Zdjęcie poglądowe – protest w Boliwii/fot. PAP/EPA/LUIS ANGEL REGLERO

Boliwia: krzyk i kara śmierci

Boliwia zachwyca swoim urokiem. W jednym dniu, przy naprawdę dobrym połączeniu komunikacyjnym (o które tutaj bardzo trudno), można doświadczyć i zimy, i lata. Ivirgarzama znajduje się na wysokości ok. 600 m n.p.m., jest to miejscowość położona w typowym tropiku, gdzie nawet w porze deszczowej, którą mamy obecnie, jest gorąco i duszno.   

Jednak nie wszystko w Boliwii jest piękne i proste. Doświadczyłam tego dość mocno w jedną z ostatnich niedziel. Rozpoczęłam pracę jako zakrystianka i katechetka w nowym miejscu. To miała być moja pierwsza niedziela „w pracy”. Podczas porannych modlitw dochodziły do nas w kaplicy dość dziwne krzyki. Przyznaję, że nie do wszystkich odgłosów w tropiku już przywykłam, nie wszystkie też poznaję. Ten krzyk postanowiłam sprawdzić. 

>>> Boliwia: pora na karnawał [+GALERIA]

Palo santo 

Widok, który ujrzałam, trudno opisać. Mężczyzna przywiązany drutami do słupa. Połowa jego twarzy zalana krwią. Widać, że cały mocno pobity. Krzyczał i prosił o pomoc. Wokół taksówkarze na swoich motorach (moto-taxi) przejeżdżający obok, wyzywający i naśmiewający się z tego człowieka. Było jasne, że to oni są odpowiedzialni za jego skrępowanie i obecny stan. Gdy zapytałam jednego z nich, co się stało, odparł prosto i rzeczowo: „Ukradł motor, jest sobie winny”. Zrozumiałam, że o więcej mam nie pytać. Więc podeszłam do kogoś innego. Usłyszałam, że złodziei czeka tutaj jedna kara – śmierć na tak zwanym „palo santo”, czyli drzewie, które porośnięte jest lekkimi kolcami. Gdy człowiek dotknie tego drzewa, wychodzą z niego mięsożerne mrówki, które zjadają człowieka. Kiedyś paliło się ludzi żywcem na placu centralnym, jeszcze kilka lat temu. Pytałam więc miejscowych, jak można mu pomóc. Okazuje się, że czasem policji udaje się go przechwycić. Czasem. 

Palo Santo/fot. FABIAN KRONENBERGER/Flickr (CC BY-ND 2.0)

Współwinny 

Samemu lepiej się nie mieszać, gdy człowiek nie chce być kolejnym, którego spotka taki los. Osobę, która chce udzielić pomocy, zaczyna się traktować jako współwinną, czeka ją taka sama kara. Przez moją głowę przebiegało tysiące myśli, gdy ludzie idący do kościoła postanowili mnie stamtąd odciągnąć. Widzę jego twarz, widzę twarz osób, które przechodziły obojętnie. Usłyszałam, że takie sytuacje to tutaj chleb powszedni. Odgłosy wystrzałów, które czasem słyszałam ogłaszają, że albo gdzieś obchodzi się jakąś rocznicę (szkoły, sklepu) albo, że właśnie znaleźli złodzieja. Pamiętam Ewangelię, która była czytana w tym dniu. Słowa: „Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa”. Dzisiaj szczególnie proszę o modlitwę, by znaleźć „sposób”, Jego sposób, na zaprzestanie takich praktyk w Boliwii. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze