Lekarstwo na wszystko

Pewien starszy pan codziennie spacerował z wnuczkiem po parku i opowiadał mu biblijne historie. Któregoś dnia podczas spaceru dziadek obiecał Romusiowi, że po powrocie obejrzą wspólnie Biblię. Dla małego chłopca zafascynowanego barwnymi historiami biblijnymi obietnica dziadka okazała się ekscytująca.  

– Pokażesz mi? Naprawdę mi pokażesz?” – zapytał.  

– Tak – odpowiedział mężczyzna.  

– A gdzie ją przechowujesz, dziadziu?” – dopytywał chłopiec. 

– Leży na moim biurku.  

– Ale to ty ją napisałeś, prawda?.  

Dziadek przystanął, zmarszczył brwi, oparł się na lasce, uśmiechnął i rzekł:  

– Nie, ja jej nie napisałem, wnusiu. Napisał ją sam Pan Bóg.  

Kiedy wrócili do domu, dziadek pokazał wnuczkowi leżący na biurku gruby tom oprawiony w czarne płótno. Chłopiec rozczarował się nieco i zapytał:  

– To jest Biblia? Taka mała?.  

– Wcale nie jest mała, ma kilkaset stron – odparł dziadek.  

– Ale, dziadku, przecież ona wygląda jak zwyczajna książka, jak te wszystkie książki, które stoją w twojej biblioteczce – rzekł zawiedziony chłopiec.  

–Słusznie, tak wygląda, ale jest w niej…  

– Co w niej jest, dziadku?.  

– WSZYSTKO – odparł mężczyzna i otworzył księgę.  

Tak oto Roman Brandstaetter, polski poeta i znawca Biblii, opowiadał o swoim niezatartym wrażeniu, jakie wywarły na nim rozmowy z dziadkiem o Piśmie Świętym. Ostatnie zdanie opowiadania ma kapitalny sens, ponieważ rzeczywiście w Biblii można znaleźć wszystko, co w życiu ważne, ale pod warunkiem że ją otwieramy i czytamy. To dla nas doskonała zachęta i mobilizacja, by wziąć Biblię do rąk i zacząć czytać. Nie bez powodu jest ona najlepiej sprzedającą się publikacją świata, która została przełożona na wszystkie języki i powielona w miliardach kopii. Rzadko dziś można spotkać kogoś, kto deklaruje, że jest osobą wierzącą, a nie posiada Biblii. Niestety w wielu domach egzemplarz Pisma Świętego najczęściej nie nosi śladów wielokrotnego wertowania kartek… Często stawiamy je na półce, wciskając między inne książki… Mijają miesiące, a nawet lata, a my tylko odkurzamy zalegający na nim kurz i ponownie stawimy ładnie na półkę, by zdobiło naszą domową biblioteczkę. Tak nie powinno być! Biblia bowiem nie jest po to, by stała na półce, tylko trzeba ją brać do rąk i czytać, czytać i czytać…  

Wiele ludzi kojarzy biblijne teksty jedynie z niedzielnymi czytaniami i Ewangelią. Kiedyś wśród przypadkowych przechodniów na ulicach Krakowa i Świdnicy przeprowadzono sondę. Wśród zapytań dotyczących znajomości Pisma Świętego padło pytanie: „Jak nazywa się najpopularniejsza książka na świecie?”. Była „Dziewczyna z pociągu”, „Władca pierścieni”, „Alicja w krainie czarów”, a tylko kilka osób powiedziało, że to Biblia. Zapytano również, czym różni się Pismo Święte od Biblii? Jedni odpowiadali, że Pismo Święte czyta się kościele, a Biblię w domu, inni twierdzili, że jest dość duża różnica, ale w sumie niosą te same akty wiary, a jeszcze inni mówili, że Pismo Święte jest dla dorosłych a Biblia dla dzieci… A przecież Pismo Święte to Biblia.  

Czy tak naprawdę zdajemy sobie sprawę, jaką nieocenioną wartość ma Pismo Święte? Przecież biorąc je do ręki, pośród milionów Bożych słów możemy znaleźć te, które nas pocieszają, pouczają, błogosławią, umacniają, wlewają w serce wiarę, nadzieję i miłość… Z czasów studenckich pamiętam wykłady z teologii biblijnej prowadzone przez znanego biblistę ks. prof. Waldemara Chrostowskiego. Szczerze zachęcał, aby każdy z nas miał własny egzemplarz Pisma Świętego, żeby to była nasza osobista Biblia, bo gdy ją posiadamy, to staje się ona częścią naszego życia. A rzeczą najważniejszą, jaką trzeba zrobić, biorąc ją do ręki, jest uczynienie znaku krzyża, bo to on jest wyrazem wiary w Boga. Ksiądz Profesor zawsze powtarzał, że Biblia jest jak muzyka: żyje wtedy, gdy ją słyszymy. Sam tekst utrwalony na jej kartach może być martwy, gdy po niego w ogóle nie sięgamy, albo mówić nam bardzo mało, gdy go nie słyszymy, dlatego tak ważne jest, aby Biblię czytać na głos. To najlepszy sposób, by nie tylko użyczać Bogu swojego głosu, ale także Go słuchać.  

Papież Franciszek prosi, byśmy codziennie spędzali z Biblią chociaż dwie minuty. „Weź małą Biblię i noś ją w kieszeni albo w torebce. Kiedy jesteś w autobusie, w tramwaju, w metrze lub pociągu, otwórz i czytaj przez dwie minuty. Spróbuj, a zobaczysz, jak zmieni się twoje życie, ponieważ spotkasz samego Boga”.  

Weźmy więc z półki naszą Biblię i zacznijmy ją czytać, by przekonać się, że jest lekarstwem na WSZYSTKO. 

Tekst: dr. Ewa Gniady

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze