Foto: Błażej Mielcarek OMI
Madagaskar. Fitia i Mitia – bliźniaczki syjamskie [MISYJNE DROGI]
Être au service de la vie – taka jest dewiza naszego szpitala od 73 lat. Na język polski można ją przetłumaczyć jako „Być w służbie życiu”. Przez 70 lat miałyśmy w Antsirabe tylko oddział położniczy, na którym na świat przychodziło około 120 dzieci miesięcznie. Z biegiem czasu nasz szpital rozwinął się. Dziś jest tu chirurgia, oddział wewnętrzny, a od niedawna pediatria z pododdziałem noworodkowym, jedyna w całym naszym regionie. Prawie wszyscy na naszym terenie znają szpital „Ave Maria”. Tutaj urodziło się już kilka pokoleń. Babcie przyprowadzają swoje wnuczki. Dlaczego? U nas jest inny klimat niż w innych szpitalach. Personel jest uśmiechnięty, życzliwy, oddany chorym. 10 kwietnia wieczorem przyjechała na poród przez cesarskie cięcie mama bliźniaczek syjamskich. O ich istnieniu wiedzieliśmy już od miesiąca, czekaliśmy tylko, aż dzieci podrosną i będą mogły obyć się bez inkubatora, których na Czerwonej Wyspie jest niewiele, a w naszym regionie nie ma w ogóle. Rodzina była zszokowana, zaniemówiła. To była czwarta ciąża tej kobiety, za każdym razem rodziła u siebie w domu, 150 km od szpitala. Nigdy nie miała problemu. Często kobiety z buszu przyjeżdżają do miasta, aby zrobić USG i później już nie wracają, bo nie mają możliwości. Gdy poród się zaczyna, nie ma samochodu, aby dowieźć kobietę do szpitala, w nocy też jest bardzo niebezpiecznie, bo na drogach grasują bandyci. Każda kobieta na Madagaskarze liczy się z tym, że może umrzeć w czasie porodu, gdy nie znajdzie potrzebnej pomocy.

Foto: Małgorzata Langner
Mama bliźniaczek wróciła jednak do nas. Bardzo szybko się zorganizowaliśmy. Jak nigdy było bardzo dużo personelu medycznego na bloku operacyjnym – nikt jeszcze nie widział bliźniąt syjamskich. Urodziły się dwie dziewczynki zrośnięte brzuchami, ważyły 5500 g, były urocze i w dobrym stanie zdrowia. Mogły żyć bez aparatury podtrzymującej ich życie. Przekazane zostały na oddział noworodkowy i przez kilka dni były pod obserwacją. Rodzina nie życzyła sobie rozgłosu. Przez miesiąc przebywały u nas. Sąsiedzi, ksiądz, rodzina z buszu zadawali pytania: „Dlaczego matka z dziećmi nie wraca, czy są problemy, kiedy będzie chrzest”? Ojciec dzieci nie wiedział, co odpowiedzieć, a wstydził się powiedzieć prawdę. Na Madagaskarze dzieci z wadami, upośledzeniem są trzymane w ukryciu, mało kto wie o ich istnieniu. Od połowy maja dzieci są w szpitalu specjalistycznym w stolicy i tam czekają na operację rozdzielenia. Specjaliści przygotowują się już od dłuższego czasu. Dziś już wiadomo, że mają wspólną wątrobę, pozostałe narządy są oddzielne. Rodzice nadali dzieciom imiona Fitia i Mitia tzn. kochane. Mają dużą szansę na przeżycie. Matka jest cały czas z nimi, a od czasu porodu nie widziała się z pozostałymi dziećmi, które zostały w domu. Ojciec rodziny pracuje i często odwiedza swoją żonę i bliźniaczki. Mieszkają bardzo daleko, 310 km od stolicy. My czekamy na wieści o operacji i co jakiś czas podsyłamy mleko w proszku dla dziewczynek i oczywiście modlimy się za nie, aby mogły normalnie żyć.
S. Małgorzata Langner FMM
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
| Zobacz także |
| Wasze komentarze |






Wiadomości
Wideo
Modlitwy
Sklep
Kalendarz liturgiczny