Kamerun: pielgrzymka z Maryją

Nasze życie jest pielgrzymką do Domu Ojca. Ta myśl towarzyszy mi po zakończonej 10 grudnia pielgrzymce Legionu Maryi do Ndokayo.  

Diecezjalne pielgrzymki ku czci Maryi Niepokalanie Poczętej są organizowane co roku w okolicach 8 grudnia, i mają już prawie 12–letnią tradycję. Co roku Regia Legionu w Bertoua wybiera inne miejsce w diecezji na cel pielgrzymki.  Chodzi o to, aby ułatwić świętowanie legionistom z różnych miast i wiosek.  W zeszłym roku pielgrzymowaliśmy do Djang – oddalonego od nas o 340 km.  Udało nam się zorganizować i trzema małymi busami pojechaliśmy na drugi koniec diecezji. W tym roku wybrano Ndokayo, które jest znacznie bliżej, bo tylko 90 km od Garoua Boulai. Postanowiliśmy pokonać większość trasy pieszo. Od rana 7 grudnia zwoziłam pielgrzymów z drugiego krańca naszej parafii, aby o godzinie 10 wyruszyć z Badan w kierunku Ndokayo. Na każdy dzień przypadało po około 25 km, czyli mogliśmy maszerować bez większego pośpiechu, modląc się i śpiewając po drodze. Wielkie było nasze zdziwienie, gdy wieczorem, po dotarciu do Nandoungue, miejsca naszego pierwszego odpoczynku, zaczął padać deszcz. Coś niesamowitego i niespotykanego, gdyż już od miesiąca trwa u nas pora sucha! Ludzie odczytali to jako błogosławieństwo z nieba, że w wigilię święta Niepokalanego Poczęcia spadł deszcz.  

pielgrzymka-w-kamerunie-9

Pielgrzymka Legionu Maryi, fot. s. Tadeusza Frąckiewicz

Błogosławieństwo Boga i łaski spływające z rąk Maryi było nad nami następnego dnia. Byliśmy może jakieś 10 km od następnego postoju, gdy „z niczego” zaczął znowu padać deszcz. Ponieważ nie było żadnej ciemnej chmury, każdy z nas myślał, że to jakieś zgubione w przestworzach krople, a tu nagle rozszalał się wiatr. Podniósł on wyschnięte liście i suche patyki i zaczął nimi „chłostać” pielgrzymów! Żal mi było szczególnie starszych, schorowanych ludzi, którzy zostawali w tyle, bo co silniejsi i młodsi prawie biegiem zdążali do celu. Zaczęłam szybko samochodem zbierać tych ludzi i zwozić do wioski Sabal, gdzie czekał na nich gorący posiłek. Kiedy przywiozłam ostatnią grupę pielgrzymów i weszłam do kaplicy, byłam zdziwiona niesamowitą radością i entuzjazmem ludzi, którzy śpiewali i tańczyli razem z mieszkańcami wioski.

Pielgrzymka Legionu Maryi, fot. s. Tadeusza Frąckiewicz

Pielgrzymka Legionu Maryi, fot. s. Tadeusza Frąckiewicz

Tańcom nie było końca i rozgrzali się solidnie po tej deszczowej zawierusze. To mi się bardzo podobało! I choć byli całkowicie przemoczeni (a ja zawiozłam ich bagaże już rano do następnego postoju, więc nie mieli ubrań na zmianę), po posiłku poderwali się do marszu i szli jeszcze 5 km, aby móc się przebrać i włożyć suche ubrania.

Bałam się, że następnego dnia będzie długa kolejka po tabletki na przeziębienie, ale ku mojemu zdziwieniu, nie było nikogo. Ludzie potraktowali czyli deszcz w grudniu jako coś wyjątkowego otrzymanego od Boga i Maryi. Nie przeszkodziło im to zupełnie w radosnej atmosferze przeżywać wieczorów wokół ogniska, gdzie śpiewali i tańczyli do późnych godzin nocnych. To zawsze ja „wysiadam” jako pierwsza na takich wieczorach. Nie daję rady dłużej trwać i zwyczajnie „dezerteruję”, idąc spać.

Pozostali zostają i tańczą dalej. Następnego dnia o 6.30 była Msza św., a potem znowu cały dzień marszu, cztery części różańca, śpiew i animacja. I kolejny wieczór przy ognisku. Tak jest i tak będzie. Nie próbuję tego zmieniać. Jeden z naszych proboszczów stwierdził, że ludzie z naszych wiosek lubią pielgrzymki, bo to jedyna forma wzajemnych odwiedzin i wspólnego świętowania poza tradycyjnymi zgrupowaniami  pogrzebowymi. To dla nich wielka radość, że mogą zatrzymywać się w innych wioskach, spotykać znajomych i świętować. Dajemy im tę możliwość, której z powodu biedy i braku środków nie mogliby realizować. Jestem pewna, że takie dni pomagają ludziom także wzrastać duchowo. Mają możliwość modlitwy, spowiedzi, codziennej Mszy św. i dwóch konferencji dziennie. Ofiarowują  trudy  drogi za swoich bliskich. 

Pielgrzymka Legionu Maryi, fot. s. Tadeusza Frąckiewicz

Pielgrzymka Legionu Maryi, fot. s. Tadeusza Frąckiewicz

Jest jeszcze inny pozytywny aspekt tych dni. Mijane wioski organizują się i częstują nas posiłkiem, co najczęściej jest wielkim poświęceniem. W niektórych wioskach mieszka tylko kilka rodzin katolickich, które przyjmują grupę ponad dwustu osób! I robią to z radością! Im biedniejsi, tym więcej życzliwości i wspaniałomyślności w obdarzaniu.  

Maryja najpełniej oczekiwała Jezusa, dlatego pielgrzymka ku Jej czci jest bardzo dobrym przygotowaniem do celebrowania świąt Bożego Narodzenia. Bóg się rodzi, moc truchleje, a w sercach nas wszystkich powinna panować ogromna radość – Jezus jest z nami! 

Pielgrzymka Legionu Maryi, fot. s. Tadeusza Frąckiewicz

Pielgrzymka Legionu Maryi, fot. s. Tadeusza Frąckiewicz

Wszystkim moim przyjaciołom, którzy wspaniałomyślnie pomagają nam i tworzą silne zaplecze misyjne, chcę życzyć wielkiej radości Bożej i entuzjazmu w głoszeniu tej wspaniałej prawdy – Jezus jest między nami i nas kocha! Niech Nowonarodzony Jezus podniesie swoją rączkę i was błogosławi! 

 Z wdzięczną modlitwą,

 

Galeria (12 zdjęć)

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze