Beata Legutko: rozumem dotknąć Boga [FELIETON]
„Byłoby wspaniale – mówił niejaki Gaunilon – gdyby to tak działało, że skoro jestem w stanie pomyśleć sobie najszczęśliwsze wyspy na świecie, to mogę być pewny, że one naprawdę istnieją… W ogóle mógłbym pomyśleć wiele takich najdoskonalszych rzeczy, z przekonaniem, że jeśli o nich myślę, to gdzieś na mnie czekają…”. Scenariusz niczym z „Zaczarowanego ołówka”. Skąd takie rozważania u średniowiecznego mnicha?
Rozumna wiara
Był XI wiek. Niedawno zaczęła rozchodzić się wiadomość o kolejnych dziełach biskupa Cantenbury, Anzelma. Swoje prace Monologion (1076) oraz Proslogion (1077-1078), pisane w formie modlitewnej medytacji, poświęcił rozważaniom o istnienia Boga na drodze rozważań intelektualnych. W swoich poszukiwaniach zakonnik odwoływał się m.in. do znanej ze starożytności koncepcji „pierwszego poruszyciela” (autorstwa Arystotelesa), który w pracach Anzelma nazywany był„ostateczną przyczyną”. Zgodnie z tą myślą każda rzecz na świecie ma swoją przyczynę, która również została przez jakąś przyczynę spowodowana. A ponieważ wywodzenie takie w nieskończoność jest bezcelowe, koniecznym staje się przyjęcie idei „pierwszego poruszyciela” lub – jak mówił Anzelm – „ostatecznej przyczyny”, jaką jest Bóg. Jednak najbardziej znanym „dowodem” na istnienie Boga zaproponowanym przez Anzelma jest myślenie, które po 600 latach Immanuel Kant nazwał „dowodem ontologicznym”.
>>> Koronawirusowe zapalenie sumienia [FELIETON]
Najdoskonalsze istnienie
Zdaniem Anzelma istnienie Boga wynika z „Jego idei jako najdoskonalszej istoty” – tzn. że jak ktoś myśli „Bóg”, to rozumie przez to istotę najdoskonalszą pod każdym względem. „Coś, ponad co nic większego nie może być pomyślane”. Tok myślenia Anzelma był na pierwszy rzut oka bardzo prosty. W Piśmie Świętym czytamy: “Mówi głupi w swoim sercu – nie ma Boga” (Ps 14,1), a to znaczy, że słowo “Bóg” jest zrozumiałe dla wszystkich mniej i bardziej mądrych. Skoro tak, to zgodzimy się, że „Bóg” to coś, ponad co nie może być pomyślane nic większego, doskonalszego, bardziej wszechmocnego, a to co najdoskonalsze musi istnieć z konieczności, bo rzeczą bardziej doskonałą jest istnieć niż nie istnieć. Wspomniany głupiec z psalmu przeczy sam sobie – skoro jesteśmy w stanie pomyśleć sobie Boga, to On faktycznie istnieje. To właśnie do tego pomysłu odnosił się wspomniany mnich Gaunilon i jego argument „z wysp szczęśliwych”. Zdaniem mnicha oczywiste jest, że o wielu najdoskonalszych rzeczach można by pomyśleć i – zgodnie z koncepcją Anzelma – musielibyśmy przyjąć, że faktycznie istnieją. A wiadomo, że to nie jest prawda. Anzelm odpowiedział Gaunilonowi, szybko i konkretnie – „dowód” odnosi się tylko do Boga, bo jest tylko jeden byt najdoskonalszy, niestworzony – właśnie Bóg. Koniec. Kropka. Ale pewnie Anzelm nie spodziewał się, że kolejne wieki przyniosą zarówno krytykę, jak i rozwinięcie jego argumentu. I to nie jedną, nie dwie… a całkiem sporo.
Zakonnik, myśliciel, biskup
Święty Anzelm z Canterbury, a właściwie Anzelm z Aosty (bo tam się urodził), był średniowiecznym benedyktynem, biskupem, filozofem i teologiem. Urodził się w 1033 r. Według biografów od najmłodszych lat Anzelma interesowały dwie drogi: nauka i życie zakonne, dlatego też szybko wyruszył na poszukiwanie miejsca, w którym mógłby połączyć rozwój intelektualny z duchowym. W 1059 r. przybył do opactwa benedyktynów i został zakonnikiem, modlił się, pracował i uczył. 33 lata później mianowano go biskupem Cantenbury. Cały program św. Anzelma można streścić w haśle: fides quaerens intellectum – „wiara szukająca zrozumienia”. To stwierdzenie – naczelna zasada średniowiecznej scholastyki – pokazuje inspiracje, z których czerpał zakonnik. Z jednej strony opierał się na stwierdzeniu św. Augustyna (IV/V wiek): „uwierz, abyś zrozumiał”, z drugiej na słowach niejakiego Boecjusza (uznawanego za ojca scholastyki, V wiek) – „wiarę, jeśli możesz, połącz z rozumem”. Święty Anzelm w Proslogionie napisał: „To, w co wcześniej, dzięki Twojemu darowi wierzyłem, obecnie dzięki Twojemu oświeceniu rozumiem”. Zmarł w 1109 r., świętym został ogłoszony w 1690 r., a doktorem Kościoła 30 lat później. W liturgii katolickiej jest wspominany 21 kwietnia.
Poszukiwacze „dowodów”
Szukanie rozumowych „dowodów” na istnienie Boga kojarzy się głównie z czasami średniowiecznej scholastyki. Autorzy biblijni – za wyjątkiem św. Pawła – nie podają rozumowych, opartych na spekulacji, dowodów na istnienie Boga. Wynika to w dużej mierze z semickiego postrzegania rzeczywistości –myślenia nie w kategoriach abstrakcyjnych, i z przywiązania do tradycji. Gdyby Izraelitę zapytano, dlaczego wierzy w Boga, powołałby się na Abrahama, Mojżesza, na cudowne wyprowadzenie z Egiptu.. Ale nie wpadałby w spekulatywne uzasadnienia swojej wiary. Istnienie Boga dla żydów było oczywiste, wynikało z cudów, których On dokonywał w historii Izraela. Z autorów biblijnych jedynie apostoł Paweł, wychowany na filozofii greckiej, zdolny był do refleksji nad istnieniem Boga. Miał nawet odwagę zastanawiać się nad celowością swojej wiary (por. 1 Kor 15, 17). Można powiedzieć, że przedstawił trzy dowody na istnienie Boga (kosmologiczny, teologiczny, moralny), filozofia jednak na dobre zajęła się tym tematem dopiero ok. X/XI. Przez wieki na nowo sformułowano stare dowody, ponadto opracowano nowe, szukano optymalnych postaw i argumentów za uznaniem, bądź nie, wiary w byt absolutny, uzasadniano bądź obalano konieczność istoty wyższej. Mamy więc wspomniany argument ontologiczny Anzelma, jego krytyków i zwolenników, dwa wieki później św. Tomasz z Akwinu podał swoje „pięć dróg do Boga” zwane „dowodami kosmologicznymi (czyli wynikającymi z obserwacji świata), znamy „zakład Pascala” (bardziej opłaca się wierzyć, niż nie, na wypadek, gdyby Bóg jednak istniał), i całkiem logiczne wydaje się nam uznawanie Boga za gwarant moralnego porządku (Kant). „Wierzę, ponieważ to absurdalne” – miał powiedzieć Tertulian na przełomie II I III wieku. Siedemnaście wieków później, w podobnym tonie pisał Tomasz Merton: “To, że ten świat ciągle istnieje mimo tylu nieszczęść katastrof, zła fizycznego i moralnego … jest najlepszym dowodem na istnienie Boga”. Jakby nie było, pocieszające, zwłaszcza w dzisiejszej rzeczywistości.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |