Inkulturacja: Ewangelia w dialogu z kulturą

Kiedy Chrystus dawał nakaz misyjny swoim apostołom, kazał im „czynić uczniami” wszystkie narody. Nakaz ten można rozumieć jako dążenie do zasiania dobrej nowiny nie tylko w sercach konkretnych osób, ale przeniknięcie nią całych kultur i cywilizacji.

Głoszenie Ewangelii ma być wejściem w interakcję z człowiekiem i kulturą, którą on reprezentuje. Pierwsze wieki historii Kościoła potwierdziły zasadność takiego spojrzenia. Chrześcijaństwo w wyniku spotkania z kulturą rzymską, grecką, etiopską, ormiańską czy egipską wykształciło liczne ryty, weszło w dialog z filozofią, literaturą i sztuką, dowartościowało i przyjęło wiele lokalnych tradycji. Ojcowie Kościoła i wybitni pisarze wczesnochrześcijańscy, tacy jak Klemens Aleksandryjski, Justyn czy Euzebiusz z Cezarei podkreślali wartość kultury helleńskiej i wskazywali na możliwość syntezy chrześcijaństwa i klasycznej filozofii, w której zauważali ukryte „nasiona Słowa” i „przygotowanie Ewangelii”. 

W ciągu pierwszego tysiąclecia chrześcijaństwo utrwaliło się w prawie całej Europie i nabrało jednolitego kształtu, opartego na kulturze łacińskiej. Kościół łaciński ukształtował Europę, czyniąc z niej Civitas Christiana, opartą na wspólnym dziedzictwie, podobnych wartościach i filozofii. Kiedy jednak w wyniku wielkich odkryć geograficznych i otwarcia drogi morskiej do Azji podjęte zostały próby zaszczepienia Kościoła na Dalekim Wschodzie, okazało się, że łacińska wersja chrześcijaństwa jest nie do przyjęcia dla tamtejszej ludności, mającej wykształconą własną, bogatą kulturę. Religia powiązana z obcą kulturą (a także polityką zachodnich imperiów) była niemile widziana przez miejscowe władze, które niejednokrotnie posuwały się do krwawych prześladowań, aby zahamować rozwój Kościoła na swych ziemiach. Do najcięższych i najdłuższych prześladowań dochodziło w Japonii i spowodowały prawie całkowity zanik chrześcijaństwa. Poza Filipinami chrześcijańskie misje nie odniosły na Dalekim Wschodzie żadnych istotnych sukcesów.  

Byli jednak misjonarze, których zaangażowanie przynosiło owoce dzięki podjętemu trudowi zrozumienia lokalnych kultur. Zwracając się do mieszkańców Azji, próbowali oni przekazywać Ewangelię w ich rodzimym, a nie łacińskim kształcie. Szczególne zasługi dla budowania pomostów między azjatycką kulturą a wiarą chrześcijańską mają wybitni misjonarze jezuiccy: Franciszek Ksawery, Robert de Nobili i Mateo Ricci.  

Franciszek Ksawery, uważany w Kościele za największego misjonarza po św. Pawle, urodził się w 1506 r. w Królestwie Nawarry. Po odbyciu studiów filozoficznych w Paryżu, pod wpływem Ignacego Loyoli przyłączył się do jego wspólnoty. Jako pierwszy misjonarz jezuicki, na prośbę króla Portugalii, w 1540 r. wyruszył w podróż morską do Indii. Otrzymany tytuł legata papieskiego dawał mu duże uprawnienia na terenach misyjnych. Dotarł do Goa, gdzie Portugalczycy założyli faktorię handlową, i oddał się pracy misyjnej. Początkowo jego metoda ewangelizacyjna polegała na burzeniu świątyń hinduskich i niszczeniu ksiąg religijnych, ale wkrótce zrozumiał, że nie jest to słuszna droga i wskazywał konieczność przyjmowania elementów miejscowej kultury oraz uczenia się języka. Nawracał, udzielał zbiorowych chrztów, troszczył się też o rodzime powołania, dlatego założył w Goa seminarium duchowne. Po kilku latach owocnej działalności ruszył przez Cejlon do Japonii. 

Praca misyjna Franciszka Ksawerego stała się inspiracją dla wielu misjonarzy, spośród których szczególnie wyróżnił się włoski jezuita Robert de Nobili (1577–1656). Przybył on do Goa w 1605 r. i po krótkiej obserwacji stwierdził, że metody stosowane przez Portugalczyków są mało skuteczne, bo oderwane od miejscowej kultury. W swojej pracy misyjnej w południowych Indiach zastosował metodę inkulturacji i zdobył dla wiary wielu Hindusów. Przedstawiał się jako członek kasty wojowników, nauczył się miejscowych języków (sanskryt, tamil, telugu), ubierał się i żył jak hinduski asceta. Włożył strój charakterystyczny dla hinduskich guru, ogolił głowę, nosił na czole znak z pasty sandałowej, a wokół szyi owinięty święty sznur. Głosząc ewangelię, wskazywał, iż jest ona czwartą – zaginioną – częścią Wed i chętnie wdawał się w dialog z hinduskimi uczonymi na temat prawd wiary chrześcijańskiej. Nowo ochrzczonym pozwalał zachować ich dotychczasowe imiona oraz zwyczaje, takie jak kąpiel rytualna, używanie pasty sandałowej, noszenie świętego sznura i pęku włosów z tyłu głowy. Dzięki temu, że głosił chrześcijaństwo w sposób dostoswany do uwarunkowań panujących w Indiach i zrozumiały, doprowadził do wielu nawróceń: gdy umierał w 1656 r., w jego misji było 40 tysięcy katolików.  

W ślady Roberta de Nobili poszli inni jezuici, kontynuując dzieło misyjne oparte na inkulturacji i odnosząc znaczne sukcesy ewangelizacyjne. Stworzony przez nich ryt malabarski, uwzględniający lokalną kulturę i wrażliwość, stał się jednak przedmiotem sporu w Kościele. Toczy się on przez dwa wieki, aż ostatecznie został zakazany w 1744 r., co bardzo zahamowało rozwój misji w Indiach. 

Mateo Ricci (1552–1610) również był jezuitą. Po wstąpieniu do zakonu odbył studia teologiczne i filozoficzne oraz astronomiczne i matematyczne nauczył się wtedy również konstruowania zegarów. W 1578 r. został skierowany na misje do Indii i dwa lata później w Goa przyjął święcenia kapłańskie. W 1583 r. przybył do Chin, gdzie przez kilkanaście lat prowadził intensywną pracę misyjną. Poznał lokalne zwyczaje i miejscowy ceremoniał grzeczności (m.in. rytuał picia herbaty), a w stylu życia i stroju upodobnił się do uczonych mandarynów. Opanował bardzo dobrze język chiński i przetłumaczył dwa podstawowe teksty konfucjańskie, aby z ich treścią mogli zapoznać się również inni misjonarze. Prowadził działalność naukową, imponując Chińczykom swoją wiedzą z zakresu nauk ścisłych, zwłaszcza astronomii. Argumentami rozumowymi próbował przekonać do wiary chrześcijańskiej, a system konfucjański uznał za niesprzeczną z Ewangelią filozofię życia, pomocną w utrzymaniu ładu etycznego i społecznego. Przygotowany przez siebie katechizm zatytułował „Prawdziwa nauka o Panu Niebios”. Jego celem było dotarcie do przywódców i elit intelektualnych – liczył, że jest to droga do pozyskania Chin dla chrześcijaństwa. Pragnąc spotkać się z samym cesarzem, w 1601 r. wraz z towarzyszami wyruszył do Pekinu. Nie wpuszczony przed oblicze władcy zostawił mu cenne prezenty, a wśród nich dwa zegary. Anegdota mówi, że cesarz był tak oczarowany ich wyglądem i brzmieniem mechanizmu, że kiedy zegary zatrzymały się i żaden z dworzan nie zdołał ich naprawić, Ricci został wezwany do pałacu i podczas którejś z kolejnych wizyt spotkał się z panem Państwa Środka. Kiedy w 1610 r. misjonarz zmarł, sam cesarz ofiarował kawałek ziemi na jego pochówek, a pogrzeb odbył się z wszelkimi honorami. 

Zasługą Ricciego jest próba zaadoptowania chrześcijaństwa do chińskich realiów. Przekazując Ewangelię Chińczykom, wskazywał, iż nie neguje ona, ale dowartościowuje i udoskonala chińskie tradycje. Próbował wykazać, iż obrzędy ku czci Konfucjusza i kult zmarłych nie mają charakteru religijnego i powinny być zaakceptowane przez Kościół. Po jego śmierci temat ten stał się przedmiotem trwającego trzy wieki sporu i od 1742 do 1939 r. uczestnictwo w tych obrzędach było zakazane. Z tego okresu pozostał interesujący dokument Kongregacji Rozkrzewiania Wiary wydany w 1659 r., który w sposób niezwykle otwarty podchodzi do zagadnienia inkulturacji: 

„Nie usiłujcie bynajmniej i żadną miarą nie namawiajcie tamtych ludów do zmiany ich rytów i przyzwyczajeń, byleby tylko nie były one w sposób oczywisty sprzeczne z religią i dobrymi obyczajami. Cóż bowiem bardziej absurdalnego niż przeszczepianie Francji, Hiszpanii, Włoch czy jakiejkolwiek części Europy do Chin? Nie to, lecz wiarę wnoście, która nie odnosi się z pogardą ani nie rani rytów czy zwyczajów żadnego ludu, jeśli nie są zdrożne, a nawet chce, by były nietknięte. A ponieważ jest w naturze wszystkich niemal ludzi, że to, co jest ich własne, a zwłaszcza własny swój naród przed wszystkimi innymi wyżej cenią i większą darzą miłością, nic bardziej nie ściąga nienawiści i odstręcza niż zmiana ich zwyczajów ojczystych, tym bardziej zaś, jeżeli w miejsce usuniętych narzucalibyście i wprowadzali obyczaje swojego narodu”. 

Historia ewangelizacji Azji wskazuje na naczelną rolę inkulturacji i akomodacji misyjnej. Opór przed przyjmowaniem chrześcijaństwa spowodowany był często narzucaniem zachodniej, zlatynizowanej formy religii, obcej duchowi, kulturze i wrażliwości Dalekiego Wschodu. Sobór Watykański II wskazał nową drogę, polegającą na przyswajaniu przez Kościół tego, co ważne i prawdziwe we wszystkich kulturach. Taka postawa przypomina słowa Jezusa o ojcu rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze