Fot. Bartek Mrozowski / Materiały prasowe Kino Świat

Czy „Kler” jest antyklerykalny?

Nie pisaliśmy o filmie „Kler” aż do dzisiaj. Najnowszy film Wojciecha Smarzowskiego był komentowany i odbierany jako atak na Kościół zanim jeszcze ujrzał światło dzienne. Uważaliśmy takie opinie za nierzetelne, bo przecież, aby ocenić dzieło, trzeba je obejrzeć, a nie wnioskować o jego jakości jedynie na podstawie zwiastuna czy plakatu. Jednak kiedy tylko film wszedł do kin, postanowiliśmy go obejrzeć i zabrać głos.

Michał Jóźwiak

Przed premierą filmu w mediach społecznościowych aż roiło się od wpisów, które mówiły o bojkotowaniu „Kleru” oraz o jego antyklerykalnym i uderzającym w osoby wierzące przekazie. Okazało się, że najnowszy obraz Smarzowskiego jest taki jedynie w wyobraźni osób, które go nie widziały. To kolejny dowód na to, że najbardziej boimy się tego, czego nie znamy. Film nie uderza w wiarę. Oczywiście, pokazuje chore mechanizmy i relacje, w które duchowni bywają uwikłani, ale każdy z widzów zdaje sobie zapewne sprawę z tego, że to wycinek rzeczywistości. Tego nie trzeba nikomu tłumaczyć. Reżyser (choćby w „Drogówce”) przyzwyczaił nas do takiej formy. Mocno odbiega ona od pełnego obrazowania rzeczywistości po to, aby szokować. To może drażnić. Ponadto bohaterowie „Kleru” to wbrew pozorom niejednoznacznie postaci. Zmagają się ze swoimi słabościami, potrafią się do nich przyznać i ponieść konsekwencje krzywd, które wyrządzili. Trudno nie dostrzec wewnętrznej walki, którą toczą i nie spojrzeć na nich ze współczuciem. To niewątpliwie ludzie z trudnościami – pogubieni, a czasem skrzywdzeni. Może ten film do dobra okazja, żeby powiedzieć, że bardziej niż nieskazitelności oczekujemy od kapłanów szczerości. Zwłaszcza wtedy, kiedy mają problemy. Bo na tym polega wspólnota.

Zofia Kędziora

Papież Franciszek miał rację, mówiąc, że „klerykalizm jest perwersją Kościoła”. W tym filmie najlepsza jest niejednoznaczność. Jest wiele kluczy, według których można go odczytać. Każdy znajdzie w nim moment, który jest mu w jakiejś formie znany. Smarzowski zaczyna bowiem opowieść od przejaskrawionych stereotypów, by potem zejść głębiej i pokazać coś więcej aniżeli upijający się księża. Najlepsze jest to, że nie znalazłam ani jednego momentu, który mógłby osłabić moją wiarę. Jest za to odzierający ze wszystkich złudzeń obraz ludzi, którzy zarządzają instytucją. Z tego względu widzę w nim porównanie ze słynnym serialem „Młody papież”, który początkowo bije po oczach skandalem i zgorszeniem. Jednak cieszę się, że go obejrzałam. Nie zostałam zaskoczona, a wyniosłam z niego wiele przemyśleń, które skłaniają mnie raczej do szczerości w Kościele aniżeli uciekania z niego.

Aleksander Barszczewski

Z filmu „Kler” wychodziłem trochę zaskoczony. Nie ma tony głupich żartów o ministrantach, postaci nie są płytkie, wręcz przeciwnie – mierzą się z bardzo poważnymi problemami. To wszystko oraz świetna gra aktorska głównych bohaterów sprawiają, że ten film jest po prostu dobry. Problem jednak w tym, że pokazuje tylko to, co ludzie chcą zobaczyć, a nie to, jak jest naprawdę. Pokazuje ludzi skrzywdzonych, podłych, chciwych, głupich, nawet jeśli ktoś chce zrobić coś dobrego, od razu zostaje przemielony przez kościelną machinę. Tak nie jest; znam wielu dobrych, mądrych i świętych kapłanów. Jest ich zdecydowanie więcej. Przypadki zobrazowane na filmie zdarzają się, to prawda, ale zebranie ich w jednym miejscu, bez choćby próby zasygnalizowania, że może być inaczej, tworzy obraz Kościoła do którego ja nie należę. Uważam, że ciekawa jest prawda, a ten film pokazuje niestety tylko jej jedną stronę.  

Justyna Nowicka

Miało być obrazoburczo. Miał być atak na Kościół. A tymczasem nie mogę powiedzieć, żeby ten film mnie czymś zszokował. Jeśli ktoś żyje jakimś mitem i ułudą, że księża czy biskupi to aniołowie, którzy zstąpili na ziemię… to pewnie tak ten film może odebrać. Tytułowy „Kler” to historia ludzkiego grzechu, takiego samego jak w każdym z nas, który w gruncie rzeczy jest czasami desperackim zmaganiem się z własnym skrzywdzeniem. Walką o to, by zapełnić w sobie jakąś pustkę. To historia o dramatycznym wyborze, przed jakim stajemy, widząc zło, bez względu na to czy nosimy sutannę, czy też nie. Czy będąc skrzywdzonym, popadamy w beznadzieję? Czy raz wykorzystani wykorzystujemy innych, wplątując ich w system manipulacji? Czy wreszcie próbujemy żyć w dwóch światach, ale tak naprawdę nigdzie nie jesteśmy szczęśliwi? Wciąż mam nadzieję, że kiedyś księża na tyle zaufają swoim wiernym, że będziemy mogli o tym wszystkim po prostu szczerze porozmawiać. I razem szukać sposobu, by nawzajem leczyć swoją pustkę. Może choć trochę się to uda przy okazji tego filmu?

Adam Szustak OP: film „Kler” nie jest antykościelny

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze