Foto: S. KLARA MAJCHER OP

Kamerun. U uzdrowicieli [MISYJNE DROGI]

Jedni poszli z rodziną w pole do lasu, aby mieszkać w szałasie i tak przetrwać niebezpieczny czas.

Pozdrawiam z naszej misji w Mokolo, położonej na południowym wschodzie kraju na peryferiach liczącego 170 tys. mieszkańców miasta Bertoua. Zgromadzenie Sióstr Św. Dominika założyło tutaj 24 lat temu Katolicki Ośrodek Zdrowia św. Jana Pawła II. Pracuję tutaj z s. Michaelą, która jest dentystką, oraz z 12 Kameruńczykami (położne, pielęgniarki, diagności laboratoryjni, pomoce pielęgniarskie). Mamy pod opieką rejon liczący ponad 27 000 ludzi, żyjących w skromnych i trudnych warunkach w 6 dzielnicach miasta i w 2 wioskach. Domy na ogół są z ziemi, brak bieżącej wody, często trzeba po nią chodzić do źródła. Prąd jest czasem i tylko w mieście, nie we wszystkich domach. Koronawirus dotarł do nas, gdy mieliśmy już w naszym województwie 3 inne epidemie: polio (czyli choroba Heinego-Medina), małpiej ospy i odry. Wszystkie te choroby są zakaźne i mogą prowadzić do śmierci. Zagrożeniem są też inne ciężkie i częste choroby, takie jak np. malaria, która nadal jest tutaj główną przyczyną zgonów. Pierwszy zakażony koronawirusem przyleciał samolotem z Francji na początku marca i natychmiast zostały wprowadzone liczne ograniczenia. Natomiast pierwszy przypadek w naszym mieście został potwierdzony miesiąc później (8 kwietnia). Początkowo badania na SARS-CoV-2 wykonywano tylko w stolicy, później zaopatrzono w testy szpitale w większych miastach. Władze państwowe i lokalne opracowały strategię przeciwdziałania epidemii: zamknięte zostały szkoły i wiele zakładów pracy, prowadzi się odkażanie miejsc
publicznych, we wszystkich miejscach użytku publicznego zainstalowane zostały zbiorniki z wodą do mycia rąk, obowiązuje noszenie maseczek, barierom policji i żandarmerii przy drogach towarzyszą pracownicy służby zdrowia mierzący temperaturę (dużym, elektronicznym termometrem) wszystkim podróżującym – wychwytują potencjalnych chorych. Dość długo liczba chorych w naszym mieście była mała. Część ograniczeń została stosunkowo szybko zniesiona w całym kraju (głównie te dotyczące barów i środków transportu), wtedy liczba zachorowań zaczęła wzrastać.
Niestety, dwóm chorym osobom udało się uciec ze szpitali w stolicy i przybyć do Bertoua w poszukiwaniu pomocy u czarownika. Utrwalony przez wieki sposób myślenia – wiara w zdolności szamana – jest nadal obecny. Spontanicznie, w razie choroby lub śmierci kogoś, wielu ludzi myśli, że jest to skutek czarów i często szuka się winnego. Brak im świadomości, że mogą zarazić wiele osób przez takie zachowanie.

Foto: S. KLARA MAJCHER OP

Aktualnie w naszym mieście jest już ponad 300 chorych na Covid-19, siedmiu zarażonych koronawirusem zmarło. Wśród zakażonych znalazło się wielu pracowników służby zdrowia. Jest ponad 1000 osób, które miały kontakt z chorymi i muszą zostać w domu w izolacji. Ośrodki zdrowia z danego terenu są odpowiedzialne za codzienne doglądanie ich i obserwowanie, czy nie pojawiły się objawy Covid-19. Mamy zająć się też odkażaniem domów dotkniętych przez tę chorobę. Na szczęście mamy współpracowników z wiosek i dzielnic, którzy są szkoleni i są pośrednikami między ośrodkiem zdrowia i ludnością. To również oni pomagają nam w sprostaniu tym wyzwaniom. Reakcja ludzi na epidemię jest różna. Jedni poszli z rodziną w pole do lasu, aby mieszkać w szałasie i tak przetrwać niebezpieczny czas. Inni boją się wyjść z domu, boją się nawet pójść do ośrodka zdrowia, by leczyć inne dolegliwości. Zrozumiałe jest, że gdy do jednego ze szpitali zaczęto przyjmować chorych na Covid-19, to inni pacjenci zaczęli z niego uciekać. Niektórzy niedowierzają, że choroba jest groźna. Mówią, że z powodu zwykłej grypy zabierają ludzi do szpitala. Niektórzy wolą się ukryć w domu, by nie być „uwięzionym” w szpitalu. W naszym szpitalu regionalnym przeznaczony został dla tych chorych jeden budynek, ale wnet się zapełnił. Wielu chorych leczy się w domach. Władze miasta chciały umieścić chorych w jednym z państwowych ośrodków zdrowia, ale uległy protestom mieszkańców i teraz przygotowują inne pomieszczenia. Szpitale musiały zreorganizować obsługę – zwykle chorych w szpitalu żywi i pielęgnuje rodzina, teraz stało się to niemożliwe.

S. KLARA MAJCHER OP

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze