Alejandro Ernesto/PAP/EPA

Kuba. Czas wielkiej ciszy [MISYJNE DROGI]

Po śmierci Fidela Castro życie na Kubie zamarło, a muzyka przycichła. Policja bardzo gorliwie pilnowała, żeby nikt i nic nie zakłóciło dziewięciodniowej żałoby narodowej.

Już trzeci dzień na Kubie trwa żałoba narodowa po śmierci wieloletniego przywódcy, Fidela Castro Ruz, który zmarł w nocy 25 listopada. Ta żałoba wyraża się w różne sposoby. Najbardziej widocznym, a raczej słyszalnym, jest cisza. Tym bardziej odczuwalna w Guisie, dlatego że akurat mieszkańcy świętowali zwycięską „Batalia de Guisa” – bitwę o miasto w dniach 26–30 listopada 1958 r., którą osobiście dowodził El Comendante. W tych dniach odbywa się „Semana de Cultura” – święto rolników i rzemieślników, coś podobnego do naszych dożynek. Cały tydzień trwają akademie, podczas których wspomina się Fidela Castro i jego zwycięski pobyt w Guisie oraz prezentacje rękodzieła i płodów rolnych, a długo w noc koncerty i dyskoteki. Tym razem jednak w trakcie koncertu lokalnych zespołów na głównym placu ogłoszono wiadomość o śmierci El Comendante i wszystko w jednej chwili umilkło. Tak jest i będzie przez dziewięć dni narodowej żałoby. Cisza jest tym bardziej przejmująca (i dotyczy to również i innych miast Kuby – rozmawiałem ze znajomymi z kilku), że z ruchu samochodowego wyłączony został plac i park centralny, aby umożliwić obywatelom złożenie podpisu w księdze kondolencyjnej i organizować okolicznościowe akademie dla uczniów i pracowników różnych zakładów – każdego dnia dla kogoś innego. Policja pilnuje porządku. Są bardzo widoczni. Za zakłócenie ciszy żałoby grożą mandaty. Dostali je m.in. kierowcy bici-taxi (rodzaj kubańskich riksz), za odtwarzanie muzyki dla klientów. Zapłacili mandaty w wysokości około trzech miesięcznych pensji – zarówno kierowcy, jak i przewożone osoby, „bo powinny upomnieć kierowców” – jak wyjaśnili im policjanci. Na terenie całej Wyspy obowiązuje również prohibicja – w żadnym sklepie nie można kupić alkoholu. W telewizji nieprzerwanie puszczane są filmy fabularne i dokumentalne o życiu Fidela Castro i rewolucji, a w przerwach kolejne dziesiątki i setki osób wysławiają „wielkie czyny”, „dalekosiężną myśl”, „wyjątkowe cechy charakteru”, „wspaniały zmysł przywódczy”…

Alejandro Ernesto/PAP/EPA

Na ulicy jest różnie. Niektórzy płaczą po stracie El Comendante, inni odetchnęli z ulgą (choć w zaciszu własnych domów), ale zdecydowana większość – jak jest nauczona – poddaje się decyzjom władz partii czy zarządzeń władz miejskich czy przełożonych w pracy. Jak trzeba się smucić, to trzeba… Inna strona żałoby: jeszcze tej samej nocy, 25 listopada, kiedy zmarł Fidel Castro i następnego dnia aresztowano opozycjonistów, a ich domy są pod ciągłą obserwacją tajnej policji. Dowiedziałem się tego od moich parafian, rodziców czy żon, którzy wyjaśniali nieobecność ich synów czy mężów na Mszy św. niedzielnej. Policja odwiedza również wszystkie domy po kolei, by „przypomnieć”, że trzeba się wpisać do księgi kondolencyjnej. „Miejsce pamięci” w Guisie zorganizowano w przylegającym do parafialnego patio biurze Centrum Kultury. Sznurek oczekujących na razie nie wyczerpał się. A od proboszcza z sąsiedniego miasta dowiedziałem się, że niektórzy dostali również okolicznościowe mandaty „za opieszałość”. Później pewnie będzie okazja, by ogłosić w wiadomościach, że cały naród oddał cześć swemu przywódcy… A reakcja Kościoła? Oficjalnie w kościołach nie odprawia się żadnego nabożeństwa pogrzebowego czy specjalnych modlitw. Biskupi „do wiadomości prywatnej” ogłosili, że księża i siostry zakonne nie mają wpisywać się do żadnych ksiąg kondolencyjnych ani urządzać uroczystości w świątyniach. Jeśli chcą z własnej inicjatywy uczestniczyć w jakiejkolwiek uroczystości żałobnej, oczywiście mogą. W parafiach w minioną niedzielę, w czasie modlitwy wiernych pojawiały się intencje za zmarłego Fidela Castro. Osobiście, pytany przez parafian, odpowiadałem, że modlić możemy i powinniśmy się za każdego, również za publicznego grzesznika i człowieka, który oficjalnie występował przeciw wierze i Kościołowi. Nie znamy ostatnich chwil życia Fidela, a skoro Jezus przyszedł zbawić grzeszników, a nie sprawiedliwych… Ostatecznie to sprawa samego Jezusa, sprawiedliwego sędziego i Boga miłosiernego.

ks. Witold Lesner

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze