s. Eliza z Domu Chłopaków, fot. TVN24/screenshot

Dominikanki z Broniszewic: szukamy ludzi dobrego serca, którzy chcą pomóc i się tego nie boją

Biały habit to ich znak rozpoznawczy. Teraz dołącza do niego kombinezon, przyłbice i logo firmowe: „odwaga”. Takie są siostry dominikanki. Odważne, podejmujące misję pomocy tam, gdzie jej najbardziej brakuje. W ostatnim czasie pomocy najbardziej potrzebują domy pomocy społecznej. Koronawirus uderzył w nie bardzo boleśnie, najgorzej było w DPS-ie w Bochni. I to właśnie tam z pomocą przybyły dominikanki.

Na prośbę starosty bocheńskiego siedem sióstr dominikanek z Krakowa i Bańskiej Niżnej pojechało do Bochni, by pomóc w tamtejszym Domu Pomocy Społecznej, dotkniętym koronawirusem. Pomoc zadeklarowali także krakowscy dominikanie. Dołączył do nich również ks. Piotr Dydo – Rożniecki (rozmowa z kapłanem już niedługo na naszym portalu). Siostry pokazały, że w takich chwilach nie ma co czekać, trzeba działać! Siostry ugasiły pierwszy pożar, co nie znaczy, że pomoc nadal nie jest potrzebna. Siostry przez różne kanały komunikacji przekazują informację na temat sytuacji w DPS-ach, w których pracują. Zebraliśmy najważniejsze i najświeższe informacje.

fot. PAP/Andrzej Grygiel

Tydzień temu najpoważniejszym problemem w DPS-ie w Bochni był brak personelu. Teraz to już nie jest najpilniejsza potrzeba, teraz najważniejsze jest przede wszystkim zapewnienie środków bezpieczeństwa, ochrony osobistej. O to apelowała na antenie TVN24 siostra Eliza – dominikanka ze znanego wszystkim „Domu dla chłopaków” w Broniszewicach. Tam z kolei, głównym zadaniem sióstr jest to, by zatamować wirusowi drogę do domu. – Jesteśmy szczęściarzami, że koronawirus jeszcze nie przedostał się do naszego domu. Bardzo o to dbamy, bo to dla naszych chłopaków poważne zagrożenie – mówią siostry. Siostra Eliza podkreśla, że zostały zabezpieczone przez siostry wolontariuszki, które już na 3 tygodnie przed świętami przyjechały do Broniszewic, żeby zbudować tam „personal stały”, by jak najmniej ludzi z zewnątrz wchodziło do środka i stanowiło zagrożenie dla chłopaków. Siostrom brakuje jednak środków ochronnych. Dominikanka podkreśliła, że „jeżeli chodzi o stan środków dezynfekujących, rękawiczek – to wszystko jest zdobyte z bardzo wielkim trudem”. – Uruchomiłyśmy trzy tygodnie przed świętami zbiórkę, widząc, co się dzieje z cenami. Bo ceny rękawiczek wzrosły z ośmiu złotych do 80 złotych. Poza tym są trudno dostępne, co się zaczyna teraz okazywać – podkreśliła zakonnica.

>>> Dominikanki w Bochni: to jest Ewangelia, która sprawdza się w praktyce!

Siostry z Broniszewic zwracają też uwagę na potrzeby innych domów pomocy. – Bardzo proszę ,jeśli ktoś ma dobre serce, nie boi się i chce pomóc ludziom, o zgłaszanie się do Domu Pomocy Społecznej i centrum opiekuńczo-pielęgnacyjnego w Kaliszu – apelowała w programie „Koronawirus. Raport” siostra Eliza. Wyjaśniała także, jak w czasie epidemii COVID-19 można materialnie pomóc domom opieki społecznej. – Dom Chłopaków jest traktowany jako organizacja pozarządowa, dlatego funkcjonujemy, uczymy się i żyjemy i trwamy bez pomocy rządu. Nie wiem, jak domy, które są prowadzone przez samorządy. Być może do nich dociera ta pomoc, do nas bardzo skromnie. Na pewno nie przeżyłybyśmy na tej pomocy, która do nas dotarła – dodała siostra Eliza. – Jeśli ktoś chciałby w taki sposób pomóc, nie może osobiście, to prosimy o wspieranie tych DPS-ów w sposób materialny. My pośredniczymy w tym, żeby przekazywać zdobyte środki dezynfekcyjne, rękawiczki, maseczki, kombinezony.

Przez naszą fundację dominikanek, www.fundacjadominikanek.pl, prowadzimy cały czas zbiórkę i tam pomagamy nie tylko naszemu DPS-owi, ale DPS-om, które proszą nas o pomoc. Zarówno DPS-owi w Bochni, gdzie wyruszyły już nasze siostry, jak i tym, które się zgłosiły od nas. (s. Eliza)

Ważnym elementem wsparcia dla sióstr byłyby też testy. Po pierwsze po to, by było wiadomo, czy w domu pomocy, w którym nie odnotowano jeszcze zakażenia, nadal go nie ma. Po drugie – by w DPS-ie, w którym już stwierdzono zakażenia (jak w Bochni), wiedzieć, czy personel opiekujący się pensjonariuszami nie choruje i nie zaraża. Z testami jednak też jest kłopot, nie ma możliwości przeprowadzania regularnych testów na obecność koronawirusa. – Miałyśmy taką sugestię z województwa, aby zmiana pracowników następowała co dwa tygodnie i żeby pracownicy, którzy po dwóch tygodniach przebywania w domu będą chcieli przyjść tutaj do pracy, byli po tym teście, żebyśmy nie narażały naszych chłopaków na tego wirusa, ale nie mamy informacji na ten temat, czy będą te testy, czy nie. Takie zalecenie było, ale na razie nie wiemy jak je wykonać – przyznała siostra Eliza.


Przeczytaj też >>> Redemptoris Missio zbiera pieniądze na walkę z koronawirusem w Afryce

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze