Krym. Szukamy tego co łączy [MISYJNE DROGI]

Na Krymie zmagającym się ze skutkami niedawnego konfliktu zbrojnego garstka pozostałego duchowieństwa stara się otaczać opieką tych, co trwają przy wierze przodków i prowadzić dialog ekumeniczny. To ostatnie udaje się bardzo dobrze.

Można powiedzieć, że na Krymie niczego nie brakuje. Nie ma problemu z dostępem do środków czystości czy artykułów pierwszej potrzeby. Zwłaszcza latem, kiedy sprzedawane są owoce i warzywa uprawiane lokalnie, na miejscu. Największym problemem są jednak ceny. Wszystko jest bardzo drogie. Ludzie kupują na bazarach, gdzie jest trochę taniej, choć i tak nie mogą sobie pozwolić na zbyt wiele. Realizowanych jest sporo projektów – buduje się drogi, poprawia infrastrukturę, przez co powstaje sporo miejsc pracy. Większość ludzi ma pracę, ale pensje są dość niskie. Zarobki są
krymskie, a ceny niestety moskiewskie. To nasza rzeczywistość. Mimo wszystko ludziom tutaj jest wszystko jedno, jaka administracja nimi zarządza – rosyjska czy ukraińska. Chcą tylko pokoju, a nie wojny. Póki co jest spokojnie. Niektóre rodziny są co prawda podzielone ze względu na upodobania polityczne, ale nie ma żadnych prześladowań. Ukraińcy mogą czuć się szanowani. Ukraiński
jest jednym z języków urzędowych. Odprawiamy także Msze św. w tym języku. Pracuje tutaj około dwunastu księży. To niewielu, bo przecież wcześniej było ich znacznie więcej. Mamy jednak związane ręce. Obcokrajowców na razie nie możemy zaprosić ze względu na sprawy wizowe. Wiza turystyczna niestety nie upoważnia do odprawiana Mszy św. Pracujemy nad tym, żeby państwo pomogło w rozwiązaniu tej sytuacji. Od wielu lat funkcjonuje u nas rada międzywyznaniowa „Pokój darem Bożym”, która zrzesza przedstawicieli wszystkich wyznań. Kilka razy w roku odbywają się spotkania i wspólne modlitwy. W ramach tej rady ustalamy, jakie są nasze oczekiwania i prośby wobec rządu rosyjskiego. Przekazujemy je parlamentarzyście, licząc na to, że uda się usprawnić naszą pracę. Dialog istnieje również na poziomie zwykłych wiernych.


Katolicy są otwarci na wszystkich. Utrzymujemy przyjazne relacje z luteranami – razem się modlimy i szukamy tego, co nas łączy. Uciekamy od tego, co dzieli. Bardzo brakuje jedynie poczucia sprawiedliwości. Ludzie narzekają na korupcję, przestrzegania prawa własności, sprawy mieszkaniowe, choć nowe władze starają się to wyeliminować. Wszystkie te kwestie muszą zostać uporządkowane prawnie, co spotyka się z krytyką, bo wiadomo, że w urzędach są kolejki, a każdy chce załatwić swoją sprawę jak najszybciej. Przed konfliktem Krym utrzymywał się głównie z turystyki. Turystów było bardzo dużo. Przyjeżdżali nawet ministranci czy harcerze z polskich parafii oblackich. Teraz to się zmieniło. W ubiegłym roku były śladowe ilości – ludzie z Ukrainy i innych krajów bali się tutaj przyjeżdżać. Poza tym komunikacja jest bardziej utrudniona. Dawniej wszystkie połączenia były bezpośrednie i łatwe. Teraz podróż na Krym wiąże się z przekraczaniem granicy, co zawsze oznacza dodatkowy stres, bo nie zawsze jest to proste. Modlimy się o powstawanie kościołów i kaplic. Chodzi nam o godne miejsce do spotykania się na modlitwie. Chcielibyśmy, żeby Cerkiew przestała traktować nas, jako konkurencję. To pozwoli pewnym projektom pójść do przodu. Będzie można więcej zrobić dla Pana Jezusa. Brak dialogu zawsze wstrzymuje.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze