Kazachstan. Rahmet znaczy dziękuję

Niewielu szczęściarzy może powiedzieć, że ich zajęcie jest tym wyśnionym. Tymczasem misjonarz postanowił znaleźć się w krajobrazie i wśród ludzi, których zapamiętał z pewnego snu.

Przyjechałem tu pod wpływem modlitwy i rozeznawania. Pracując w Polsce, miałem poczucie, że jeszcze nie do końca jestem na swoim miejscu i dlatego zacząłem pytać Boga, do czego mnie zaprasza. Miałem kiedyś taki sen, w którym widziałem step i góry. Wiele lat nie rozumiałem, co to znaczy. Kiedy już byłem w Centrum Formacji Misyjnej, przygotowując się do wyjazdu, wpisałem w przeglądarkę internetową hasło: „Kazachstan zdjęcia” i… jako pierwsze wyskoczyło mi zdjęcie, które miałem we śnie wiele lat wcześniej. Zrozumiałem, że Pan Jezus mnie tam zaprasza.
Przyjechałem do Kazachstanu pod koniec sierpnia 2014 r. Od razu abp Tomasz Peta skierował mnie do posługi w parafii pw. św. Józefa w Makińsku. Parafia – jak na Kazachstan – nie najmniejsza: kilkadziesiąt osób. Dużo bardzo biednych dzieci, często z rodzin patologicznych. Rano o siódmej msza św., temperatura na dworze –25 stopni C, przychodzi jedna z naszych parafianek i mówi: „dzisiaj trochę chłodniej”. Pani Wanda, w dostojnym już wieku, pochodząca z Warszawy, pojechała kiedyś do Kazachstanu szukać lepszego życia. W kościele w zimie modliliśmy się tylko w niedzielę, bo za zimno. Obecnie pracuję w parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Lisakowsku. W tym roku mija czwarty rok mojej posługi w tym trzydziestotysięcznym mieście. Parafian jest około 50, różnych narodowości: Polaków, Niemców, Ukraińców, Białorusinów, Kazachów, Tatarów i innych.


W Kazachstanie żyje ponad sto różnych narodowości. Kraj ogromny, osiem razy większy od Polski. Do katedry mam, bagatela, 900 km. Kraj jest generalnie muzułmański, ale są też wyznawcy innych religii. Katolików jest mniej niż 1%, prawosławnych 25%, muzułmanów ok. 70%. Jesteśmy zdecydowaną mniejszością. Państwo jest areligijne, więc nie ma nauczania w szkołach jakiejkolwiek religii, nie można zorganizować procesji Bożego Ciała na ulicach miasta, tylko na terenie kościelnym. Z drugiej strony państwo odnosi się z szacunkiem do wszystkich religii i do nas także. Na święta państwowe są zaproszeni zawsze muzułmański mułła, kapłan prawosławny i ksiądz katolicki. Islam w Kazachstanie jest bardzo pokojowy i przyjazny. Ja sam nie jeden raz spotykam się z muzułmanami, żeby np. pograć w piłkę nożną. Od sierpnia 2017 r. pomagają mi w pracy duszpasterskiej siostry ze Zgromadzenia Najświętszej Rodziny z Nazaretu. Prowadzą katechezę dla dzieci, animują śpiewy w kościele, dbają o kościół, prowadzą duszpasterstwo rodzin. Szczególnie są obecne na spotkaniach tzw. „matek w modlitwie” i w wielu osobistych spotkaniach z parafianami. Pogoda w Kazachstanie to jest wyzwanie! Latem temperatury do +50 stopni C, zimą do –40 stopni C. Zima trwa pół roku. Burany – burze śnieżne to nie nowina dla misjonarza w północnej części Kazachstanu. Klimat jest kontynentalny. Prawie w ogóle nie ma lasów tylko step, step, step. Rdzenni mieszkańcy podchodzą z wielkim szacunkiem do wszystkich duchownych, bardzo szanują rodzinę, a szczególnie najstarsze pokolenie. Jechałem kiedyś autobusem miejskim w dużym mieście Kokczetawie. W autobusie młodzież w wieku nastoletnim. Przystanek, wchodzi jedna starsza osoba. Wszyscy młodzi, jak na baczność wstają i już nie siadają. Bardzo starają się kultywować swoje rodzime, kazachskie tradycje. Język kazachski wywodzi się z rodziny języków turskich. Brzmi trochę jak arabski. Nam, Europejczykom, trudno się go nauczyć, ale rdzennym mieszkańcom jest bardzo miło, kiedy w taksówce czy w sklepie podziękuję w ich języku: rahmet.

ks. Tomasz Dadek

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze