Abp Pizzaballa: czując się lepszymi od innych, tracimy wszystko
Jeśli nosimy w sercu podejrzenie, że jesteśmy choć trochę lepsi i dlatego zasługujemy na coś więcej, wówczas tracimy wszystko, co posiadamy. Przede wszystkim tracimy relację z Tym, który daje i który nie może uczynić nic innego, i który czyni to na równi ze wszystkimi, nie czyniąc żadnych różnic – stwierdza rozważając fragment Ewangelii czytany w XXV niedzielę zwykłą roku A łaciński patriarcha Jerozolimy, abp Pierbattista Pizzaballa OFM. 30 września papież Franciszek włączy go do Kolegium Kardynalskiego.
Również w tę XXV Niedzielę Zwykłą słyszymy przypowieść, która nie jest łatwa do „przetrawienia”, a która zaprasza nas, podobnie jak w poprzednią niedzielę, do poszerzenia przestrzeni serca, do przyswojenia sobie logiki, z jaką myśli i działa sam Bóg, logiki, która zawsze nas zaskakuje, która czasami nas szokuje lub gorszy. Dzisiejsza przypowieść (Mt 20, 1-16) mówi o gospodarzu, który wychodzi o różnych porach dnia – od świtu do późnego popołudnia – aby wynająć robotników do pracy w swojej winnicy. Z pierwszymi uzgadnia wynagrodzenie, z innymi nie. A pod koniec dnia wszyscy otrzymują taką samą zapłatę, tę sumę uzgodnioną z robotnikami wysłanymi do pracy od wczesnego rana.
Zastanówmy się nad kilkoma elementami, zadajemy kilka pytań.
Szacunek dla pracy
Pierwszym elementem niepasującym są właśnie te pieniądze, dawane wszystkim bez wyjątku, niezależnie od godzin pracy, trudu, upału. I zadajemy sobie pytanie: czy właściciela winnicy interesuje praca jego robotników? Dlaczego zdaje się nie doceniać pracy tych pierwszych, ich wierności?
Moglibyśmy powiedzieć, że gospodarz jest bardzo zainteresowany ich pracą, ale o wiele bardziej interesuje go coś innego. Jest zainteresowany tym, aby każdy, prędzej czy później, zdobył podstawowe doświadczenie niezbędne do wejścia w logikę dzieci Królestwa, zgodnie z którą wchodzi się do Królestwa nie na podstawie swoich zasług, swoich umiejętności, swej wierności. Są to oczywiście rzeczy dobre, ale same w sobie nie wystarczą, abyśmy mogli zasmakować zbawienia. Polega ono bowiem na spotkaniu z miłosierdziem Ojca. Doświadczeniu, do którego wszyscy, prędzej czy później, jesteśmy wezwani, niezależnie od naszych mniej lub bardziej sprawiedliwych uczynków.
>>> Abp Pierbattista Pizzaballa: aby powrócił pokój w Ziemi Świętej, trzeba dotknąć korzeni przemocy
Z tego, co zostało powiedziane do tej pory, rodzi się drugie pytanie. Czy gospodarz mógł zapłacić swoim pracownikom w inny sposób? Czy mógł zapłacić im według innych kryteriów, bardziej zgodnych z ludzką sprawiedliwością?
Jeśli gospodarzem opisanym w przypowieści jest Ojciec, to najwyraźniej nie.
Bóg daje wszystko
Bóg daje każdemu to samo, ponieważ daje każdemu wszystko.
Nie otrzymujemy zapłaty za wykonaną pracę, ale jesteśmy miłowani za to, kim jesteśmy. A ponieważ jesteśmy dziećmi, a nie niewolnikami czy robotnikami, to, do czego mamy prawo, jest znacznie większe niż to, na co zasługujemy.
Mamy prawo do swobodnego uczestnictwa w życiu, które jest darem, które jest miłosierdziem. Królestwo nie jest nagrodą przyznawaną w zależności od zasług, lecz jest darem dla każdego, kto uzna, że go potrzebuje.
Przypowieść nie kończy się jednak na tym stwierdzeniu.
W pewnym momencie faktycznie zostaje zadane pytanie, pojawia się problem, który jest podnoszony nie tyle przez tych, którzy przybywają na końcu, przez ostatnich, ale przez pierwszych (Mt 20,10), którzy nie mogą pogodzić się z możliwością otrzymania takiej zapłaty, jak ci, którzy pracowali znacznie mniej od nich. Pierwsi jednak nie otrzymali mniej niż uzgodniono na początku, nie doznali niesprawiedliwości: to, co było sprawiedliwe, pieniądze, zostało im dane. Gdzie zatem leży problem?
Problem równego traktowania
Problem polega na tym, że ci ostatni nie byli traktowani inaczej. Pracowali w inny sposób a zostali wynagrodzeni tak samo.
Problem polega więc na tym, że różnice między pierwszymi a ostatnimi zostały zniesione; moglibyśmy powiedzieć, że różnice między dobrymi a złymi, między sprawiedliwymi a niesprawiedliwymi, między przestrzegającymi prawa, a tymi którzy je łamią, między wiernymi a niewiernymi, między bliskimi a dalekimi, między wybranymi a poganami zostały zniesione.
>>> Abp Pizzaballa: w obliczu zagrożenia odkrywamy czym jest Boże zbawienie
W tym tkwi problem i w tym kierunku Jezus chce poprowadzić swoich uczniów, aby zobaczyli, że można cieszyć się tym, co zostało nam dane, tylko wtedy, gdy umiemy zaakceptować, że jest to również dane innym, wszystkim, bez różnicy, tylko wtedy, gdy akceptujemy ideę, że jest to dar, a nie zasługa.
Jeśli natomiast nosimy w sercu podejrzenie, że jesteśmy choć trochę lepsi i dlatego zasługujemy na coś więcej, wówczas tracimy wszystko, co posiadamy, podobnie jak w przypowieści z ubiegłej niedzieli (Mt 18, 21-35), gdzie udzielone przebaczenie stało się daremne z powodu niezdolności do dzielenia się nim z braćmi.
Podobnie jak w ubiegłą niedzielę, przede wszystkim traci się relację z Tym, który daje i który nie może uczynić nic innego, i który czyni to na równi ze wszystkimi, nie czyniąc żadnych różnic.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |