o. Adam Żak SJ, fot. Episkopat News

Adam Żak SJ: pedofilia w Kościele to problem czarnych owiec, ale i struktur [ROZMOWA]

Jeśli filmy braci Sekielskich nie pomogą nam się otrząsnąć i wyciągnąć wniosków, to nie wiem, jakie jeszcze środki może zastosować Pan Bóg – mówi o. Adam Żak, Koordynator KEP ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży w rozmowie z Michałem Jóźwiakiem.


Czy problem pedofilii w polskim Kościele to problem wyłącznie czarnych owiec czy jednak problem systemu ukrywania i złego reagowania na wykorzystanie seksualne?
Jedno i drugie. Są „czarne owce”, które z różnych powodów – najczęściej z powodu niedojrzałości psychoseksualnej – popełniają te czyny przestępcze, ale są też przełożeni, którzy swoimi rażącymi zaniedbaniami przyczynili się bardzo do cierpienia ofiar. Taka była diagnoza Jana Pawła II już w kwietniu 2002 r. w przemówieniu do kardynałów amerykańskich. Niestety, we wszystkich krajach, gdzie skandal stał się publiczny, ta diagnoza ma swoje zastosowanie. Nie jest to więc tylko problem samych sprawców i w samych sprawcach. Jest to problem strukturalny domagający się poważnej refleksji nad jego przyczynami. I taką refleksję Kościół podjął.

>>> Daniel Pittet: nadal ufam Kościołowi

Wszędzie problem ujawnia się w podobny sposób?
Tak. Co więcej, w Stanach Zjednoczonych raport Wielkiej Ławy Przysięgłych z Pensylwanii opublikowany w sierpniu 2018 r., wykazał na podstawie dokumentów kurialnych z 6 diecezji tego stanu, że Kościół w USA nie zaadresował tego problemu z tą samą determinacją, z jaką zajął się innymi aspektami skandalu. Raport udowodnił, że dochodziło do ukrywania sprawców, a nawet do pertraktacji z nimi. Wskazał biskupów, którzy dopuścili się takich zaniedbań i okazało się, że niektórzy z nich w międzyczasie zrobili „karierę”. Sprawcy zostali rozliczeni na bazie motu proprio Jana Pawła II z 2001 r. i na podstawie prawa USA. Terapia i superwizja sprawców skutecznie zapobiegała recydywie. Powstał bardzo dobry system działań interwencyjnych i prewencyjnych. Zajęto się intensywnie pomocą dla ofiar. Nie załatwiono natomiast, i to pokazał raport Wielkiej Ławy Przysięgłych z Pensylwanii, problemu rażących zaniedbań biskupów i przełożonych zakonnych. Ich zaniedbania wynikały m.in. z zawinionej ignorancji dotyczącej przyczyn w sprawcach oraz nie mniej zawinionej ignorancji skutków wykorzystania seksualnego w ofiarach.

Abp Wojciech Polak mówi o fałszywej trosce o Kościół.
Zgadza się, to jest coś, co nazwał już wprost Benedykt XVI w liście pasterskim do Irlandczyków. Ukrywanie sprawców, niewyjaśnianie spraw nadużyć seksualnych, to fałszywa troska o wizerunek Kościoła. To troska, która mija się z prawdą, a jeśli jej nie neguje, to przynajmniej ją ukrywa, bojąc się, że zaszkodzi dobremu wizerunkowi instytucji. Dla papieża Benedykta XVI ten rodzaj zaniedbań to skutek tego, że „zło spenetrowało wewnętrzny świat wiary”. To niezwykle precyzyjna diagnoza.

Adam Żak SJ

fot. Michał Jóźwiak

W jaki sposób się to przejawia?
Emerytowany papież Benedykt XVI w eseju pt. „Kościół a skandal wykorzystywania seksualnego”, który opublikowano w kwietniu tego roku, odpowiadając na pytanie, „dlaczego pedofilia mogła osiągnąć takie rozmiary” w społeczeństwie i w Kościele napisał, że „ostatecznie powodem jest brak Boga”. W ten sposób społeczeństwo i Kościół zaczęły tracić zdolność odróżniania dobra od zła. To sprawiło m.in. że Kościół zaczął być postrzegany i zaczął postrzegać sam siebie jako „aparat polityczny” oraz myśleć o swojej przyszłości „niemal wyłącznie w kategoriach politycznych”. W ten sposób coraz wyraźniej kierował się nie zasadami Ewangelii, lecz jak wszystkie instytucje polityczne, publiczne czy korporacyjne, ochroną własnego wizerunku. Troska o wizerunek Kościoła stanęła na pierwszym miejscu przed obroną godności każdego człowieka. Hierarchia wartości ludzi odpowiedzialnych za Kościół została odwrócona do góry nogami. Kryzys związany z wykorzystywaniem seksualnym małoletnich ujawnia w sposób dramatyczny, że troska o wizerunek prowadzi donikąd, że trzeba zatroszczyć się o wiarę Kościoła.

>>> Domniemanie winności [KOMENTARZ]

Czyli Kościół powinien ewangelizować sam siebie.
Oczywiście! Nie możemy koncentrować się na wizerunku instytucji, tylko na człowieku. Bo Kościół nie jest drogą dla człowieka. Drogą jest Chrystus, który utożsamił się z „najmniejszymi”. To Jego Kościół ma rozpoznać w tych „najmniejszych” i Jemu w nich służyć. Tak rozumiana i przeżywana misja Kościoła nie ma nic wspólnego z dbaniem o wizerunek.

W filmie braci Sekielskich widzimy, że osoby pokrzywdzone czy ich rodziny w strukturach kurii nie znajdują raczej ewangelicznej troski. Zderzają się z zimną ścianą obojętności i braku współczucia. Jak wierni mają sobie to poukładać w głowie?
To jest upokarzające dla każdego wierzącego i dla całej wspólnoty Kościoła. Dzisiaj na mszy św. porannej mocno dotarły do mnie słowa obietnicy, że Jezus pośle Ducha Pocieszyciela. I dodaje: „I to wam powiedziałem, żebyście się nie załamali w wierze”. To chyba podstawowy komentarz. Trzeba się modlić o wiarę własną i wiarę naszych wspólnot. Odnowienie wiary to jedyna droga. Trzeba oczywiście myśleć, analizować i poszukiwać rozwiązań, ale ostatecznymi kryteriami nie są żadne pomysły tego świata, tylko kryteria Ewangelii. Musimy być wdzięczni Opatrzności, że przypomina nam o tym na swój sposób. Nie znam intencji braci Sekielskich, ale ich filmy celnie pokazują nam, że potrzebujemy nawrócenia indywidualnego i wspólnotowego.

>>> Gdy brakuje cnoty, najlepszą obroną jest prawda

Te filmy pomagają Kościołowi w oczyszczeniu?
Jeśli one nie pomogą nam się otrząsnąć i wyciągnąć wniosków, to nie wiem, jakie jeszcze środki może zastosować Pan Bóg. Żaden Kościół lokalny nie ma obietnicy przetrwania. Kościół w Polsce też nie ma takiej gwarancji. Przypomnijmy sobie inne słowa Jezusa: „Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?”. To ostrzeżenie. Jeśli Kościół odchodzi od Ewangelii, czyli od źródła prawdy i źródła życia, to traci to życie.

Dużo Ojciec jeździ po Polsce i spotyka się z ludźmi, księżmi, przełożonymi, hierarchami. Czy oprócz procedur w polskim Kościele zmienia się też mentalność, w kontekście podejścia do nadużyć seksualnych?
Tak, powoli ta mentalność się zmienia. Nie należy spodziewać się jakiegoś spektakularnego zwrotu. To proces. Tak, jak nawadnianie… Dzieje się to stopniowo, nie tylko z powodu ignorancji, także z powodu lęków i naszych skażonych ideologiami obrazów Boga. Ciągle mamy długą drogę do przejścia. Odnawiając się w wierze odkryjemy, że jest to droga nadziei.

Rozmawiał Michał Jóźwiak

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze