Maroko. Dla Boga nie ma bariery

Święty Franciszek posłał swoich braci pomiędzy muzułmanów, aby życiem, a nie głoszeniem świadczyli o dobroci Boga dla wszystkich. Współcześni franciszkanie nadal pełnią tę misję życia. 

Tu, w sercu islamu, odkrywam na nowo moje powołanie. Szczególne powołanie, które zostawił Kościołowi św. Franciszek: być świadkiem miłości, bez głoszenia jej słowem, wśród muzułmanów. Jest to coś szczególnego, czym mnie Dobry Bóg obdarzył i ciągle zaskakuje. Kochać w Chrystusie tych, którzy są inni, wierzą na swój sposób, mają inny kolor skóry. Niedawno ochrzciłem, wspólnie z biskupem, małą dziewczynkę z Kamerunu. Jest ubogą emigrantką i szuka, wraz z mamą, swego miejsca w tym świecie. Współpracuję z pastorem protestanckim Jeanem Marie i jego żoną Blanche. Są cudowną rodziną z dwojgiem dzieci. On jest zaangażowanym pastorem i człowiekiem bardzo kochającym drugich. Protestanci na dodatek modlą się w naszym kościele, bo nie mają swojej kaplicy. Odkrywam na nowo Eucharystię. Nigdy jej nie przeżywałem tak jak ją przeżywam dzisiaj. Codziennie z moimi współbraćmi, z Afrykańczykami, z siostrami zakonnymi ofiarujemy dar Chrystusa Bogu Ojcu – w sercu codziennego życia muzułmanów. Chrystus ofiarowuje się za wszystkich. Także za muzułmanów, którzy wierzą inaczej niż my. Dziś miałem Mszę św. z rodzinami małżeństw chrześcijańsko-muzułmańskich. Dla Boga nie ma bariery. On szuka człowieka. Dialog między religiami to życie w miłości, we wzajemnym szacunku i dobroci, w bezinteresowności. To niesamowite, co odczuwam każdego dnia. Czuję się kochany przez muzułmanów i tak bardzo pragnę ich kochać.

Codziennie Bóg mnie zadziwia różnymi przygodami. Kilka dni temu dziewczyna muzułmańska o imieniu Loubna zapytała mnie, dlaczego tutaj jestem i czy kocham Maroko. Odpowiedziałem, że jako chrześcijanin kocham muzułmanów. Chrystus, który obdarzył mnie powołaniem zakonnym zaprosił mnie, abym oddał siebie innym. Trudne jest dla muzułmanów zrozumienie naszego życia w celibacie. Dla nas jedyną odpowiedzią jest Chrystus, który oddał się w całości Ojcu w ofierze za całą ludzkość. Loubna zapragnęła usłyszeć coś więcej o Chrystusie, poprosiła mnie o Biblię po arabsku. Zaproponowałem jej, aby podzieliła się ze mną swoją wiarą muzułmańską i ja podzielę się z nią moim życiem w Chrystusie. To bardzo się jej podobało i powiedziała mi na pożegnanie, że od dzisiaj jestem jej bratem. Z radości pragnąłem płakać, bo widziałem w tym rękę Bożą, jak nas prowadziła. To coś wielkiego, umieć uszanować wiarę drugiego człowieka. Potrzeba nam nieustannie zadziwiać się życiem. To zadziwienie płynie ze spotkania z Jezusem. Modlić się codziennie i studiować życie na kolanach, jak to czynili wielcy Ojcowie Kościoła.Wczoraj zaprosiliśmy na kolację muzułmanina Mohssina, który świętował swoje 45. urodziny. Był bardzo przejęty tym gestem i dzielił się z nami swoim zafascynowaniem Bogiem, który kocha wszystkich. Przede mną sporo pracy. Cały lipiec pragnę poświęcić na intensywną naukę angielskiego, bo jest mi bardzo potrzebny. Mówię po angielsku, ale brak mi należytej płynności. I na nowo do szkoły. Tym razem do Irlandii – Dublina. Franciszkanie mają tam swoje Centrum Językowe. I krótka myśl od Papieża Franciszka: „Misjonarz nie może wyruszyć w drogę z sercem pełnym różnych rzeczy (wygoda), ani z sercem pustym (lenistwo), czy też z sercem poszukującym innych rzeczy niż chwała Boga (światowość). Misjonarz jest człowiekiem wolnym od tych wszystkich balastów i kajdan; człowiekiem nie posiadającym własności, żyjącym jedynie dla Pana i Jego Ewangelii. To osoba, która przeżywa drogę nieustannego osobistego nawrócenia i niestrudzenie pracuje nad duszpasterskim nawróceniem”.

Symeon Stachera OFM
Tanger, 25 III 2018 r.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze