Maroko: zakochani w życiu i w miłości
Jak wyrazić słowami to, co piękne, wewnętrzne, osobiste, intymne, a jednocześnie wspólnie przeżyte, zapracowane, przerobione, odkryte… Słowa nie zawsze oddają to, co przeżywamy.
Było pięknie i wspaniale dzielić się życiem „napromieniowanym” Chrystusem z każdym, do którego mogłem dotrzeć i pobyć z nim dłużej i głębiej. Postanowiłem być w Miłości dla osób, które odwiedziłem, przeżywając ich radości i problemy. Żyłem wśród muzułmanów w Afryce Północnej. Dzisiejszy świat panicznie boi się islamu i migrantów, widząc w nich zło, które powoduje, że inni są nieszczęśliwi. Pragnąłem być światłem nadziei w Jezusie: to On nas zaprasza do tego, aby kochać bez granic, aby „iść do tego świata z sercem na dłoni”, aby zostawić życie na kanapie i być misjonarzem miłosierdzia.
Dziękuję za godziny przyjaźni, modlitwy, Eucharystii, łez radości i bólu, spowiedzi i powierzonych trosk i próśb. Świat jest taki mały i dzisiaj na nowo oddaję wszystko w ręce Stworzyciela – Pana naszego życia.
Znów jestem w Maroku i wspomagam Kościół diecezjalny Tangeru. Najdalszy punkt diecezji oddalony jest o 600 km od Tangeru. W Nadoru mieszkają siostry szarytki i służebniczki Maryi, które pracują z niepełnosprawnymi, więźniami, dziewczętami, które nie chodzą do szkoły i z ubogimi rodzinami. Jest tam też parafia franciszkańska i szkoła zawodowa dla muzułmanów. Inne miejsca, które odwiedzam, to Al Hoceima, Larache, Assilah, Tetuan, Martil, Ksar Al Kbir i oczywiście Tanger.
Trasa wiodąca górami Rifu jest niesamowita, pełna niespodzianek, niekończących się serpentyn i nie pozwala na zmrużenie oka. To także laboratorium produkcji narkotyków na zamówienie. Wystarczy na chwile przystanąć, by otrzymać różne oferty od „dilerów” i innych miejscowych ludzi, a nawet dzieci. Można w ten sposób kupić haszysz, marihuanę, kokainę i inne proszki. Kiedy przejeżdżam przez tereny północnego Maroka, widzę te wszystkie sytuacje, a później „pogłębiam” je w więzieniach Tangeru, Tetuanu i Rabatu, gdzie wsłuchuję się w płacz moich młodych braci jako kapelan więźniów chrześcijańskich w Maroku. Nie tracę nadziei, że można i trzeba tym ludziom pomagać – przywracać ich do życia.
Przed wakacjami udało się nam wygrać sprawę domu parafialnego w Larache zajętego od 40 lat nielegalnie przez jednego z „biznesmenów” marokańskich. Najtrudniejsze było znalezienie adwokata, który walczyłby o odzyskanie posiadłości. Nigdy nie można tracić nadziei. Już po remoncie zaczęły się zajęcia dla dzieci z najuboższych rodzin. Najpiękniejsza jest walka o człowieka, o jego piękno i szczęście, o jego życie, uśmiech i radość.
Szybko rozwija się parafia francuskojęzyczna. Młode rodziny z Francji, mające po troje i czworo dzieci, przyjechały, aby rozbudowywać przemysł w Maroku. Powstaje tu druga fabryka samochodów Renault, szybka linia kolejowa, linia tramwajowa w Casablance i nowy port w Tangerze. Francuzi i Hiszpanie są zapraszani do współpracy w budowie nowych inwestycji. Większość rodzin pragnie i szuka Boga, uczestniczy w niedzielnej Eucharystii i katechezie dzieci. Razem z ojcem Jeanem Baptistą z Kongo towarzyszymy im w codziennym przeżywaniu wiary w Chrystusa.
Na kolejne dni jest wiele planów i pragnień, rzeczy niełatwych. Kościół w Maroku ma swój status, ale nie jest łatwo pozyskać środki na prowadzenie dzieł charytatywnych. Dziś, w Niedzielę Misyjną, dziękuję za wszelką pomoc otrzymaną od przyjaciół i dobroczyńców misji w Maroku.
Dlaczego ludzie z czarnej Afryki, nie mogą egzystować normalnie? Uciekają ze swoich krajów i „prą” z całą siłą i determinacją do Europy, do „ziemskiego raju”, o którym marzą i dla którego każdej nocy giną w wodach Gibraltaru. W drodze do Europy zatrzymują się w Maroku i „koczują” w lasach, w ruderach i walczą o przetrwanie przed próbą przepłynięcia Morza Śródziemnego. W naszej diecezji Tangeru powstała specjalna „komórka” zajmująca się pomocą dla nich. Wczoraj sam biskup Santiago poszedł do lasu, gdzie koczuje około dwóch tysięcy migrantów i przywiózł chorych do szpitala.
Od trzech lat współpracuję z Krajowym Archiwum Maroka. Odkrywamy historię pracy Kościoła, a szczególnie franciszkanów w tym muzułmańskim kraju. Próbujemy ukazać spotkanie dwóch wierzących światów: chrześcijaństwa i islamu jako możliwe dzięki wierze, że miłość, służba i przebaczenie mają ostatnie słowo w życiu człowieka.
Proszę Was bardzo o modlitwę – mamy tak wiele do zrobienia, a tak mało czasu. „Czyń zawsze dobrze, czyń wszystkim dobrze. Źle nigdy i nikomu.” Tak mawiał mój ulubiony święty Alojzy Orione.
W Miłości,
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |