fot. Cathopic/Vytautas Markūnas SDB

Dlaczego katolicy nie wyznają protestanckiego „sola scriptura”, czyli prymatu Pisma Świętego?

Sola scriptura”, po łacinie „jedynie Pismem”, to jedna z pięciu zasad protestantyzmu. Ta zasada teologiczna głosi, że samowystarczalnym źródłem wiary chrześcijańskim (a więc i jedynym autorytetem Kościoła rozstrzygającym w kwestiach wiary) jest Pismo Święte. Protestantyzm nie uznaje więc Tradycji i nauki Kościoła za samodzielne instancje normatywne dla wierzących (są to jedynie normy podporządkowane autorytetowi Pisma Świętego). Dlaczego katolicy tej zasady nie przyjmują? A wręcz uznają za szkodliwą i błędną?

Wyjaśniał to – w czasie wykładu prowadzonego przy klasztorze warszawskich dominikanów – Sławomir Zatwardnicki z Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu, członek Towarzystwa Teologów Dogmatyków w Polsce oraz Stowarzyszenia Teologów Fundamentalnych w Polsce. Zasada „sola scriptura” łączy się z głoszoną już od czasów reformacji sentencją (z łac.) „quod non est biblicum, non est theologicum” („co nie jest biblijne, nie jest teologią”). Za uznaniem wyłącznego autorytetu Biblii ma przemawiać jej natchnienie, autorytet, nieumyślność, jasność, skuteczność oraz samowystarczalność. Marcin Luter mówił: „Uwierz Pismu, ono cię nie okłamie” oraz: „Wiemy, że Bóg nie kłamie; ja i mój bliźni, słowem, wszyscy ludzie mogą wprowadzać w błąd i oszukiwać, lecz Słowo Boże nie może wprowadzać w błąd”. Wydawać by się mogło, że to stanowisko, które trudno uznać za błędne. A jednak tak fundamentalne przyznanie nadrzędności Słowu nad innymi elementami i sferami życia Kościoła rodzi wiele problemów…

>>> Kto napisał Pismo Święte?

Marcin Luter, fot. wikimediacommons/Autorstwa Ferdinand Pauwels – flickr, commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=3767049

Główna zasada reformacji

Takie podejście do Pisma Świętego oznacza jego prymat nad każdym innym przejawem wiary i nauki Kościoła. Biblia bowiem – jako główna zasada Reformacji – stanowiła najwyższy autorytet w sprawie wiary, doktryny i zasad życia Kościoła. – Ten aksjomat w tradycji reformacyjnej został wykorzystany w ten sposób, że Pismo stało się narzędziem krytycznym względem Kościoła. Pismo weszło więc w rolę inkwizytora względem doktryny i nauki Kościoła – dodał Zatwardnicki.

Reformatorom – co podkreślał wykładowca – towarzyszyło przekonanie o jasności, przejrzystości i jednoznaczności Pisma Świętego. Z tego wyrastało kolejne, że Pismo Święte może być (a nawet z gruntu rzeczy jest) zrozumiałe dla każdego wierzącego (oczywiście pod warunkiem jego dobrej woli i równoczesnego działania Ducha Świętego). Inaczej rzecz ujmując, reformatorzy byli przekonani, że Bóg (któremu zależy na tym by człowiek poznał Jego wolę) komunikuje się przez Pismo i robi to w sposób na tyle wystarczający, by był dostosowany do każdego człowieka.

fot. cathopic/Alessandro Vicentin

W dalszej części wykładu Sławomir Zatwardnicki zaproponował rozważanie nad tym, czy zasada „sola scriptura” znajduje swoje uzasadnienie w samym Piśmie Świętym. – Ten aksjomat nie został wprost wyłożony w Piśmie Świętym – odpowiedział wykładowca. – Jeśli ktoś twierdzi, że wszystkie doktryny wiary czerpie tylko i wyłącznie z Pisma Świętego, to należałoby oczekiwać, że będzie mógł je uzasadnić w oparciu o treść Pisma. Jednak w Piśmie Świętym nie ma potwierdzenia dla protestanckiego pryncypium – podkreślił.

Wystarczalność Pisma

By to dobrze przeanalizować trzeba zatrzymać się nad pojęciem materialnej i formalnej wystarczalności Pisma Świętego. Formalna wystarczalność oznacza, że z Pisma Świętego można „wyciągnąć” wszystko, wyprowadzić wszystkie prawdy wiary. Człowiekowi do wiary i do poznania Boga nic więcej nie jest zatem potrzebne.

Z kolei drugie podejście – a więc materialna wystarczalność Pisma – oznacza, że wszystkie prawdy wiary są obecne w Piśmie (tak jak przy formalnym podejściu), ale zrozumienie ich (także przełożenie ich na życie konkretnego człowieka) domaga się czegoś jeszcze, czegoś dodatkowego. I tu do głosu dochodzi Tradycja, nauka Kościoła, interpretacja uczonych, rozeznania osób duchownych. Z grubsza rzecz biorąc – formalna wystarczalność jest domeną protestantów, materialna – katolików. Choć i tu – za chwilę – trzeba dokonać pewnego dopowiedzenia.

>>> Skoro mamy słowo Boże, to po co nam Kościół? [PODKAST]

fot. unsplash/Stephen Radford

Biblia to nie biblioteka

Kolejny ważny wątek – Biblia nie definiuje kanonu biblijnego, robi to dopiero Tradycja i nauka Kościoła. Biblia (czyli zbiór ksiąg świętych w judaizmie i chrześcijaństwie) dzieli się na Stary Testament (święte księgi judaizmu) i na Nowy Testament. Katolickie wydania Biblii obejmują 73 księgi (46 Starego Testamentu i 27 Nowego Testamentu). Z kolei wydanie protestanckie — 66 (39 i 27). – Biblia nie decyduje jednak, które księgi są natchnione, które kanoniczne, a więc które wchodzą w skład Pisma Świętego. Żeby znaleźć odpowiedź na to pytanie, trzeba sięgnąć poza Pismo – wyjaśniał Zatwardnicki.

– Kościół jest jak introligator – dodał wykładowca i porównał tę sytuację do zasad panujących w bibliotece. – Bez Kościoła mielibyśmy bibliotekę i z jej zasobów tworzylibyśmy własny zbiór ksiąg do lektury. W naszym – katolickim – podejściu to właśnie wiara i nauka Kościoła zszyła księgi Starego i Nowego Testamentu w jeden kanon. W jedną Biblię. To Kościół z tej biblioteki ksiąg stworzył Pismo Święte – wyjaśnił.

>>> Tinder, aborcja, nadużycia w Kościele – papież Franciszek odpowiada na pytania młodzieży [KOMENTARZ]

fot. cathopic

To dlaczego Nowy Testament?

Kolejnym argumentem – który według Sławomira Zatwardnickiego – przemawia za błędem u podstaw argumentacji protestantów jest samo istnienie Nowego Testamentu. – W pierwotnym Kościele terminem „Pisma Świętego” określone były te księgi, które dziś wchodzą w skład Starego Testamentu. Już więc samo rozróżnienie na Nowy i Stary Testament oznaczało potrzebę przekroczenia zasady pisma, zasady „sola scriptura” – podkreśla teolog. – Od tej pory całe Pismo powinno być interpretowane zgodnie z wiarą i z życiem Kościoła, a więc i zgodnie z Tradycją – dodaje.

Zatwardnicki przyjrzał się też argumentowi, że klarowność (jednoznaczność) Pisma Świętego sprawia, że tłumaczy się ono samo przez siebie, że nie potrzeba do jego wykładni nauki Kościoła. – To błędne podejście – podkreślił wykładowca. – Najjaskrawszym tego przykładem jest kuszenie Jezusa na pustyni, kiedy to diabeł posługuje się fragmentami Pisma, ale źle je interpretuje i przytacza je jednocześnie nimi manipulując – wyjaśnił. Podał też przykłady – powiedzmy – mniej „radykalne”.

fot. unsplash

Ryzyko błędu, a nawet manipulacji

– To sytuacje, gdy współcześni liderzy religijni, liderzy wspólnot, źle interpretują pisma, mijają się z sensem Pisma. Zresztą, w samej Biblii są przykłady takich sytuacji. – Już samo ukrzyżowanie Jezusa, jego śmierć na krzyżu, jest tego potwierdzeniem. Nie byłoby bowiem ukrzyżowania, gdyby Pismo faktycznie było jednoznaczne. Chrystusa na krzyż doprowadziły w dużej mierze różne interpretacje Pisma, spory ówczesnych uczonych w Piśmie – wyjaśnia teolog dogmatyk. I przypomniał, że święty Paweł – w swoich listach – nie raz krytykował fałszywych nauczycieli.

Z kolei w trzecim rozdziale drugiego listu św. Piotra czytamy takie słowa: „…jak to również umiłowany nasz brat Paweł według danej mu mądrości napisał do was, jak również we wszystkich listach, w których mówi o tym. Są w nich trudne do zrozumienia pewne sprawy, które ludzie niedouczeni i mało utwierdzeni opacznie tłumaczą, tak samo jak i inne Pisma, na własną swoją zgubę”. – Już sama Biblia uczy więc, że nie jest jednoznaczna i wymaga uważnej lektury – podkreśla Zatwardnicki.

Liturgiczne i sakramentalne życie Kościoła

Kolejny argument, który przemawia za materialną wystarczalnością Pisma jest reguła wiary. – To formuła słowna, która wyraża wiarę Kościoła w zawarte w Piśmie Świętym słowa. Jednocześnie formuła ta związana jest z liturgicznym i sakramentalnym życiem Kościoła. Reguła wiary ma za zadanie wydobycie z Pisma najistotniejszych prawd wiary, ale także przekazanie pewnego porządku wiary, co nazywane bywa ekonomią zbawienia. Reguła wiary jest niczym GPS, który nie pozwala wierzącemu zejść na manowce. – Pismo Święte jest więc Pismem Świętym wtedy, gdy jest włączone w życie Kościoła. I gdy jest w tej wspólnocie czytane i interpretowane – dodaje Sławomir Zatwardnicki.

fot. unsplash

Bo też i życiem Kościoła jest nieustanna interpretacja Pisma. Wiernym, którzy na co dzień nie studiują Pisma i wszystkich kontekstów (np. literackich czy historycznych) związanych z jego powstaniem, potrzebna jest pomoc w dobrym jego odczytaniu. – Spisane w Biblii wypowiedzi Jezusa to literalny zapis jego słów. Czytając je nie wiemy jednak jak dokładnie wyglądała jego wypowiedź (np. jaki był akcent jego słów) – podkreślał Zatwardnicki. I dodał, że brak tych elementów może prowadzić do utrudnień w dobrym interpretowaniu Słowa.

Wykładowca – chcą zobrazować istotę tej sytuacji – przywołał historię, która może być doświadczeniem wielu małżeństw. To sytuacja, w której mąż zostawia w kuchni żonie kartkę ze zdaniem: „Ja dziś ugotuję obiad”. – Dla ludzi z zewnątrz taka informacja może nie mówić zbyt wiele. Nie wiemy, kto do kogo pisze. Czy mąż do żony, a może żona do męża? I czy to oznacza, że zawsze gotuje ta druga osoba? A może przeważnie jedzą na mieście? – takie pytania mogące pojawić się po przeczytaniu tej wiadomości opisywał wykładowca. – Dopiero gdy wejdziemy w życie tej pary, tej rodziny, zrozumiemy co może oznaczać taki zapisek. Potrzebujemy więc interpretacji i odczytania tego słowa w konkretnym kontekście – dodaje. – Tak samo w życiu Kościoła, bez interpretacji, bez kalendarza świąt, bez kalendarza liturgicznego interpretacja Pisma byłaby niezwykle trudna – podsumował dogmatyk.

Biblia wszystkiego „nie zrobi”

Jednocześnie jednak – co pokazały już dzieje egzegezy biblijnej – Słowo Boże wielokrotnie było narażone na różne błędne interpretacje, także manipulacje. Tym ważniejsze jest więc, to by interpretacja następowała we wspólnocie, dzięki temu szybciej można zidentyfikować ewentualne błędy.

Kościół – co równie ważne – ma być filarem i podporą Prawdy, którą jest Bóg. – Kościół powołany jest do głoszenia całej prawdy, nie jej części. A w ramach tej całości konieczne jest ustalenie hierarchii prawd. Potrzebne jest bowiem rozgraniczenie na prawdy wiary centralne, i te które centralnymi nie są. Biblia – sama z siebie – tego rozgraniczenia nie dokonuje – podkreślał wykładowca.

fot. EPA/DEDI SINUHAJI

Religia żywego Słowa

Skoro nie „sola scriptura”, to w takim razie „Biblia po katolicku”. A skoro tak, to Sławomir Zatwardnicki omówił relację Pisma do Urzędu Nauczycielskiego Kościoła (nazywanym też Magisterium Kościoła). W teologii Urząd ten oznacza władzę autorytatywnego nauczania prawd wiary, która przysługuje kolegium biskupów (z papieżem jako głową Kościoła). By dobrze rozpoznać tę kwestię, należy spojrzeć na relację objawienia do Pisma Świętego oraz relację Słowa Bożego do sakramentów świętych.

– Zrozumienie pierwszej kwestii pozwoli nam wyjść poza spór między materialną a formalną wystarczalnością Pisma Świętego – mówi Zatwardnicki. Z kolei druga relacja (Słowa do sakramentów) nie pozwala nam zapomnieć, że jesteśmy religią nie księgi, ale żywego Słowa.

– W Kościele spotkaliśmy Jezusa, samego Syna Bożego. On objawił nam Ojca. A Syn zostawił nam swoje słowa, swoje dzieła. Zostawił też polecenie, żeby sprawować sakramenty na Jego pamiątkę – wyjaśnia wykładowca. – Otrzymaliśmy objawienie, które jest Kimś i czymś jednocześnie. Objawienie jest kimś, czyli Synem Bożym. Jednocześnie jest czymś – Słowem Bożym, nauką – kontynuował Zatwardnicki.

To spojrzenie można więc nazwać jako „od objawienia do Biblii i z powrotem”. – I jako Kościół składamy świadectwo otrzymanemu objawieniu. Nie można jednak utożsamiać objawienia z natchnionymi tekstami. Czymś innym jest objawienie a czym innym Pismo Święte. Objawienie przewyższa Pismo – podkreślał teolog. I zaraz dodał: „Nie możemy sprowadzić objawienia do Pisma Świętego, nie możemy go tam zamknąć. Tym samym więc musimy odrzucić zasadę sola scriptura”. – Jezus wzywa, by od słowa spisanego przechodzić do żywego Słowa. Nawet jeśli obie rzeczywistości są wobec siebie nieodłączne – wyjaśniał dalej.

Słowo prowadzi do Eucharystii

Druga kwestia – relacja Słowa Bożego do świętych sakramentów. Słowo Boże, które się czyta i głosi w czasie Liturgii Słowa prowadzi do Liturgii Eucharystycznej; do łamania chleba. – Słowo Boże nie może być w pełni pojęte i przyjęte bez sakramentu Eucharystii. Dopiero Pan obecny w komunii otwiera zapieczętowane księgi. Dopiero wtedy je rozumiemy. I dopiero wtedy rozumiemy, że nasze serca pałały, gdy czytane / głoszone było Boże Słowo – mówił Sławomir Zatwardnicki.

parafia wspólnota
fot. cathopic

Tę relację, tę zależność bardzo dobrze obrazuje historia z Pisma Świętego właśnie, historia drogi uczniów do Emaus. – W czasie tej drogi Jezus staje się egzegetą pism. Wysłuchuje tego, co mają Mu do powiedzenia uczniowie, ale w pewnym momencie przejmuje „pałeczkę” i sam odczytuje pisma. Czyni to odnosząc ich treść (treść Starego Testamentu) do swojego życia, do swojej śmierci i do zmartwychwstania – wyjaśniał wykładowca. – Uczniowie nie byli w stanie tego zrozumieć, ale już na typ etapie, byli świadomi, że ich serca są rozpalone głoszonym przez Jezusa słowem. Dopiero, gdy Jezus połamał przy nich chleb, uświadomili sobie znaczenie pism. Momentem, gdy otwierają się im oczy i gdy rozpoznają Pana, to słowa wypowiadane przy łamaniu chleba – podkreślał Zatwardnicki.

Komunikacja przez obecność

I w tym właśnie tkwi istota relacji Słowa do sakramentów, szczególnie do sakramentu Eucharystii. Jedno wypływa z drugiego, jedno jest z drugim ściśle połączone. Słowo doprowadza nas do sakramentu i sakrament prowadzi nas ponownie do Słowa. – By żyć pełnią chrześcijańskiego życia, my – katolicy – dążymy do obecności z Bogiem zarówno w Jego Słowie, jak i w sakramentach. Dbamy o jedno i drugie, i o relację jednego z drugim – podkreślił Zatwardnicki. Teolog i dogmatyk zwrócił też uwagę na to, że Łukasz ewangelista opisując drogę uczniów do Emaus i ich spotkanie (rozmowę) z Jezusem użył słowa „homileo”, co oznacza „przemówienie liturgiczne”.

– Jezus pojawia się przy uczniach, towarzyszy im w drodze, objaśnia im pisma. Jest obecny przez ich serca, ale to jeszcze mało… Wszystko kumuluje się w innego rodzaju Jego obecności – w momencie łamania chleba – dodał. I w tym tkwi istota „Biblii po katolicku”.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze