Kościół w Kabale w Ugandzie, fot. Anna Gorzelana

Cudze pobożności chwalicie, swoich nie znacie  [FELIETON] 

Obserwuję od dłuższego czasu popularność zachwytów nad „nowinkami” religijnymi. Kontrowersyjne wypowiedzi, coraz to nowsze objawienia prywatne, których miejsca odwiedzają tysiące pielgrzymek z różnych zakątków świata. W Niedzielę Miłosierdzia Bożego przychodzi mi myśl, jak bardzo pomijane jest ono tam, gdzie rozpoczął się jego kult. 

Obserwuję od dłuższego czasu popularność zachwytów nad „nowinkami” religijnymi. Nie mam na myśli zachwytów nad elementami pojawiającymi się w innych wyznaniach, czy nawet religiach, których w naszych wspólnotach aktualnie może brakować. Nie chodzi mi tylko o nowe książki czy o kontrowersyjne wypowiedzi biskupów, które rozprzestrzeniają się szybciej od nauk głoszonych w oficjalnych dokumentach. 

>>> Czy znasz Pismo Święte? [QUIZ]

Myślę raczej o nowych i coraz to nowszych objawieniach prywatnych, których miejsca odwiedzają tysiące pielgrzymek z różnych zakątków świata. A także o duchowościach, których popularność czasami przywodzi na myśl słowo „moda”. W Niedzielę Miłosierdzia Bożego uświadamiam sobie, jak bardzo pomijane jest ono tam, gdzie rozpoczął się jego kult. 

„Nasza matka to przecież, czyli Polka” 

Odwiedzając poszczególne kraje europejskie, coraz mocniej uzmysławiałam sobie, jak mocno rozwinięta jest w Polsce pobożność maryjna. I choć odpowiedź na pytanie „Jakiej narodowości była Matka Boska?” z kultowego serialu „Ranczo” powoduje szeroki uśmiech, to wiele obrazują te karykaturalne słowa: „Dziwne pytania ksiądz zadaje. No… nasza matka to przecież, czyli Polka”. 

„Maryjność” Polaków wynika z wielu czynników, na które w dużej mierze składa się historia narodu czy sytuacja społeczna – choćby fakt, że ziemie polskie zamieszkuje niemało wyznawców prawosławia. W kontekście tej popularnej duchowości warto zwrócić uwagę na fakt, iż często wiąże się ona z odwiedzaniem sanktuariów. Co ciekawe, częściej polskie parafie zapraszają na pielgrzymki do Lourdes czy do Medjugorie niż do polskiego Gietrzwałdu. Tamtejsze objawienia maryjne z 1877 roku są zatwierdzone przez Kościół katolicki. Cudze chwalicie, swego nie znacie? Nie jest to jednak zjawisko występujące tylko w naszym kraju. 

Gietrzwałd, fot. Wikimedia commons

Byłam zdziwiona, gdy w portugalskich kościołach w pobliżu słynnej Fatimy, gdzie w 1917 roku miejsce miały najsłynniejsze objawienia maryjne w Kościele katolickim, nie wszędzie widziałam figurki Maryi. Bardzo często pojawiały się za to przedstawienia anioła, rozróżniany jest nawet Anioł Stróż Portugalii, zwany także Aniołem Pokoju. Paradoksalnie – niekoniecznie kult maryjny pojawia się w regionie, które na całym świecie mocno kojarzy się z Maryją. 

Miłosierdzie dla nas i całego świata 

W Ugandzie nie wszyscy wiedzą, kim był Jan Paweł II, nawet nie wszyscy kojarzą Roberta Lewandowskiego (wedle tej hierarchii popularności), ale obraz Jezusa Miłosiernego wisiał w chyba każdym odwiedzanym przeze mnie kościele. Czasem było ich nawet kilka. 

Kaplica boczna w katedrze w Kampali – stolicy Ugandy, fot. Anna Gorzelana

Nie trzeba wzruszać się nad „Dzienniczkiem” siostry Faustyny , nie ma wręcz obowiązku uznawania prawdziwości wizji, które miała ta święta, podobnie jak i innych objawień prywatnych, co tłumaczył Benedykt XVI: 

„Żadne z objawień nie jest konieczne dla wiary, ponieważ Objawienie zostało już dokonane przez Jezusa Chrystusa. Ale oczywiście nie możemy zabronić Bogu, aby przemawiał w naszych czasach przez zwykłych ludzi, a także za pomocą znaków nadzwyczajnych, ujawniających niewystarczalność, nieskuteczność panującej kultury, skalanej racjonalizmem i pozytywizmem”.  

Działanie Boga często nie mieści się w naszym rozumieniu, co bywa fascynujące i porywające, ale niekiedy bardzo trudne. Miłosierdzie Pana w swej nieskończoności wymyka się z wszelkich ram i norm. Abp Grzegorz Ryś mówi w tym kontekście często o „skandalu miłosierdzia”. Warto jednak zastanowić się, dlaczego w kraju, w którym rozkwitł na cały świat kult Bożego Miłosierdzia, przez większość roku tak mało się o nim mówi w kontekście istotnego przymiotu Boga czy konkretnego wezwania skierowanego do człowieka. Często spłycamy otrzymaną głębię, zakopujemy prezenty przed ich odpakowaniem. Ze smutkiem przyznaję, że dziś w kościele w miejscu homilii usłyszałam opowieść o Janie Pawle II, pod koniec której pojawiło się nawiązanie do miłosierdzia, którego jest on symbolem.  

>>> Jezus Miłosierny oczami artystów współczesnych. Wystawa, która budzi emocje

Piękne jest pielgrzymowanie czy zwiedzanie miejsc istotnych dla historii Kościoła. Niezwykle sobie cenię wychodzenie poza „swoje” regiony, a nawet obszary komfortu religijnego. Łatwo jednak wpaść w pułapkę wypatrywania z lornetką kolejnych ciekawostek religijnych, kolejnego wylania łaski Ducha Świętego, kolejnych cudów. Często wręcz ignorując te, które Pan daje nam w codzienności, w naszym aktualnym miejscu wzrastania. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze