, jaka znajdowała się na jej terytorium, zmniejszył swoje wojsko o 900 tys. żołnierzy, czyli o 80 proc., jest to państwo, które nie chciało agresji, ale chciało rozwijać się swobodnie, w duchu wolności sumienia, wyznania, prasy, w warunkach demokracji, tymczasem padliśmy ofiarą agresora. I to powinni wyraźnie zrozumieć wszyscy: i zwykli ludzie, i politycy, i ci wszyscy, którzy chcą się dołączyć do sprawiedliwego pokoju.
Ukraina wymaga też wewnętrznej społecznej przemiany, pokonania różnych słabości, np. korupcji, która jest z pewnością jedną z największych chorób społecznych, jakie ją nękają.
– Wojna jest wielkim akceleratorem zmian, wymusza je niejako. Ludzie chcą żyć inaczej i dziś okazują to wielką solidarnością i ofiarnością. Kiedyś, wracając do Nowego Jorku z Ukrainy, uświadomiłem sobie, że na ulicach tego wielkiego miasta nie widzę tego, co dostrzegałem na ulicach Ukrainy. W Nowym Jorku widać wielu bezdomnych, tymczasem na Ukrainie, chociaż mamy np. 6 mln wewnętrznych przesiedleńców i dalszych 8 mln uchodźców za granicą, nie było widać wielkich obozów dla uchodźców, nikt nie umierał z głodu, a gdy Putin uszkodził ponad 40 proc. sieci energetycznej i podjął próbę po prostu zamrożenia naszego kraju, to jednak do tego nie doszło. Ludzie się ogrzewali, przyjmowali się nawzajem, udzielali sobie schronienia itd. I wydaje mi się, że tu właśnie tkwi bardzo potężny początek nowej Ukrainy i nowego narodu.
W dniach 23-26 maja we Wrocławiu uczestniczył Ksiądz Arcybiskup w obradach Stałego Synodu Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. Jakie ważne uchwały i decyzje podjęliście?
– Stały Synod tworzy pięciu spośród 54 biskupów naszego Kościoła. Ma ona za zadanie przede wszystkim przygotować najbliższy Synod Biskupów z udziałem wszystkich naszych hierarchów. Odbędzie się on w Rzymie w dniach 3-13 września br. Głównym tematem naszych obrad było duszpasterstwo ludzi, którzy ucierpieli z powodu wojny.
Obradowaliśmy też nad prawem kanonicznym naszego Kościoła, nad przekładem tekstów liturgicznych, omawialiśmy sprawy administracyjne, doboru potencjalnych kandydatów na biskupów i oczywiście również mieliśmy też program różnych spotkań – z wiernymi, księżmi, z prezydentem miasta, spotkanie naukowe. Tak więc Stały Synod ma swoje zobowiązania statutowe, ale spotkania mają także swój wymiar duszpasterski.
Czego życzyć Ukrainie? Co Polacy powinni jeszcze zrobić dla Waszego kraju?
– My, Ukraińcy, chcemy przede wszystkim podziękować Polakom za tę hojność, szczerość i zrozumienie istoty problemu, bo nie wszystkie kraje wykazują tak głębokie zrozumienie powagi sytuacji. I sposób, w jaki społeczeństwo i Kościół w Polsce, poszczególne rodziny i ludzie przyjęły miliony uchodźców ukraińskich, wzbudził podziw na całym świecie. Mogę powiedzieć, że w Ameryce dziwiono się np., że Polska przyjęła może 20 razy więcej niż Stany Zjednoczone, a przecież nie jest tak wielkim krajem. I za to wszystko mówimy wam wielkie „Bóg zapłać”.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |