Fot. archiwum prywatne

Polska misjonarka: dzieci w Boliwii nie mają łatwo

W Polsce czerwiec kojarzy się z Dniem Dziecka, często też z pierwszą Komunią świętą. W Boliwii jest jednak trochę inaczej. Tutaj Dzień Dziecka obchodzi się 12 kwietnia, a pierwszą Komunię przyjmuje się w zależności od momentu rozpoczęcia katechez.

Pracuję w dwóch parafiach: San Gerardo i Bożego Miłosierdzia w miejscowości Sivingani. W obu parafiach pierwsze Komunie odbywają się w różnych terminach. W pierwszej dzieci przyjmują po raz pierwszy do swoich serc Pana Jezusa zawsze w niedzielę po Bożym Ciele. Natomiast w drugiej w tym roku przyjmą Komunię w okolicach października bądź listopada. Dlaczego? Księża różnie otworzyli kościoły na katechezy po pandemii, jest to też spowodowane zmianą proboszczów. Zmiany te tutaj dokonują się w czasie letnim, czyli w styczniu.

>>> Boliwia moimi oczami

Dzieci w Boliwii

Sytuacja dzieci nie jest tu łatwa. Z powodu braku tzw. urlopu macierzyńskiego matki idą do pracy już po 3 miesiącach po porodzie. Jeżeli w domu znajduje się starsze dziecko, może mieć np. 8-9 lat, to ono często przejmuje opiekę nad swoim młodszym rodzeństwem. W większości rodziny tutaj są niepełne, dziecko zazwyczaj wychowuje samotna matka, która często nie może liczyć na wsparcie rodziny. Dlatego też prowadzimy Dom Samotnej Matki w Cochabambie – Centrum Jana Pawła II. Obecnie odpowiada za to miejsce s. Teresa. Przychodzące tutaj kobiety mogą uzyskać pomoc dla siebie i dla swoich dzieci.

Fot. archiwum prywatne
Fot. archiwum prywatne

Przygotowanie do pierwszej Komunii świętej

Dzieci przygotowują się do tego ważnego dnia przez cały rok. Katechezy odbywają się w salkach katechetycznych na terenie kościoła parafialnego. W Boliwii religia nie odbywa się w szkołach. Dzieci uczą się podczas zajęć szkolnych w większości o Madre Tierra (Matce Ziemi). Często, gdy zadaję pytania o to, kto jest większy – Bóg czy Matka Ziemia – nie znają odpowiedzi. Katechezy odbywają się w soboty lub w niedziele, w zależności od możliwości katechetów i uczniów. Obecnie nie przygotowuję dzieci i młodzieży do przyjęcia sakramentów. Moja praca katechetyczna polega na wygłaszaniu 20-30 minutowych pogadanek w dwóch szkołach, korzystając z uprzejmości dyrekcji i nauczycieli. Tematy, które przygotowuję, mają ukazać najważniejsze prawdy wiary. Dzieci uczące się w tych szkołach wyznają różne religie. W jednej klasie mogę spotkać dzieci należące do pięciu różnych religii. W regionie, w którym uczę, większość mieszkańców stanowią protestanci.

Fot. archiwum prywatne
Fot. archiwum prywatne

Rocio i Marco

Pozwolę sobie opowiedzieć krótką historię, którą mogłam przeżyć podczas mojej posługi już tutaj, w Cochabambie. Podczas mszy świętej zwróciłam uwagę na pewną dziewczynę, która razem ze swoją siostrą i bratem przychodziła w każdą niedzielę na mszę świętą. Taka systematyczność praktyk religijnych nie jest tutaj częstym widokiem. Ludzie zazwyczaj przychodzą do kościoła wtedy, gdy mają zamówioną intencję mszy świętej.  Po krótkiej znajomości dowiedziałam się, że ani ona, ani jej brat (oboje byli już mocno po dwudziestce) nie byli u pierwszej Komunii świętej. Zapisałam ich więc na katechezy dla dorosłych w parafii. Grupa jednak się nie utworzyła. Było mi ich bardzo żal. Postanowiłam zapytać o taką możliwość w drugim kościele, w którym też pracuję. Okazało się, że ksiądz, jeśli ich przygotuję, bez problemu zgodzi się udzielić im sakramentu.

Fot. archiwum prywatne

Wzięliśmy się do intensywnej pracy. Katechezy odbywały się u nas w klasztorze. Trudno było znaleźć odpowiedni czas, ale się udało, choć wiele osób mi mówiło, że lepiej zaczekać, aż uzbiera się większa grupa. Ja jednak postanowiłam zgodnie ze swoimi zasadami, że liczy się pojedynczy człowiek, a nie tłumy. Jak wielkie było moje zaskoczenie, gdy dowiedziałam się, że Rocio ma urodziny 17 czerwca we wspomnienie naszego założyciela św. Brata Alberta, a jej brat 20 sierpnia – w dniu urodzin św. Brata Alberta.

Fot. archiwum prywatne

Dla mnie osobiście było to potwierdzenie, że dokonałam słusznego wyboru. Bo Brat Albert zawsze widział człowieka w człowieku. Nie szukał tłumów. Walczył o konkretnego człowieka i ja pragnę iść jego śladem.

Galeria (12 zdjęć)
Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze