Kuba

Fot. arch. ks. Witold Lesner

Kuba. Radość z powołań [MISYJNE DROGI]

Młodzi Kubańczycy, którzy chcą pójść za głosem powołania do życia zakonnego, kształcą się w innych krajach. Choć jest ich niewielu, to ogromna radość dla tamtejszego
Kościoła.

Yordenis był zakrystianinem w parafii, ministrantem i należał do duszpasterstwa młodzieży. Jego wybór drogi zakonnej nie był dla nas zaskoczeniem. Odkąd pojawiłem się w parafii ponad trzy lata temu, nie krył tego, że interesuje go głębsze życie oddane Jezusowi. Mówił o tym, że chciałby wybrać taką drogę, ale też zawsze zastrzegał, że chciałby być zakonnikiem, bo chce żyć we wspólnocie braci z konkretną, intensywniejszą propozycją życia duchowego. Do zakonu wstąpił we wrześniu 2015 r. Po uroczystym pożegnaniu w parafii odwiozłem go do klasztoru z małą grupką młodzieży. Czas aspirantury i pierwszego roku postulatu przeżył na Kubie, a w styczniu 2017 r. wyjechał do Brazylii, aby tam kontynuować formację (Kuba przynależy do prowincji brazylijskiej). Dzień po obłóczynach napisał: „Dziękuję wszystkim za modlitwę i duchowe wsparcie. Tęsknię za Wami bardzo, ale jestem szczęśliwy, że jestem w Brazylii, bo tutaj Pan Bóg potwierdza mój wybór przez dopuszczenie mnie do rozpoczęcia nowicjatu. Cieszę się bardzo, że mogę nosić habit franciszkański i że jestem we wspólnocie braci. Módlcie się dalej za mnie, a ja będę modlił się za Was”. Vicen z kolei wstąpił do salezjanów w 2014 r. Gdy pojawiłem się w parafii w Guisie, on już był w Santiago de Cuba i studiował filozofię. Przed wstąpieniem do zgromadzenia również należał do duszpasterstwa młodzieży i był ministrantem. Rok temu wyjechał do Kolumbii, do nowicjatu, a teraz, po czterech latach formacji, złożył pierwsze śluby zakonne. Kilka dni później przyjechał do parafii. – Cieszę się, że znowu jestem w domu. Dziękuję za codzienną modlitwę za mnie. Bardzo jej potrzebuję i czuję jej siłę – powiedział podczas niedzielnej Mszy św. – Dzięki Bogu wreszcie czuję się w pełni salezjaninem.

>>> Kuba: na przedmieściach Hawany powstaje kościół św. Jana Pawła II

Foto: Witold Lesner

Przez śluby, które złożyłem, należę teraz do zgromadzenia. To duża zmiana być kandydatem i być jednym z braci – dodał. Zdradził również plany przełożonych: – Teraz mam kilka dni wakacji, a później wysyłają mnie do Gwatemali na studia pedagogiczne, a za dwa lata mam jechać do Rzymu, by studiować teologię. Po Mszy św. parafianie długo ściskali „naszego” kleryka, wypytywali o szczegóły życia w klasztorze, no i oczywiście robili zdjęcia. Mama była bardzo dumna z syna. I my, parafianie, również cieszymy się, że kontynuuje drogę zakonną. I jesteśmy dumni z nich obu. W takich momentach nasza codzienna modlitwa w intencji powołań oraz comiesięczne Msze św. w intencji kapłanów, alumnów i o powołania oraz składane regularnie ofiary na seminarium nabierają realnych kształtów. Widać, że są potrzebne i że przynoszą owoce. Na Kubie zarówno formacja księży diecezjalnych, jak i zakonników jest znacznie wydłużona. Ze względu na niezbyt wysoki poziom katechizacji oraz tego, że wiele osób odkrywa drogę powołania krótko po nawróceniu, czas od wstąpienia do święceń lub ślubów wieczystych trwa osiem, dziesięć, a niekiedy i kilkanaście lat. – To przede wszystkim dla nich czas dojrzewania w wierze, po raz kolejny odczytywania znaków i dróg ich osobistej przyjaźni z Bogiem, a dopiero później okres formacji intelektualnej – wyjaśnił mi Padre Emilio Biosca, przełożony klasztoru kapucynów w Manzanillo.

 >>> Miłosierdzie dla świata całego

ks. Witold Lesner

>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze