Fot. Antoni Jezierski/Misyjne Drogi/misyjne.pl

Energia młodych znowu mnie zaskoczyła [PARADISO 2023]

– Tutaj czuję, że Kościół tworzą młodzi ludzie. Gdy widzi się ich wiarę i ich ducha – to napawa ogromną radością. Wtedy czuję, że Kościół jest wspólnotą, w której naprawdę chcę żyć – mówił Paweł, jeden z uczestników tegorocznego Paradiso. Atmosfera panująca w Gostyniu znów zaskakuje i inspiruje.

Paradiso organizuje Duszpasterstwo Młodzieży Archidiecezji Poznańskiej Jordan we współpracy z mieszkającymi na Świętej Górze filipinami. W tym roku patronat honorowy nad wydarzeniem objął abp Stanisław Gądecki. W organizację wydarzenia zaangażowało się również wielu młodych wolontariuszy, którzy do Gostynia przyciągnęli ok. 500 osób. 

Słowa, które zmieniają 

Ważnym punktem wydarzenia był czas świadectw. Drugiego dnia Paradiso młodzi wysłuchali historii życia ks. Przemysława Tyblewskiego, prefekta Arcybiskupiego Seminarium Duchownego w Poznaniu. – Pozwól sobie na szok i „zdziwko”, kiedy zapytają cię o to, czemu  chodzisz do Kościoła. Przecież to chodzi o Jezusa. W naszym życiu chodzi o Jezusa – mówił ks. Tyblewski. Prefekt seminarium opowiadał o tym, jak Pan Bóg wyciągnął go z tłumu. Jak „podarował” mu Ewangelię o trędowatym, którego Jezus odnajduje w tłumie i uzdrawia z trądu. – Dla mnie tym trądem była izolacja, uciekanie od relacji, brak akceptacji siebie – mówił ks. Tyblewski. 

>>> Zaczyna się spotkanie młodych Paradiso! Jakie atrakcje czekają na uczestników?

Antoni Jezierski

Łagodność i buntowniczość 

Później przyszedł czas na świadectwa sióstr serafitek – Rozalii i Sylwii. Siostra Rozalia opowiadała o swojej relacji z osobami z niepełnosprawnością. Jej historia zaczęła się od przeczytania książki, wcale nie religijnej zresztą, zatytułowanej „Poczwarka”. – Po przeczytaniu tej książki zrozumiałam, że moją misją jest bycie z osobami z niepełnosprawnością. Dzisiaj razem z nimi przeżywam moje trudności. Czuję, że Jezus jest w nich, w tych osobach, a więc jest także ze mną – mówiła siostra Rozalia. 

Wulkanem energii na scenie świadectw okazała się być siostra Sylwia. Mówiła o sobie: „Mam charakter buntowniczki, jak św. Paweł. Podobnie jak on, w swoim życiu musiałam czasami upaść”. Jak przyznała, nigdy nie planowała wstępować do zakonu. W swoim świadectwie s. Sylwia zdradziła również, jak zareagowała jej babcia, kiedy dowiedziała się o tym, że jej wnuczka wstępuje do zakonu. – Moja babcia powiedziała wtedy: „albo ty wysadzisz ten zakon, albo cię wywalą”. I jakoś jeszcze nie wywalili – śmiała się s. Sylwia. 

Fot. Antoni Jezierski/Misyjne Drogi/misyjne.pl

Świadectwa sióstr poruszały młodych. – Jak dotąd najbardziej podobały mi się świadectwa, zwłaszcza historie sióstr serafitek – mówiła Ola, która na Paradiso przyjechała pierwszy raz. – To naprawdę niesamowite kobiety, które poszły na całość z Chrystusem – wtórował jej Paweł, który na Paradiso przyjechał po raz trzeci.

Otwarta księga 

Kolejnym punktem programu była księga, czyli spotkania w małych grupach, w trakcie których młodzi mieli okazję porozmawiać ze sobą i trochę lepiej się poznać. Pogoda tego dnia nie rozpieszczała, ale na szczęście ojcowie filipini udostępnili w pełni klasztorne pomieszczenia i młodych rozmawiających w grupach można było spotkać w każdym zakamarku kompleksu klasztornego. Ten dzień Paradiso był dość mocno skoncentrowany na rozwoju duchowym, dlatego po wspólnym obiedzie uczestnicy udali się na nabożeństwo pokutne i spowiedź. Pytałem uczestników o to, czy tych aktywności związanych z rozwojem duchowym nie jest za dużo. – Przyznaję, że dużo jest tej modlitwy, ale chyba też trochę po to tu jestem, więc myślę, że wychodzi na plus – podsumowała Dorota. 

>>> Miejsce, które przyciąga młodych – Festiwal Życia w Kokotku. Początek już w poniedziałek

Fot. Antoni Jezierski/Misyjne Drogi/misyjne.pl

Wystarczy, że jesteś

Na Paradiso młodzi faktycznie mają okazję trochę intensywniej pobyć z Bogiem, szczególnie podczas Eucharystii, która odprawiana jest codziennie o godz. 19.00. Drugiego dnia Paradiso mszę św. odprawiał o. Leonard Bielecki OFM, minister prowincji św. Franciszka z Asyżu Zakonu Braci Mniejszych w Polsce. W homilii zachęcał młodych do tego, by nie „wchodzili w kombinezon kogoś innego”, by nie udawali. Odniósł się także do Ewangelii z dnia, w której Jezus pyta Piotra, czy ten miłuje Go więcej niż inni. – Podczas tej rozmowy dochodzi do jakiejś eksplozji przebaczenia. Jak Piotrowi musiało być głupio… Jezus mógł powiedzieć: i co? I kto miał rację? Jednak się wyparłeś? Ale Jezus nigdy tak nie zrobi. Jezus jest gotowy ci przebaczyć, cokolwiek by się w Twoim życiu nie działo. Wystarczy, że jesteś, że „stoisz i pachniesz” – Bóg już Ciebie kocha! Jego miłość odkrywamy w kryzysie – mówił o. Leonard Bielecki. Liturgia na Paradiso zawsze jest świetnie przygotowana. Młodzi tworzą liturgiczną służbę ołtarza, jak również Chór i Orkiestrę Jordan, która uświetnia wszystkie msze święte, i to na naprawdę wysokim poziomie muzycznym. 

Fot. Antoni Jezierski/Misyjne Drogi/misyjne.pl

Czy polską wieś i trapowe brzmienie coś łączy?

Już teraz na to pytanie muszę odpowiedzieć: tak – koncerty na Paradiso. Ale najpierw przyszedł czas na pyszną kolację, którą przygotowały panie z koła gospodyń wiejskich. Już podczas posiłku na świeżym powietrzu można było dostrzec pojawiające się to tu, to tam sylwetki członków Zespołu Pieśni i Tańca Chludowianie. Po kolacji przyszedł czas na polskie tańce. Zaczęło się oficjalnie i dostojnie od poloneza. Tańczyli wszyscy: Chludowianie, młodzi, siostry zakonne, księża. Członkowie zespołu zdecydowali się jednak nieco przyspieszyć i zaprosić uczestników Paradiso do krakowiaka. Młodzi nauczyli się cwałować i „trzaskać chałupce” – było przy tym naprawdę mnóstwo zabawy.

Na koniec Chludowianie zaprezentowali uczestnikom staropolski, skoczny taniec z okolic Rzeszowa. Swoją werwą Chludowianie skradli serca nawet tych młodych, którzy na początku byli sceptycznie nastawieni do muzyki rustykalnej. – Trochę to była taka podróż w czasie. Na początku byłem tak średnio nastawiony do wiejskiej muzyki, ale warto było ją poznać. Nawet można było się przy tym bawić. Wcześniej nie miałem kontaktu z taką muzą – mówił Radek, który na Paradiso przyjechał pierwszy raz.

>>> Młodzi przed ŚDM w Lizbonie: chcemy pokazać młody, żywy Kościół

Fot. Antoni Jezierski/Misyjne Drogi/misyjne.pl
Fot. Antoni Jezierski/Misyjne Drogi/misyjne.pl

Jednak gwiazdą tego wieczoru okazał się być raper Kacper Kukier, występujący pod pseudonimem Cukier. Artysta w swojej muzyce łączy trap (nowy, bardziej melodyjny nurt w rapie) oraz elementy zapożyczone z gospel i muzyki uwielbienia. Między rapowanymi utworami Cukier opowiadał młodym historię swojego nawrócenia. Również w tekstach jego piosenek można było znaleźć nawiązania np. do Księgi Psalmów. W pewnym momencie raper zaaranżował bitwę taneczną, do której zaprosił młodych. Dwa zespoły na scenie prześcigały się w wymyślaniu coraz to bardziej kreatywnych ruchów. Podczas koncertu nie zabrakło również tzw. pogo, czyli uformowanego koła, w którym skakali młodzi. Atmosfera w trakcie koncertu była niesamowita. I kiedy na koniec Cukier chciał już schodzić ze sceny, młodzi przywołali rapera gromkimi bisami i artysta zagrał dla uczestników jeszcze jeden utwór. Później przyszedł czas na zdjęcia i rozmowy, a cała impreza przeniosła się na nocny targ. Tam na młodych czekały hamaki, leżaki, dużo wolnej przestrzeni i ciepłe światło lampek, które sprzyjało długim rozmowom. Jak przyznali młodzi, koncert rapera zrobił na nich duże wrażenie. – Bardzo dobrze się tutaj bawię, jestem bardzo zadowolony z pobytu w tym miejscu. Najbardziej podobał mi się koncert rapera, naprawdę jest z niego Boży wariat – mówił Hubert, który przyjechał na Paradiso po raz pierwszy. 

Fot. Antoni Jezierski/Misyjne Drogi/misyjne.pl
Fot. Antoni Jezierski/Misyjne Drogi/misyjne.pl

Olimpiada 

Po deszczowej środzie nastał upalny wręcz czwartek. Po śniadaniu na młodych czekała przygotowana przez organizatorów i wolontariuszy olimpiada. W dziesięcioosobowych zespołach uczestnicy mogli sprawdzić się w wielu konkurencjach. Do ekip dołączyły także siostry zakonne i nierzadko stanowiły o sile swojej drużyny. Liczyła się celność, zręczność i ogólna sprawność fizyczna. Olimpiada trwała ponad dwie godziny. Na rozgrzanych do czerwoności olimpijczyków czekała na koniec niespodzianka. Strażacy, którzy stacjonowali na polu namiotowym w trosce o bezpieczeństwo uczestników Paradiso, wyciągnęli węża i wodą pod dużym ciśnieniem chłodzili młodych, których ogarnęło istne szaleństwo tego śmigusa dyngusa – choć przeżywanego w czerwcu. – Olimpiada była naprawdę super, ale chyba jeszcze lepsze było to lanie się wodą na koniec. Wylałam na księdza cały baniak wody (śmiech). Bardzo mi się to podobało – powiedziała Dorota. 

Współpraca

Kolejnym punktem Paradiso było spotkanie uczestników z ekipą Jurczaki Team, którą tworzą Przemek oraz jego syn Kuba, który urodził się z czterokończynowym mózgowym porażeniem dziecięcym. Obu panów zza kulis wspiera mama, Anna. Ona, jak sama mówi, zajmuje się wszystkim tym, czego na pierwszy rzut oka nie widać. Rodzina podzieliła się swoim świadectwem. Marzeniem Kuby było wzięcie udziału w triathlonie. Tata zainspirowany marzeniem syna sam zaczął ciężko trenować, by móc być „rękami i nogami” Kuby w trakcie wyścigu. Jego syn, mimo niepełnosprawności, pod okiem trenerów ćwiczył pływanie, a później zainteresował się także boksem. Tatę i syna łączy niesamowita więź i zapał do sportu. Ich największym wyczynem jest ukończenie triathlonu na dystansie IRONMANA – 3,8 km pływania, 180 km jazdy na rowerze oraz 42,2 km biegu. Jak powiedział Przemek: „Ja nie kończę zawodów, dopóki nie usłyszę radosnego okrzyku Kuby na mecie”. Członkowie rodziny opowiadali również o swoich indywidualnych relacjach z Bogiem i także o tym, że nie zawsze ta relacja jest łatwa. Było to autentyczne świadectwo poszukiwania odpowiedzi na trudne pytania. 

Fot. Antoni Jezierski/Misyjne Drogi/misyjne.pl
Fot. Antoni Jezierski/Misyjne Drogi/misyjne.pl

Drzwi otwarte 

Drzwi do bazyliki świętogórskiej podczas Paradiso są ciągle otwarte. I co ciekawe, nawet w wolnym czasie zawsze można było kogoś tam spotkać. Również dla mnie ten czas był bardzo budującym doświadczeniem. Miałem wrażenie, jakby gdzieś w pobliżu kręcił się sam św. Filip Neri, który przecież zasłynął z tego, że troszczył się o młodzież.  O to, by była radosna i rozśpiewana. I ten duch jest na Świętej Górze wciąż obecny i co roku mocno czuć go podczas Paradiso.

Galeria (5 zdjęć)
Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze