Fot. PAP/EPA/STATE EMERGENCY SERVICE OF UKRAINE HANDOUT

Ekspert KUL: Ukraina toczy dwie wojny. Jedną z Rosją, drugą z wrogiem wewnętrznym

– Ukraina ma szanse na zachowanie swojej suwerenności i odzyskanie utraconych terytoriów, ale potrzebuje zasadniczej przemiany wewnętrznej – twierdzi prof. Andrzej Gil z KUL, ekspert w zakresie stosunków międzynarodowych i bezpieczeństwa, m.in. w państwach bloku postsowieckiego. W przesłanej KAI analizie ekspert zwraca uwagę na sytuację Ukrainy i Rosji po dwóch latach wojny, kreśli kontekst międzynarodowy i podejmuje również refleksję nad problemami w relacjach między Polską i Ukrainą. 

Publikujemy treść analizy prof. Andrzej Gila:

Pełnoskalowa wojna rosyjsko-ukraińska po dwóch latach. Kilka refleksji

1.Ukraina

Ukrainę przed pełnoskalową wojną można określić jako państwo „zdemoralizowane”, czyli formalnie spełniające kryteria demokracji, ale w rzeczywistości niewydolne, zanarchizowane, kontrolowane przez grupy oligarchiczne i nie służące ogółowi swoich obywateli. Objęcie władzy przez Wołodymyra Zełeńskiego w 2019 roku nie zatrzymało procesu degradacji Ukrainy, rozrywanej i ograbianej przez różne grupy interesów. Krytyczną sytuację pogłębiała trwająca od 2014 roku wojna na Donbasie oraz aneksja Krymu. Politycy ukraińscy popełnili w okresie bezpośrednio poprzedzającym eskalację wojny szereg błędów, czego wyrazem była błyskawiczna utrata wybrzeża mórz Azowskiego i Czarnego w pierwsze godziny konfliktu, co umożliwiło stworzenie korytarza do Krymu.

Jak się wydaje, Siły Zbrojne Ukrainy w okresie po 2014 roku podjęły, niezależnie od rządzących, wysiłek na rzecz znaczącego podwyższenia swoich zdolności bojowych. To zadecydowało o tym, że po uderzeniu rosyjskim SZU nie tylko podjęły walkę, ale też były zdolne do zadawania ogromnych strat agresorowi. Połączenie zdolności bojowych z pomocą z zewnątrz pomogło Ukrainie w ocaleniu suwerenności (czego symbolem była skuteczna obrona Kijowa) oraz w wyparciu okupantów z części swego terytorium.

Niestety, ale wysiłek zbrojny nie szedł w parze z zachowaniem ukraińskich elit. Zjawiska, które niszczyły państwo po 1991 roku (korupcja, złodziejstwo, brak odpowiedzialności czy pospolita zdrada) po wybuchu wojny nie zanikły, a wręcz przeciwnie. Wojna stała się ogromną pożywką dla narastania tych niekorzystnych zjawisk na wszystkich szczeblach decyzyjnych i we wszystkich sferach odpowiedzialności państwa: administracji, wojska, służb mundurowych itp. Do dotychczasowych oligarchów, którzy zachowali swoje wpływy do 24 lutego 2022 roku, dołączyli nowi, dorabiający się fortun zarówno korzystając z zasobów Ukrainy, jak i z przekazywanych z zewnątrz środków. Tak naprawdę Ukraina toczy obecnie dwie wojny: jedną z Rosją, a drugą z wrogiem wewnętrznym, zarabiającym na możliwościach, jakie stwarza czas wojny.

Wojna jest także wyzwaniem dla polityków, którzy mają świadomość funkcjonowania w systemie quasidemokratycznym. Ukraina jest jeszcze na etapie, w którym wynik wyborów jest niewiadomą. Stąd politycy chcą mieć wpływ na wydarzenia na froncie, które mogliby zdyskontować przy najbliższych wyborach. Stąd rodzi się ogromny rozdźwięk między żołnierzami frontowymi, którzy przelewają krew w bezpośredniej walce, i światem polityków, szafujących – czasami zupełnie niepotrzebnie – ich życiem. W takim kluczu zapewne należy odczytywać dymisję byłego już dowódcy SZU, gen. Walerego Załużnego.

Ukraina ma jeszcze szanse na zachowanie swojej suwerenności i odzyskanie utraconych terytoriów, ale potrzebuje zasadniczej przemiany wewnętrznej, powiązanej z likwidacją trapiących ją patologii i budową systemu akceptowalnego dla przeważającej części jej obywateli. Ogromną rolę może tu odegrać doświadczenie uchodźców, którzy przyglądają się sytuacji w państwach swojego osiedlenia i chcą przenieść pewne wzorce do swojej ojczyzny. Niestety, ale przeprowadzenie takiej reformy wydaje się być trudniejsze, niż uzyskanie zwycięstwa na polu bitwy.

>>> Jutro wprowadzenie relikwii bł. kard. Stefana Wyszyńskiego na KUL

2. Rosja

Federacja Rosyjska do wybuchy wojny pełnoskalowej traktowana była jako państwo co prawda tracące na znaczeniu w skali globalnej, ale jednak mające ogromny potencjał militarny. Rosyjscy politycy i wojskowi wysokiego szczebla informowali o przeprowadzanych reformach sił zbrojnych i o zachodzącym przełomie technologicznym i organizacyjnym, przywołując częstokroć powiedzenie, iż posiadana przez siły zbrojne broń „nie ma na świecie żadnych analogii”. Jednocześnie zewnętrzni analitycy dowodzili, iż gospodarka rosyjska jest oparta na eksporcie surowców (kopaliny, żywność itp.), a przez to archaiczna i słaba, bez porównania z opartymi o wysublimowane narzędzia ekonomiczne gospodarkami państw Zachodu czy Chin.

fot. PAP/EPA/OLEG PETRASYUK

Wojna zweryfikowała zarówno stan rosyjskiego wojska, jak i gospodarki. O ile siły zbrojne Rosji okazały się nie tak silne, jak oceniali je analitycy, o tyle gospodarka nie tylko wytrzymała nałożone sankcje, ale wydaje się wręcz rozwijać. Jej siłą okazało się pozorne zapóźnienie. Jest ona oparta o swoje różnorakie surowce, produkcję wystarczającą ilość żywności i posiada sprawna siłę roboczą. Społeczeństwo rosyjskie, karmione wieloletnią propagandą, trwa przy politycznych liderach i nie dąży do zmiany systemu. Rosja, popierana przez większość państw i społeczeństw świata, co prawda marginalizuje się na rzecz Chin, ale dalej posiada znaczący potencjał gospodarczy, militarny i polityczny i jest zagrożeniem nie tylko dla Ukrainy, ale i innych państw, zwłaszcza z nią graniczących.

3. Stosunki Ukrainy i Polski

Po wybuchu pełnoskalowej wojny Polska poparła Ukrainę we wszystkich możliwych wymiarach: politycznym, militarnym, społecznym i międzynarodowym. Dotyczy to zarówno praktycznie wszystkich sił politycznych, jak i całego społeczeństwa. Wyrazem tego było m.in. przekazanie ogromnej ilości uzbrojenia na potrzeby ZSU, przetworzenie Polski na hub zaopatrzeniowy dla Ukrainy, przyjęcie kilkumilionowej rzeszy uchodźców, przekazanie niewyobrażalnej pomocy humanitarnej oraz prowadzenie proukraińskiej aktywności politycznej w środowisku międzynarodowym. Ocena tego wysiłku jest oczywiście trudna, ale wnosić można, iż całościowo wysiłek był jednym z czynników ratujących ukraińską państwowość.

Problemy, jakie wpływają na stosunki Warszawy i Kijowa, wynikają z kilku przesłanek. Jedną z nich jest oligarchiczny charakter Ukrainy. Widać to na przykładzie toczonej od kilku miesięcy „wojny zbożowej”, która w rzeczywistości ma swoje źródła w chęci nieuprawnionego zysku właścicieli tamtejszych najważniejszych agroholdingów (w większości pochodzących spoza Ukrainy) sprzedających produkcję rolną (we wszystkich jej przejawach) na rynku unijnym, w tym zwłaszcza polskim. Produkcja ta w jakimś zakresie nie spełnia unijnych norm, którym podlegają produkty wytwarzane w UE. Zyski z takiego procederu są w jakiejś części transferowane poza Ukrainę, i w żaden sposób nie zasilają państwa ukraińskiego (w tym jego armii). Podobny mechanizm dotyczy także rynku przewozów.

Kolejnym powodem narastania wzajemnych sprzeczności jest polityka władz Ukrainy wobec Unii Europejskiej. Zakłada ona porozumienie z Berlinem i Brukselą ponad Polską. Decyzje, jakie zapadają w obu centrach, są niekorzystne dla Polski, np. w obrębie rolnictwa czy przewozów. Pretekstem jest tutaj chęć pomocy Ukrainie, ale w rzeczywistości przypuszczać można, iż jest to porozumienie między oboma oligarchiami – unijną i ukraińską. Jest oczywistą rzeczą, że pomoc walczącej Ukrainie jest konieczna i potrzebna, ale musi to być pomoc efektywna, nakierowana przede wszystkim na wzmocnienie potencjału militarnego tego państwa co doprowadzić ma do odzyskania utraconych terytoriów, zwycięstwa na polu bitwy i zawarcia korzystnego dla niej pokoju. Jak się wydaje, tego typu decyzje UE, jak w przypadku udostępnienia rynku żywności, nie wpływają na wzmocnienie potencjału SZU.

Wspomnieć tu należy o swoistym szantażu moralnym, jaki jest stosowany wobec Polski przez niektóre środowiska ukraińskie. Jest to narzędzie bardzo obosieczne i prowadzące do niekorzystnych zmian w społeczeństwie polskim. Stoi bowiem w sprzeczności z postawą, jaka powszechnie przyjęli Polacy wobec tragedii Ukraińców wywołanych agresją rosyjską. Skala zaangażowania społecznego Polaków w pomoc Ukrainie i Ukraińcom była niespotykana w rzeczywistości ostatnich kilkudziesięciu lat w skali globalnej. Ogromna większość obywateli RP w jakiś sposób dała swój wyraz takiego poparcia, dlatego szantaż taki jest niezmiernie szkodliwy i nosi wręcz znamiona sabotażu.

W Rzeczypospolitej są siły polityczne, które dostrzegają pewne zniuansowanie postaw elit ukraińskich wobec Polski i wyrażają to w różnoraki sposób. Nie oznacza to jednak, że są one antyukraińskie i prorosyjskie (proputinowskie), tylko – w ramach powszechnie akceptowanego systemu politycznego – dają wyraz swoim poglądom i są rzecznikiem określonych grup społecznych. Jest to normalne zjawisko, nie mające wpływu na zdolności wojskowe Ukrainy, a – być może – naruszające czyjeś interesy. Należy zatem być ostrożnym w formułowaniu oskarżeń wobec polskich partii czy środowisk politycznych bądź grup społecznych, które wyrażają zastrzeżenia co do polityki wobec Ukrainy, Ukraińców czy relacji polsko-ukraińskich bądź ukraińsko-unijnych.

>>> Nauka na KUL – stan obecny i perspektywy

4. Kontekst globalny

Trzeba wziąć pod uwagę, że państwa świata pod względem swego stosunku do wojny rosyjsko-ukraińskiej podzieliły się na kilka grup. Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, niektóre państwa Unii Europejskiej, Japonia czy Korea Południowa bezwarunkowo poparły walkę Ukrainy o zachowanie swojej suwerenności, aktywnie ją wspomagając na różnych polach. Z drugiej strony po stronie Rosji opowiedziały się m.in. państwa BRICS, Ameryki Południowej i Środkowej, Afryki czy też większość Azji. Ich motywy były różne, ale wspólnym mianownikiem była nienawiść do państw globalnej Północy, z którą utożsamiano Ukrainę. Były też kraje, jak Węgry czy Turcja, które prowadząc grę polityczną próbowały wykorzystać wojnę do realizacji swoich partykularnych celów.

Wojna rosyjsko-ukraińska przez wiele państw globalnego Południa traktowana jest jako dobry punkt wyjścia do przeprowadzenia zasadniczych zmian w światowej strukturze bezpieczeństwa oraz do przemian w globalnej gospodarce. Potencjalne zwycięstwo Rosji przyjmowane jest tu jako triumf Południa nad Północą, co ma charakter nie tylko prestiżowy, ale przede wszystkim ma zapoczątkować proces utraty znaczenia przez Północ. Zaangażowanie USA w wojnę (bez którego Ukraina nie przetrwałaby długo), jest dla antyamerykańsko i antyzachodnio nastawionych państw dowodem na słuszność dokonanego przez nie wyboru. Wynika to m.in. z siły rosyjskiej propagandy, obecnej w tych państwach i nawiązującej do podobnych działań z czasów radzieckich.

Prof. Andrzej Gil jest politologiem i historykiem, pracownikiem Katedry Teorii Polityki i Studiów Wschodnich KUL. Specjalizuje się w stosunkach międzynarodowych i zagadnieniach bezpieczeństwa, zwłaszcza na obszarze Europy i Azji, w tym państw bloku postsowieckiego.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze