Fot. pixabay / noah1974

Brak mięsa nie uratuje planety – o tandetnej ekologii na ŚDM [OPINIA] 

Uczestnicy właśnie trwających Światowych Dni Młodzieży w Lizbonie mogli znaleźć w swojej karcie pielgrzyma apel o powstrzymanie się od jedzenia mięsa przez rok. Ma to zrównoważyć koszt jaki poniesie planeta z powodu przelotu samolotem na to wydarzenie. Nie przypisuje organizatorom złych intencji, ale brak rozsądku. 

Powiedzmy sobie wprost, że kryzys klimatyczny jest faktem. Oczywiście, naukowcy między sobą mogą dyskutować nad szczegółami, ale konsensus naukowy jest jeden – nasza planeta się ociepla, co będzie wywoływać – i już wywołuje – anomalie pogodowe, susze, kataklizmy i kryzysy humanitarne. Co więcej, człowiek mocno przyczynia się do tego stanu rzeczy. Nie zamierzam tego tutaj kwestionować. Nie chcę negować też potrzeby, a nawet konieczności zaangażowania się Kościoła w ekologię nie tylko na poziomie instytucji, lecz także, a może przede wszystkim, przez pojedynczych wiernych. Niepokoi mnie – jak i wielu innych – to jak ta „walka” ze zmianami klimatu jest prowadzona. Często okazuje się bowiem, że ci, którzy najbardziej zanieczyszczają środowisko i niszczą planetę, mogą to bezkarnie robić dalej, a niemal całą odpowiedzialność moralną przerzuca się na szaraczków, których ślad węglowy jest stosunkowo niewielki.  

>>> Nie zawsze łatwo o ryż w Chinach, czyli co wbrew stereotypom może zaskoczyć w innych krajach [OPINIA] 

Łatwo zrzucić na szaraczka 

To oni, którym i tak często się nie przelewa, mają się ograniczać, rezygnować z wakacji, a nawet nie wydawać potomstwa na świat, bo przecież dzieci powodują zwiększony ślad węglowy. Wielu z tych ludzi, zwłaszcza w krajach tzw. Globalnego Południa (choć ja osobiście wolę nazwę Trzeci Świat, żeby bezkarnie nazywać tak też takie kraje „północy” jak Rosja czy USA), nie tylko nie ma środków, ale nawet czasu, żeby zacząć prowadzić „ekologiczny tryb życia”. Wbrew pozorom, ubodzy często bardzo dużo i ciężko pracują. We wspomnianym USA są miejsca, gdzie pracujących po kilkanaście godzin dziennie ludzi nie stać na wynajem mieszkania, więc nocują w samochodach. Żywność bywa droga, więc konsumują niezdrowie i nieekologiczne wysoko przetworzone produkty. I to im się obrywa najmocniej. 

Bardzo dobrą ilustracją jest tutaj Amazon, który w 2021 r. zaproponował swoim pracownikom w USA dopłaty i ułatwienia, jeśli zechcą dojeżdżać do pracy rowerami. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że firma ta w tym samym czasie utylizowała gigantyczne ilości sprzętu, co wpływa na klimat dużo gorzej niż dojazdy do pracy autami spalinowymi. Po prostu dla Amazona jest taniej niszczyć setki tysięcy sprawnych produktów niż je zwracać producentom. Jednocześnie odpowiedzialność przerzuciła na tych najmniejszych. My będziemy oszczędzać na niszczeniu dobrego sprzętu (i jednocześnie planety), a oni niech jeżdżą rowerami. Przy okazji można się jeszcze pochwalić swoją troską o środowisko. 

Na Światowe Dni Młodzieży przyjechała także młodzież z krajów, gdzie właśnie się nie przelewa. Część z nich zapewne miała sponsorów, dofinansowania albo długo zbierała na możliwość przyjazdu. Na co dzień nie delektują się zbilansowaną dietą przygotowaną przez dietetyka, tylko jedzą najtańszą pożywną żywność, jaką mogą kupić. Okazuje się, że ukrytą ceną (a może „karą”?) za przyjazd powinna być teraz rezygnacja z jedzenia mięsa przez rok. Nie ograniczenie jego spożycie (co w pewnych przypadkach mogłoby być przecież zdrowe), lecz całkowite jego zaniechanie przez rok. Z jakiej racji wielkie, często właśnie zachodnie, korporacje, których działalność destrukcyjnie wpływa na środowisko w ich krajach oraz zdrowie ich mieszkańców robią co chcą, a odpowiedzialność za planetę nagle przerzuca się na zwykłego uczestnika spotkania w Lizbonie, który z takiego kraju właśnie przyjechał? Może lepiej w ogóle zaniechać organizowania ŚDM-ów, żeby nie zanieczyszczać planety masowymi przelotami? 

Fot. PAP/EPA/MIGUEL A. LOPES

Planety nie uratuje brak mięsa, lecz poważne zmiany systemowe 

To co niszczy planetę to konsumpcjonizm, który praktykowany często jest nie przez szaraczków jedzących mięso, co przez kupującą niepotrzebne produkty wyższą klasę średnią na diecie wegetariańskiej. To jest wielka machina, która sprawia, że tony jedzenia i sprzętu każdego dnia pokonują tysiące kilometrów, by zadowolić wymagających konsumentów. Na dodatek towar ma być dostarczony szybko, najlepiej jeszcze kolejnego dnia. Duża część dobrych jeszcze produktów – żywności, sprzętu elektrycznego etc. – jest wyrzucana lub utylizowana w sposób nieekologiczny. Tutaj potrzeba zmian systemowych. Można na przykład inwestować w zeroemisyjne paliwo wodorowe, którego produkcja nie wpływa negatywnie na środowisko jak w przypadku samochodów elektrycznych. Można ograniczyć prywatne odrzutowce zamiast krytykować zwyczajną rodzinę za to, że poleciała na wakacje w zbiorowej klasie ekonomicznej. Szkoda, że zatroskani o planetę decydenci nie chcą zająć się tymi wielkimi, których działalność najbardziej uderza w klimat, a podejmują czasem działania, które uderzają w tych najmniejszych. Nie chodzi o to, żeby całość odpowiedzialności przerzucić teraz na bogaczy i uprzywilejowanych, lecz żeby była ona podejmowana wspólnotowo. Niestety, nie mamy bezpośredniego wpływu na zmiany systemowe, ale jest coś co większość z nas może zrobić dla planety u nas w Polsce, a nawet pośrednio wpływać na te „większe” zmiany. I nie musi to być wegetarianizm (którego nikomu nie zabraniam!). 

>>> Kameduli w Bieniszewie: dobry pustelnik to ktoś, kto lubi ludzi [REPORTAŻ]

Co my możemy zrobić dla planety? 

To co możemy zrobić to zdystansować się od szaleńczej kultury konsumpcyjnej. Nie musimy mieć co chwila nowego telefonu. Nie ma potrzeby kupować co raz to nowych ubrań – jeśli tanich to często dlatego, że produkowanych bardzo nieekologicznie i za pomocą wyzysku. Czy jest coś złego w starszych i używanych rzeczach? W żywność warto – według możliwości każdej osoby –  zaopatrywać się u lokalnych sprzedawców, którzy sprzedają mięso i warzywa z miejscowych, małych farm zamiast wielkich „obozów”, gdzie ściśnięte i sztucznie napompowane kurczaki są de facto maltretowane. Nie tylko zjemy bardziej ekologicznie, ale i zdrowiej, a ponadto zaoszczędzimy zwierzętom niepotrzebnego cierpienia. Jednocześnie nie mam zamiaru krytykować tych, którzy kupują wszystko w Biedronce, bo jest taniej i szybciej, a obecnie nie mogą sobie pozwolić na większe wydatki czy nie mają czasu na szukanie lokalnych sprzedawców. 

Do wszystkiego warto podchodzić z rozsądkiem. Nie trzeba na siłę trzymać starego telefonu, który już ledwie działa, a jednocześnie można ograniczać kupowanie rzeczy zbędnych, które i tak zaśmiecają nasze domy. Nie trzeba rezygnować z posiadania auta, a można jednocześnie kiedy to możliwe wybrać komunikację miejską lub po prostu się przespacerować. Nie trzeba eliminować mięsa ze swojej diety, a jednocześnie można zadbać o bardziej zróżnicowane składniki, kupowane od zaufanych dostawców. Dla większości Polaków obecnie nie stanowiłoby to problemu. Nie ma sensu jednocześnie obciążać moralnie za niszczenie planety tych, którzy nie żyją „na bogato”, a jednocześnie mięso jest ważnym elementem ich codziennej diety. Do wszystkiego trzeba podchodzić z rozsądkiem. Tego rozsądku najwyraźniej zabrakło organizatorom ŚDM w Lizbonie. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze