„Bliżej ubogich”, czyli 600 rozmów w cztery oczy przeprowadzonych przez elżbietanki [REPORTAŻ]
Do jadłodajni prowadzonej przez siostry elżbietanki w Poznaniu każdego dnia przychodzi 600 osób. Czy przy tak dużej liczbie potrzebujących pomocy można znać historię każdego z nich? Chociaż wydaje się to niemożliwe, to nic bardziej mylnego. Właśnie dlatego powstał projekt „Bliżej ubogich”.
Zaczęło się od pytań osób z zewnątrz „A czy siostry w ogóle wiedzą, komu pomagają?”. Później był pomysł na to, by rzeczywiście dowiedzieć się czegoś więcej o historii życia potrzebujących. Następnie odbyły się indywidualne spotkania przychodzących do jadłodajni z siostrami, których owocem jest projekt „Bliżej ubogich”. Dzięki niemu każdy potrzebujący ma swój kod qr. „Teraz widzimy, kto jak często przychodzi do jadłodajni, a jeśli nie ma go dłużej, to możemy pójść do niego i sprawdzić, co się dzieje” – wyjaśnia elżbietanka siostra Józefa Krupa.
600 rozmów w cztery oczy
Jadłodajnia w Poznaniu prowadząca przez siostry elżbietanki codziennie przygotowuje 600 porcji posiłków dla osób, które się w niej pojawiają. Oprócz tego wiele z nich zabiera także jedzenie na wynos dla kogoś, kto na przykład się rozchorował lub akurat nie może przyjść. W sumie daje to więc 900 porcji dziennie.
„Przychodzi do nas coraz więcej osób. Wśród nich są osoby bezdomne, starsze, kobiety w ciąży oraz dziewięćdziesięciu czterech uchodźców z Ukrainy. Ale przede wszystkim są to osoby, za którymi kryje się historia ich życia. Obserwując jednak, że jest ich coraz więcej, zaczęłyśmy się niepokoić i coraz bardziej zastanawiać, jaka jest historia naszych potrzebujących, gdzie mieszkają, co wpływa na to, że ich losy potoczyły się tak, a nie inaczej. I właśnie dlatego wpadłyśmy na pomysł stworzenia projektu „Bliżej ubogich”, bo nie chcemy, by ci, którym pomagamy czuli się anonimowi” – opowiada siostra Józefa.
Mając gotowy pomysł, elżbietanki szybko przystąpiły do jego realizacji. Najpierw odbyły się rozmowy z jednym z księży, z panem Bartkiem oraz z panem Grzegorzem, by ustalić, czy w ogóle uda się stworzyć program, w ramach którego każdy ubogi otrzyma kartę z kodem qr, która dostarczy siostrom informacji o tym, jak często przychodzi do jadłodajni jej właściciel. Następnie przez około dwa miesiące siostry spotykały się w cztery oczy z każdą osobą po kolei i prowadziły z nimi indywidualne rozmowy dotyczące ich historii oraz obecnej sytuacji życiowej.
„Dzięki temu udało nam się spisać również ich dane i dzisiaj każdy ubogi nie jest dla nas tylko jednym z wielu, a osobą, której imię i nazwisko jest nam znane. Oprócz tego znamy też oczywiście historie potrzebujących, które niejednokrotnie chwytały nas za serce. Okazuje się, że warunki mieszkaniowe niektórych są w naprawdę opłakanym stanie, a wielu osobom po zapłaceniu wszystkich rachunków nie zostaje na przeżycie więcej niż trzydzieści złotych” – dodaje elżbietanka.
A jak sam pomysł indywidualnych rozmów przyjęli ubodzy? „Z radością. Ucieszyli się. Wręcz nie mogli się nagadać, bo ktoś wreszcie chciał ich wysłuchać. Mówili nawet, że takie spotkanie w cztery oczy z nami to dla nich ukojenie i potwierdzenie, że nie są anonimowi, że nie są sami. Ta karta z kodem qr to też dla nich takie poczucie, że ktoś o nich myśli i że chce się o nich troszczyć. Mają także dzięki niej poczucie większego bezpieczeństwa”.
Niezauważalni
Dzięki przeprowadzonym rozmowom elżbietankom udało się również dowiedzieć, że potrzebujący przychodzący do jadłodajni to przede wszystkim osoby w wieku od 63 do 69 lat, 2% ubogich ma pomiędzy 82 a 92 lata, a 1% – 92 a 98 lat. Wielu z nich żyje samotnie. Dlatego w planach siostry mają także stworzenie wolontariatu domowego.
„Jeśli dzięki karcie z kodem qr dowiemy się, że ktoś nie przychodzi do nas na przykład przez dwa tygodnie, wówczas wolontariusz będzie mógł do niego pójść i dostarczyć gorącą zupę czy kanapkę. Wszystko po to aby iść jak najgłębiej z Ewangelią do ubogich i potrzebujących. Pan Jezus był przecież nieustannie otoczony chorymi, ubogimi i ludźmi, których mało kto zauważał, ale on ich zawsze dostrzegał. My na jego wzór chcemy robić tak samo – wsłuchiwać się w ludzkie historie i pomagać im każdego dnia” – mówi siostra Józefa.
>>> Poznań: elżbietanki pomagają uchodźcom. Do pomocy przyłączają się osoby w kryzysie bezdomności
Ponadto poznańskie elżbietanki mają zamiar w dawnym poszpitalnym budynku znajdującym się nieopodal nich otworzyć Centrum Pomocy Ubogim. Dzięki temu potrzebujący nie będą musieli już stać w deszczu, mrozie i w śniegu czekając na posiłek, lecz będą mogli wejść do środka, gdzie znajdą się również poradnie psychologiczne, prawne czy też fryzjer.
„Już teraz widzimy, że coraz więcej ludzi korzysta z oferowanych przez nas porad psychologicznych oraz z pomocy kapłana. W każdą środę przychodzi do nas ksiądz, a w pierwsze soboty miesiąca gromadzimy się, żeby oddawać się w opiekę różańcową Maryi i muszę przyznać, że wtedy nasza kaplica naprawdę pęka w szwach. Widać, że ludzie szukają pomocy i wierzą, że Pan Bóg nie zostawi ich w tym trudnym momencie. Warto też dodać, że podczas jednej dziesiątki różańca modlimy się za kapłanów oraz za siostry zakonne. Może i bezdomni są czasem niezauważalni, ale otaczają Kościół modlitwą” – relacjonuje zakonnica.
Przede wszystkim człowiek
Moja rozmówczyni była jedną z sióstr, które przeprowadzały rozmowy z ubogimi i – jak sama wskazuje – te spotkania poruszały ją tak bardzo, że trudno było jej nawet po nich zasnąć. „Cały czas myślałam o tych ludziach. Chwytało mnie za serce, kiedy opłakiwali swoją trudną i beznadzieją sytuację. Poza tym bardzo otwierali się też w kwestii relacji z innymi, na przykład z córką, którą nawet nie interesuje, jak radzi sobie jej matka i czy w ogóle żyje. Te rozmowy tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, jak ważne jest to, że przychodzący do naszej jadłodajni mają też możliwość rozmowy z psychologiem oraz z kapłanem. Teraz jeszcze bardziej widzimy, jak bardzo jest to potrzebne. Poza tym codziennie o godzinie 10 rozważamy wspólnie Słowo Boże, żeby to nasze cierpienie, naszą codzienność i nasz trud przeżywać wspólnie z Panem Bogiem”.
Zarówno potrzebujący, jak i siostry są również niezwykle wdzięczni za pomoc i za wsparcie wszystkim wolontariuszom: „Kiedy już się położę wieczorem, to zawsze mówię, że chciałabym przekazać moje łzy wdzięczności wszystkim ludziom, którzy ofiarują nam swój czas, smarują dziennie 1500 kanapek i wspierają nas finansowo. Zawsze też podczas mszy świętej za wolontariuszy, darczyńców oraz naszych kanapkowiczów proszę Boga o obfite łaski dla nich, bo pomaganie bezinteresownie ubogim to naprawdę wielka rzecz” – przyznaje siostra.
I jak na koniec naszej rozmowy podkreśla elżbietanka – potrzeba mieć nadzieję, że osób o dobrym sercu nigdy nie zabraknie. „Bo ubodzy byli i wciąż będą. Ale w naszym społeczeństwie potrzeba jeszcze dużo czasu, zanim większość zrozumie, że ten ubogi człowiek przychodzący do nas i proszący o pomoc, to przede wszystkim jest człowiek”.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |