Abp Tomasz Peta: ludzkie wysiłki nie przyczynią się do zakończenia wojen [ROZMOWA]
„Sama dyplomacja, która jest potrzebna i ludzkie wysiłki nie przyczynią się do zakończenia wojen” – mówi abp Tomasz Peta. Metropolita Astany z Kazachstanu dodaje, że „prawdziwy pokój jest darem samego Boga”.
Marin Jarzembowski (KAI): Spotykamy się w Bydgoszczy przy okazji międzynarodowej konferencji na rzecz tolerancji i pokoju „Droga dialogu Ludów Księgi”. Jak wygląda codzienne życie chrześcijan w państwie muzułmańskim?
Abp Tomasz Peta: Kazachstan nie jest krajem wyznaniowym, jak to bywa w przypadku niektórych muzułmańskich. Jednak siedemdziesiąt procent społeczeństwa przyznaje się do islamu, więc jako chrześcijanie żyjemy w mniejszości. To ponad dwadzieścia procent, z czego większość stanowią prawosławni rosyjskiego patriarchatu. Katolicy tworzą tylko i aż jeden procent. Dlaczego aż, bo trzeba pamiętać, że są częścią największej religii świata. Przedstawiciel władzy powiedział, że na Kościół katolicki w tym kraju nie można patrzeć przez pryzmat tylko tego procenta. Dlatego, że można go porównać do latarni morskiej – ona często też jest jedna, a pokazuje wszystkim kierunek. Więc właśnie tym jest Kościół katolicki w Kazachstanie.
– Więc jaką siłę ma ten jeden procent?
– Ma siłę Jezusa, który tworzy ten Kościół i na pewno nie jesteśmy oderwani od całości. Jako katolicy wierzymy, że w każdej religii są elementy dobra, prawdy, piękna, ale pełnia jest tylko w Chrystusie, w Kościele katolickim. Nie chodzi o to, że jesteśmy lepsi od innych, bo wyznawcy innej religii mogą być czasami bardziej szlachetni w swoim codziennym byciu człowiekiem, ale powracamy tutaj znowu do prawdy wiary, że pełnia – jak już mówiłem – jest w Jezusie, Jego świętym, powszechnym Kościele katolickim.
– Zatem, jak się udaje na co dzień budować relacje pomiędzy chrześcijanami a muzułmanami. Czy ten obraz nie jest często wykrzywiany przez media?
– Tak jak różni są muzułmanie, tak i różne są sytuacje. Skupię się na samym Kazachstanie – kraju, który jest dziewięć razy większy od Polski, a zamieszkały tylko przez dwadzieścia milionów obywateli. Jednak całą tę populację tworzy aż 130 narodowości, więc mamy wielką mozaikę. W tym – jak wspomniałem jest 70 procent muzułmanów, 20 procent prawosławnych, a po nich katolicy oraz inne wspólnoty protestanckie. Za nami dwie wizyty papieskie – św. Jana Pawła II i Franciszka. I teraz, jak udaje się w tej różnorodności zachować harmonię, a przede wszystkim pokój? Trzeba odczytywać tę sytuację jako Boży dar, spoglądając przy tym na tragiczną przeszłość kraju, naznaczoną chociażby obozami koncentracyjnymi. To był kraj deportacji, gdzie cierpieli ludzie od Japonii do Hiszpanii. Kolejnym, ludzkim elementem, na który chciałbym zwrócić uwagę, jest troska władz. Mając tak zróżnicowane społeczeństwo, widać wielkie wysiłki, by ten okręt został rozkołysany. Na poziomie kraju, województw, powiatów, mamy spotkania organizowane przez władze, by obywatele różnych narodowości i religii się spotykali.
– Czego Księdza Arcybiskupa przez te lata nauczył Kazachstan?
– Nauczył mnie tego, że Pan Bóg działa wszędzie, niezależnie od warunków, w jakich się znaleźliśmy. Przykładem są wspomniane obozy koncentracyjne i chociażby działalność bł. ks. Władysława Bukowińskiego, innych kapłanów oraz osób świeckich, które trwały przy Jezusie. W czasach, kiedy po ludzku – jak zaznaczył papież Franciszek w liście skierowanym z okazji koronacji figury Matki Bożej Królowej Pokoju w ubiegłym roku w Oziornoje, jakiej dokonał abp Wacław Depo – zło jest silniejsze od dobra, ludzie trwali przy wierze. I to jest ta siła, bo zło nie może ostatecznie zwyciężyć. To zaufanie w czasach, które są trudne, jest możliwe tylko dzięki wierze, sile Bożej. I Kazachstan tego uczy, że dobro jest silniejsze od zła i zwycięstwo należy zawsze do Pana Jezusa.
– A jak Ksiądz Arcybiskup postrzega inicjatywę znanego na świecie Stowarzyszenia Comunita Regina della Pace, które zajmuje się apostolstwem modlitewnej adoracji Eucharystycznego Chrystusa i wspieraniem inicjatyw podejmowanych na rzecz budowania pokoju oraz pojednania między ludźmi, gdzie wkładem w modlitwę o pokój są specjalne ołtarze czy kaplice adoracji?
– Cieszę się, że jest to inicjatywa świeckich, która wyszła z Polski. Takich miejsc będzie dwanaście, jak jest dwanaście gwiazd w koronie Królowej Pokoju. Teraz istnieją takie m.in w Betlejem, naszym Kazachstanie i Niepokalanowie. Są też miejsca adoracji. To cenna sprawa, która przypomina, że prawdziwy pokój jest darem samego Boga. Dlatego ta modlitwa na kolanach, przed Najświętszym Sakramentem jest tak bardzo ważna i niezastąpiona. Ta iskra wyszła z naszej ojczyzny i pięknie się rozwija. W ogóle muszę podkreślić, że adoracja Najświętszego Sakramentu jest znakiem naszych czasów. Sama dyplomacja, która owszem jest potrzebna, ludzkie wysiłki nie przyczynią się do zakończenia wojen. Musi być siła Boża i dlatego te adoracje.
– Co możemy zrobić na rzecz pokoju, jak o niego skutecznie prosić, kiedy za naszą granicą toczy się tak straszna wojna?
– Spytano kiedyś św. Matkę Teresę z Kalkuty, co możemy zrobić dla pokoju. Ona bez wahania odpowiedziała: wracajcie do domu i zacznijcie bardziej kochać swoich najbliższych. Dodajmy do tego modlitwę przed Najświętszym Sakramentem w intencji pokoju. To jest to, co możemy zrobić.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |