fot. cathopic/amorsanto

Facetka od religii: warto dać młodym przestrzeń do działania w Kościele [ROZMOWA] 

Zyta Szafraniak na Instagramie znana jest jako Facetka od religii. Zarówno tam, jak i na co dzień w szkole udowadnia, że lekcje religii nie muszą być nudne i że warto dać młodym przestrzeń do tego, żeby sami chcieli działać w Kościele i poznawać Jezusa. 

Karolina Binek (misyjne.pl): Jaki był dla Ciebie miniony rok szkolny?  

Zyta Szafraniak: Wyjątkowy. Pierwszy raz uczyłam religii w szkole. Wcześniej prowadziłam tylko takie godzinne zajęcia, a dopiero teraz miałam okazję zderzyć się ze szkolną rzeczywistością z perspektywy nauczycielki. 

Stresowałaś się swoim pierwszym rokiem w pracy? 

– Raczej nie czułam stresu. Bardzo lubię przekazywać wiedzę i wręcz czekałam na moment, kiedy będę mogła robić to w przedszkolu i w klasach 1-8.  

Lekcje religii w przedszkolu wymagają dużej kreatywności? 

– Lekcje w przedszkolu trwają krócej, bo pół godziny i odbywają się dwa razy w tygodniu. Większość rzeczy robimy poprzez zabawę – dzieci kolorują lub śpiewają. Organizuję też różne zabawy, które staram się zmienić w taki sposób, by miały charakter religijny. Na przykład rozmawiamy o połowie ryb, o tym, jak być rybakami ludzi, a później gramy w rybaka. Kiedy mówimy o Arce Noego, to robimy statki z papieru. W święto Trzech Króli dzieci przebierały się za króli. A bliżej Bożego Narodzenia zorganizowałam zabawę podobną do tzw. wycieczki do zoo, którą wielu z nas zna na przykład z wesel. Każde dziecko było innym bohaterem historii i gdy jego imię zostało przeczytane, trzeba było obiec ustawione krzesła. Muszę powiedzieć, że to utrwalanie wiadomości poprzez zabawę świetnie się sprawdza. 

Dzieci często zadają pytania dotyczące tematu lekcji czy raczej tylko słuchają? 

– Zależy od przedszkola, ale są takie dzieci, które zadają pytania. Trzeba też uważać z odpowiedziami, bo na przykład miałam trudną przeprawę podczas Wielkiego Postu, kiedy przygotowywałam z dziećmi książeczkę dotyczącą drogi krzyżowej. Na każdej lekcji omawialiśmy dwie stacje, a na samym końcu dodaliśmy jeszcze kartkę o zmartwychwstaniu. Nie chciałam ich zostawić w takim momencie, że Pan Jezus zmarł, został pochowany w grobie i tyle, bo mogłoby być im przykro. Staram się też zawsze odpowiedzieć na wszystkie pytania podczas lekcji, bo nie zawsze mogę mieć możliwość wytłumaczenia im czegoś później, kiedy na przykład zachorują. Dlatego to dla mnie ważne, żeby każde zajęcia były na jakimś etapie zakończone. 

>>> Franciszek: moje myśli kieruję ku Ukrainie

Oprócz przedszkola prowadzisz też lekcje w szkole podstawowej. Jak się uczy religii w ósmej klasie, gdy po drugiej stronie biurka nie siedzą już dzieci a nastolatki? 

– Ósma klasa to już etap, w którym uczniowie bardzo mocno wchodzą w wiek dojrzały. Zastanawiają się nad wyborem szkoły, sami muszą podjąć pewne decyzje, stają się coraz bardziej samodzielni. Ja też staram się dać im to, czego potrzebują- na początku roku mówię, jak będą wyglądały nasze lekcje. Chcę, żeby zadawali pytania, mówili, na jakie tematy chcą rozmawiać. Czasami bywało tak, że wpisywałam temat, zaczynaliśmy lekcję, a mimo to całą godzinę rozmawialiśmy o czymś innym. Część osób z ósmej klasy szła też w tym roku do bierzmowania. Starałam się więc im wytłumaczyć, czym jest bierzmowanie, co ich będzie czekało, jakie są konsekwencje, ale przede wszystkim – nikogo nie zmuszałam do przyjęcia tego sakramentu. 

W roku szkolnym 2021/2022 część lekcji odbywała się online. Jak odnalazłaś się w tej formie nauczania? 

– Było to dla mnie trudne, bo nie mogłam widzieć każdego ucznia i nie miałam pewności, że rzeczywiście bierze udział w lekcjach. Ale starałam się, żeby zajęcia były ciekawe. Zapraszałam na nie księży lub siostry zakonne, a młodzi mogli zadawać im pytania. Starałam się też proponować uczniom jakiś film do obejrzenia, z którego później mieli wypisać chociaż jedno zdanie, które ich najbardziej poruszyło. Bardzo często, podczas oglądania filmików  zostawałam na łączach i słuchałam, co mówią. Byli w szoku, bo myśleli, że ich zostawiłam i odeszłam. Jeśli ktoś mi nie wysłał zadania, to dostawał jedynkę. Byłam konsekwentna i wystawiałam też negatywne oceny, pamiętając też o szanowaniu siebie. Wiem, że nie są to rzeczy, które wymagają od nich ogromnego wysiłku czy stawania na głowie, lecz pracy i uczciwości. 

Uczniowie chętnie uczestniczą w lekcjach religii i rozmawiają z Tobą? 

– Jest część osób, która aktywnie bierze udział w zajęciach, ale są też osoby, które chodzą na religię, bo po prostu chodzą. Jednak myślę, że coś w sercach tych młodych ludzi zawsze zostanie. Pokazuje to zakończenie roku szkolnego, gdzie młodzi podchodzą do mnie, mówią, że dziękują za to, co im przekazałam. Byłam mega wzruszona, kiedy moi uczniowie, dowiedzieli się, że wystąpiłam w podkaście, zaczęli wysyłać mi wiadomości, w których gratulowali i dziękowali za naukę.  

Czyli skupiasz się przede wszystkim na tym, żeby wejść z uczniami w relację? 

– Tak. Miałam kilka takich sytuacji, które pokazują, że to rzeczywiście procentuje i przynosi owoce. Na przykład widziałam, że jedna dziewczyna siedzi w szkole bardzo podłamana. Podeszłam do niej i zapytałam, co się dzieje. Powiedziała, że nie chce rozmawiać, a ja na to, żeby pamiętała, że zawsze może mi o wszystkim powiedzieć lub wysłać do mnie wiadomość. Wieczorem napisała, że ma teraz ciężki czas i zapytała, czy mogłabym się za nią pomodlić. To był piątek, napisałam do niej również w niedzielę, na co dostałam odpowiedź, że jest lepiej i że modlitwa działa. Było to w trakcie trwania roku szkolnego. Później w wakacje napisała do mnie kolejny raz. Cieszę się, że udało nam się przełamać lody i że uczniowie do mnie piszą z różnymi sprawami, takimi jak modlitwa, czy np. imię dla swojego nowego zwierzaka. Z kolei jeden chłopak wyjechał na wakacje i pisał do mnie, że przeprasza, że nie zdążył się pożegnać na zakończeniu roku, ale już wyjeżdżali i musiał szybko wyjść. Opowiedział też o tym, co dzieje się u niego na koloniach i nawet nie musiałam o to pytać. Dlatego tym bardziej się z tego cieszę. 

>>> Zmarła Tekla Juniewicz – najstarsza Polka i druga najstarsza osoba na świecie

Ale największą „perełką” tego roku szkolnego był chłopak, który przystąpił do bierzmowania. W piątek miała być uroczystość, w środę zapytałam się go, czy idzie do bierzmowania, na co on, że nawet nie ma książeczki, ale chciałby przystąpić. Na lekcjach wielokrotnie słyszałam, że był na różańcu, w Kościele, że uczestniczył w nabożeństwach. Powiedziałam więc, że jeżeli chce, to się uda. Od środy do piątku załatwialiśmy wszystkie dokumenty, które były potrzebne. Przyszedł na próbę. Został wybierzmowany, a mnie poprosił żebym została jego świadkiem. Był to dla mnie wielki zaszczyt i ogromna radość.  

Te momenty wręcz chwytają za serce. 

– Teraz opowiadam o tych najlepszych momentach i staram się o nich pamiętać, ale oczywiście  były też momenty trudne. W większości chodziło o zachowanie uczniów. Jestem raczej osobą twardo stąpającą po ziemi i oni wiedzą, że nie ma przelewek. Ale wiadomo – to są młodzi. I szczególnie siódme klasy bardzo mocno chciały przejąć lekcje. Nie mogłam sobie na to pozwolić. Czasami było mi trudno z tym, że coś sobie przygotowałam, a całą lekcję spędziłam na uciszaniu ich. Pamiętam, jak przychodziłam do domu i myślałam, że nie chcę już uczyć, że  już mam kryzys, a dopiero zaczęłam. Ale jak sobie pomyślę o tych rzeczach, które wydarzyły się przez ten rok, to zastanawiam się, co będzie dalej, jeśli Pan Bóg będzie działał z taką mocą w następnych latach.  

O czym chcą rozmawiać starsi uczniowie na lekcjach religii? Co ciekawi dzisiejszych nastolatków? 

– Bardzo dużo pytają o osoby homoseksualne. Starałam się im wytłumaczyć, że nie można ich potępiać. Bo możemy potępić czyny, ale nie ludzi. Mówiłam, że jeżeli nawet dwie osoby heteroseksualne obnoszą się ze swoją miłością na środku drogi, to nie jest fajne. I tak samo jest z osobami homoseksualnymi. Podałam też przykład modlitwy przed posiłkiem w restauracji. Przecież, jeśli ktoś z nas się pomodli w takim miejscu, to inni też będą się na nas dziwnie patrzeć. Staram się, poprzez takie przykłady, to wszystko im wytłumaczyć. 

Czasami są też pytania dotyczące sytuacji w domu i tego, czy Bóg rzeczywiście ich kocha takich, jakimi są. Ogromnym problemem młodych ludzi jest brak poczucia własnej wartości. W jednej klasie, gdy z lekcji zaczynał się już robić cyrk, zapytałam uczniów, czy uważają, że są idiotami. Odpowiedzieli mi: „tak, jesteśmy”. Odpowiedziałam, że nie są, że ktoś im nakładł to do głowy, a oni uwierzyli. Całą godzinę rozmawialiśmy więc o tym, że nikt z nich nie jest idiotą, że każdy jest wartościowy, cenny i wyjątkowy nieważne jaką ma historię życia.  

Jedna dziewczyna mówiła też, że nie jest wartościowa, że nauczyciele jej nie lubią, bo jest bardzo absorbująca, bo ma własne zdanie. Opowiedziałam jej, że byłam podobna, że miałam nawet wystawiane uwagi z religii w szkole i zapewniłam, że jeśli kiedykolwiek znów pojawi się w niej poczucie, że jest nic nie warta, to ma do mnie przyjść i ja jej powiem, jaką wartość w niej widzę. 

>>> Sanepid: na dziesięciu kąpieliskach nad morzem i jeziorami woda nieprzydatna do kąpieli

Sama chciałabym mieć taką nauczycielkę jak Ty, która zawsze zrozumie i z którą można o wszystkim porozmawiać. Tymczasem jestem ciekawa jakie i czy w ogóle robisz sprawdziany. 

– Robiłam sprawdziany z Pisma Świętego, żeby uczniowie wiedzieli  jak szukać poszczególnych fragmentów, bo nie wszyscy to potrafili. Po lekcjach o sakramentach też sprawdziłam ich wiedzę. Staram się przekazywać takie życiowe rzeczy, żeby na przykład wiedzieli, że w Kościele nie ma rozwodów, a jest unieważnienie małżeństwa. Wyjaśniam, ilu świadków jest potrzebnych do ślubu, ilu do chrztu, kto może zostać chrzestnym, że sakrament namaszczenia chorych to nie jest ostatnie namaszczenie. Wielu młodych tego nie wie. Nie ma się co dziwić, bo często dorośli też nie mają wiedzy na te tematy. 

Jak wspominasz lekcje religii na które Ty chodziłaś? Twoje nauczycielki Cię zainspirowały do pracy? 

– Zainspirowały mnie do tego, żeby zmienić lekcje religii. Oczywiście bardzo szanuję osoby, które uczyły mnie tego przedmiotu. Ale dla mnie w ogóle nie było to porywające. Będąc w gimnazjum i w liceum już bardziej angażowałam się w życie Kościoła, widziałam jak działają grupy młodzieżowe, schola i z takim doświadczeniem szłam na lekcję i widziałam, że to nie jest to. Idąc do szkoły stwierdziłam, że chcę wnieść trochę świeżości i pokazać, że lekcja religii może być inna. Staram się, żeby ci młodzi poznali żywego Jezusa. Dziś moi uczniowie mówią, że takich lekcji religii jeszcze nie mieli, więc chyba udaje mi się zrealizować moje założenia. 

Jednym z takich założeń było prowadzenie konta na Instagramie? 

– Jestem osobą, która nie ma problemu z tym, by udzielać się publicznie. I dlatego w pewnym momencie pomyślałam o założeniu konta na Instagramie. Już kiedyś podczas modlitwy pytałam Boga o to, czy chce, żebym szła w tę stronę. Bo o ile nie miałam takiego problemu z wypowiadaniem się przed ludźmi, to stwierdziłam, że może być dziwnie, kiedy sama zacznę mówić do kamerki. Jak widać, ten Instagram nie jest dobrze rozkręcony, muszę wiele treści uporządkować i wiem, że będę chciała to zrobić, ale na razie, mimo że nie ma wielu obserwujących, to już przynosi owoce. Między innymi mogę porozmawiać z Tobą. Wcześniej pisały do mnie osoby, które mnie do czegoś zaprosiły, o czym bym wcześniej nie pomyślała. Bo Instagram działa poprzez zasięgi, a tutaj nie mam ich jakoś wiele. I to mi pokazuje, że naprawdę warto robić to chociaż dla jednej osoby.  

Twoi uczniowie Cię obserwują? 

– Tak, są niezawodni. Gdy robię pytania, quizy albo q&a – to zawsze mogę na nich liczyć. Sami się przecież tak ze sobą komunikują. Z jedną klasą miałam swoją grupę na Messengerze, a z resztą nie. Więc uczniowie pisali do mnie na Instagramie i pytali o to, co było zadane, jak mija dzień albo o wcześniej wspomniane imię dla zwierzaka.  

Jakie rady chciałabyś skierować do innych nauczycieli religii przed nadchodzącym rokiem szkolnym? 

– To w pierwszej kolejności rada dla mnie – żeby pamiętać o byciu autentycznym, o tym, by nic nie robić na siłę i by działać powoli. Wiem, że może się to wydawać banalne, ale chodzi mi o to, że autentyczność jest naprawdę ważna. Chciałabym, żeby wszyscy moi uczniowie chodzili do Kościoła, uwielbiali Boga i cieszyli się Jego obecnością, ale pamiętajmy, że to jest proces. To ziarno już jest zasiane, a jeśli było wcześniej, to kiełkuje, a co do owoców to możliwe, że to nie my będziemy je oglądać. To jest trudne, bo te owoce mogą już oglądać inni. Nie zapominajmy też o stawaniu w prawdzie i o wyjaśnianiu kwestii, które interesują młodych. Bo wydaje mi się, że my też bardzo często fiksujemy się na tym, żeby przedstawiać Kościół z jak najlepszej strony, a warto poruszać też te trudniejsze kwestie.  

Z jakimi nadziejami będziesz rozpoczynać nowy rok szkolny? 

– Moja największa nadzieja jest taka, że klasy siódme przejdą do ósmych i że zmieni się ich myślenie. A tak naprawdę, to chcę rozpocząć ten rok szkolny z nadzieją, że dam młodym jeszcze więcej. Pragnę dać im przestrzeń do tego, żeby sami chcieli działać w Kościele i poznawać Jezusa.  

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze