Druga połowa. Wynik wciąż może się zmienić [FELIETON]
Druga część Wielkiego Postu to dla nas ogromna szansa. I to szansa nie tylko dla tych, którzy pobożnie przezywają ten czas od Środy Popielcowej. To też szansa dla tych, którym wydaje się, że pierwszą połowę zmarnowali.
4:1. Jelekina Rybakina miała taką przewagę nad Igą Świątek w pierwszym secie finału tegorocznego turnieju WTA 1000 w Dosze. Można było śmiało zaryzykować, że to bezpieczna przewaga i ta część starcia padnie łupem Kazaszki. Nic bardziej mylnego. Ostatecznie pierwszego seta wygrała Polka (7:6). Lepsza była też w drugim secie (6:2) i dzięki temu obroniła tytuł wywalczony w Katarze także rok i dwa lata temu. Podobnych sytuacji, gdzie polska zawodniczka była bliska co najmniej utraty seta, a bywało że i przegrania całego meczu, a ostatecznie wygrała spotkanie – było w jej karierze sporo. Trzeba przyznać, że Iga potrafi zafundować kibicom rollercoaster emocji!
>>> W DNA tego miasta wpisana jest droga krzyżowa
Dopóki piłka w grze
To nie będzie, wbrew pozorom, artykuł o sporcie – a o trwającym wciąż Wielkim Poście. Sport jednak posłuży za pewną ważną analogię i być może pomoże komuś lepiej zrozumieć, że zawsze jest czas na to, by nie przejść obojętnie obok Wielkiego Postu. By coś zrobić. Gdyby Iga Świątek przy stanie 4:1 (co oznaczało, że Rybakinie brakowały tylko dwa wygrane gemy do tego, by pierwszy set padł jej łupem) mentalnie się poddała i przestała walczyć – to pewnie przegrałaby tego seta. A potem może i całe spotkanie. Zawodniczka z Polski znana jest jednak z silnej psychiki i z bycia fighterką. Nie poddała się więc i zawalczyła o zwycięstwo w turnieju – z sukcesem. To pokazuje, że nawet jeśli wynik nie układa się po naszej myśli – to wciąż jest szansa, żeby go zmienić. U Świątek przełamanie nastąpiło już w pierwszym secie. Ale ile świat sportowy zna np. historii z boisk piłkarskich, gdzie po pierwszej połowie dla jakiejś ekipy wynik układał się niekorzystnie – a w drugiej udało jej się odwrócić go na swoją korzyść. Bo do póki piłka jest w grze – dopóty cały czas można jeszcze wygrać. Nawet w ostatniej minucie. Albo na ostatniej prostej – tym razem nawiązując do rywalizacji np. biegaczy. Za nami już czwarta niedziela Wielkiego Postu – jesteśmy więc w drugiej połowie tego czasu. Jest w nas poczucie, że zmarnowaliśmy post? To do roboty – w drugiej połowie mogą zadziać się cuda!
Obudzeni ciut później
Wielki Post przypada w naszej strefie klimatycznej w bardzo niekorzystnym czasie – na przełomie zimy i wiosny. Przedwiośnie, nazywane też przednówkiem, to czas, gdy jesteśmy już bardzo zmęczeni brakiem światła, długimi nocami, zimnem, zanieczyszczonym powietrzem (bo wciąż wielu z nas pali w kominkach śmieciami). To czas, który bywa bardzo wyczerpujący – a Kościół dodatkowo zaprasza nas w tym okresie do praktyk postnych. No nie ukrywam, że dla mnie – i zapewne dla wielu z was – niełatwo jest w takich okolicznościach przyrody pościć (na różne sposoby – przez post, modlitwę, jałmużnę). Mi się zwyczajnie nie chce – i nie jest to powód do dumy. Ale rzeczywiście takie mam odczucia. Podziwiam tych, którzy Wielki Post potrafią przeżyć pobożnie od Środy Popielcowej po sam Wielki Czwartek. To dla mnie giganci duchowi – bo jak tu zebrać w sobie tyle energii duchowej w tak ponurym czasie? Ja nie potrafię, miotam się i wciąż sobie powtarzam, że „jutro się w końcu za siebie wezmę”. I w ten sposób znalazłem się w drugiej połowie Wielkiego Postu – i nic konkretnego nie udało mi się zdziałać. I jak wielu z Was, mógłbym pomyśleć, że jestem na straconej, przegranej pozycji. Ale przecież nawet przegrywająca drużyna może odrodzić się w drugiej połowie meczu i może zacząć strzelać bramki – i wyjść ze starcia zwycięsko! Ta druga połowa Wielkiego Postu to czas dla takich jak Ty i ja – dla tych, którym się wydaje, że zmarnowali ostatnie tygodnie. Nie, nie zmarnowaliśmy ich. Po prostu budzimy się ciut później z letargu – ale wciąż możemy wygrać.
>>> Najtrudniejsze nawrócenie [FELIETON]
Dobre zawody wielkopostne
Przednówek może i nie jest łatwym czasem – ale prowadzi nas ku najpiękniejszej porze roku, ku wiośnie. A wiosna to odrodzenie – bo życie się na nowo budzi z zimowego snu. Tu akurat powinniśmy dziękować za nasza strefę klimatyczną – że właśnie w czasie odradzania się życia możemy świętować Wielkanoc! Dlatego, nawet jeśli ogarnia nas klasyczne o tej porze roku zniechęcenie, nie dajmy mu się w tej drugiej połowie Wielkiego Postu i wygrajmy ten czas. Tu naprawdę najwięcej zależy od naszego „chcenia” (oczywiście we współpracy z łaską Bożą, w której działanie teraz tym bardziej trzeba nam uwierzyć). Już św. Paweł używał sportowej metafory w kontekście wiary. Pisał w 2 Liście do Tymoteusza: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem”. Dlatego, idąc tropem apostoła, zachęcam do takiego „sportowego” podejścia do tej drugiej części Wielkiego Postu. Zachęcam, by spojrzeć na ten czas nie jako na czas, który potencjalnie będzie przegrany, ale właśnie jako na czas, który możemy wygrać. Ba, który wygramy – jeśli tylko będziemy chcieć! Są w Ewangelii robotnicy ostatniej godziny. Może zmarnowali cały dzień, ale ostatecznie zabrali się do pracy i dostali od Pana godziwa zapłatę. Ta druga połowa Wielkiego Postu to trochę taki czas dla tych z nas, którzy też są robotnikami ostatniej godziny. Może i jesteśmy mistrzami duchowej prokrastynacji – ale na pewno nie jesteśmy dla Boga przegrywami. On nas zaprasza do wzięcia się za siebie w tych dniach. Czas zatem zabrać się do roboty i wygrać ten mecz, choć wynik póki co nie jest nam przychylny. Ale tylko chwilowy rezultat. Ostatecznie wciąż mamy szansę wystąpić w dobrych zawodach wielkopostnych. A co możemy zrobić? Wszystko – wszystko to samo, co mogliśmy rozpocząć w Środę Popielcową. I w każdy inny dzień Wielkiego Postu. My po prostu zaczynamy z opóźnieniem – nic więcej. Ale Bóg spojrzy na wynik końcowy, a nie na to, czy wcześniej zaliczaliśmy jakiś falstart. Do roboty!
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |