Fot. unsplash

Czy da się nic nie czuć? „Almond” [RECENZJA]

Przyznam, że chyba po raz pierwszy przeczytałem książkę azjatyckiego autora. Koreańska powieść urzekła mnie od początku do końca. Lektura stawia nam bowiem wiele bardzo konkretnych pytań. 

Piszemy teraz na portalu wiele o miłości, o tym, że „miłość to nie pluszowy miś”. Pokazujemy, jak wiele oblicz ma miłość. Warto więc skonfrontować ten temat z pytaniem, które pojawia się w nas w trakcie lektury książki „Almond. Ten, który nie czuł” koreańskiej pisarki i reżyserki Won-Pyung Sohn.

>>> Nałogi zabrały mi uczucia [ŚWIADECTWO]

Świat Yunjae 

Jakie to pytanie? Bardzo kontrowersyjne – czy można nie czuć miłości? Czy można w ogóle nie czuć? Bohaterem powieści jest nastoletni Yunjae. Zmaga się od urodzenia z aleksytymią. To zaburzenie, które utrudnia przeżywanie uczuć i emocji. Yunjae nie potrafi zareagować na radość, smutek czy strach. Jego wyraz twarzy jest zawsze taki sam. Nawet gdy jest świadkiem napadu na mamę i babcię to jego twarz jest nieruchoma. To budzi zdziwienie, a może i szok w ludziach wokół. Bo chłopak nie czuje emocji. To niestety powoduje, że jest zepchnięty na margines przez rówieśników. Jest inny. Trudno wyobrazić sobie sytuację, gdy nic nie czujemy. Na pewno zupełnie inaczej odbiera się wtedy świat. Naszemu bohaterowi na pewno jest trudniej – choć w pewnym sensie on o tym nie wie, bo przecież tego nie czuje. Dlatego tak siedzi mi w głowie pytanie, czy można nie czuć miłości, czy można w ogóle nie kochać? I odpowiedź idzie jednak chyba w tym kierunku, że uczucia, emocje zawsze w nas są, także miłość. Tylko nie zawsze uzewnętrzniają się w klasyczny sposób. Yunjae regularnie odwiedza matkę w szpitalu. Przecież to nic innego, jak właśnie konkretny gest, który wyraża miłość. Nie te pluszową i ckliwą – tylko tę miłość trudną, czasem niewygodną. Konkretny gest – to warto robić. 

Fot. Youtube

Migdał 

Ta historia urzeka na każdej stronie. Bohaterowie są świetnie napisani. Zwłaszcza Yunjae, który jest też narratorem powieści. Autorce świetnie udało się pokazać historię człowieka, który nie czuje – i to z perspektywy jego samego. Yunjae ma świadomość swej odmienności. Pokazuje jednak, że to nie musi mieć wpływu na jego życie. Przezwycięża ograniczenia, które naturalnie pojawiają się na jego drodze. Owszem, łatwo go skrzywdzić, bo może nawet nie być do końca świadomy krzywdy. Ale to nie świadczy źle o nim czy o jego umiejętnościach, lecz o społeczeństwie, które nie potrafi przyjąć czasem jednostek, które w jakiś diametralny sposób różnią się od reszty. Ta książka to trochę rachunek sumienia z naszego podejścia do innych – z tego, jak traktujemy tych, którzy wyróżniają się z tłumu – choć często wcale nie chcą się wyróżniać. Ale są po prostu inni. Dla Yunjae ważne okażą się spotkania z kilkoma ludźmi. W jakiś sposób zmienią go. I myślę, że pokażą też, że miłość zawsze jest odczuwana – nawet, gdy są jakieś bariery, które to odczuwanie utrudniają. Ludzie są nam niezbędni – bardzo ich potrzebujemy.  I znów wracam do mojego tytułowego pytania. I raz jeszcze uświadamiam sobie, że nie da się nic nie czuć. Uczucia są w nas, nawet gdy ich tak łatwo nie odczuwamy. Dlaczego tak uważam? Po to odsyłam już do lektury „Almonda”. Migdałowy (już na samym początku czytelnik zrozumie znaczenie tytułu książki) bohater może nas naprawdę wiele nauczyć. Warto z tej lekcji skorzystać. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze