„Gdy mama wzięła obrazek Matki Bożej, Sowiet uderzył ją w twarz” – wspomnienia Sybiraków
Aniela Glijer, wraz z synami: Longinem, Ryszardem i Janem, została deportowana 13 kwietnia 1940 roku z Kowla (województwo wołyńskie) do miejscowości Kaczyry w Kazachstanie. W ciągu sześciu długich lat, które tam spędzili, codzienne trudy pomagała im przetrwać modlitwa przed tym właśnie krzyżem.
Użyłem sformułowania „tym właśnie”, bo krzyż przetrwał. I jest prezentowany na wystawie stałej w Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku. Tak jak i wiele innych pamiątek, które świadczą o historii Zesłańców na Sybir. Odwiedzamy tę nową w Polsce placówkę (nową, bo otwartą dla zwiedzających 17 września 2021 roku) w 63. rocznicę tamtych dramatycznych wydarzeń.
Początek deportacji na masową skalę umożliwiło Sowietom zaanektowanie wschodnich województw Rzeczpospolitej, usankcjonowane tajnym protokołem dołączonym do Paktu Ribbentrop-Mołotow z sierpnia 1939 roku. Po 17 września tego roku, kiedy Armia Czerwona przekroczyła granice Polski, na zagarniętych przez nią terenach rozpoczął się terror na niespotykaną dotychczas skalę. Władze Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich traktowały wywózki nie tylko jako formę walki z wrogami politycznymi, ale także element eksterminacji polskich elit, a przede wszystkim możliwość wykorzystania tysięcy osób jako bezpłatnej siły roboczej. Katorżnicza praca w syberyjskiej tajdze przy sięgającym kilkudziesieciu stopni mrozie, głodzie i chorobach zabijała wielu zesłańców. Była to przemyślana i planowo przeprowadzana zbrodnia na polskim narodzie.
Białystok – początek wywózki
A dlaczego Muzeum Pamięci Sybiru powstało właśnie w Białymstoku? Ponieważ Białystok jest największym miastem, które w latach II wojny światowej doświadczyło okupacji sowieckiej, a po wojnie znalazło się w granicach państwa polskiego. Sowieci wywozili także z innych miast – z Wilna, Lwowa, Brześcia. Dziś te miasta pozostały za naszą wschodnią granicą.
>>> Uczczono pamięć Żydów w 80. rocznicę początku likwidacji białostockiego getta
Muzeum zlokalizowane jest w nieprzypadkowym miejscu, bo w pobliżu ówczesnego Dworca Poleskiego, z którego w 1940, 1941 i w 1944 roku odjeżdżały wagony wiozące na Sybir deportowanych ludzi. – Przy budynku Muzeum biegną autentyczne przedwojenne tory, które „wjeżdżają” do budynku. W środku, zaraz przy wejściu, stoi wagon – dokładnie taki sam jak te, których używano do wywożenia obywateli państwa polskiego na Wschód. Osoby wchodzące do Muzeum mijają metalowe słupy, mające symbolizować albo syberyjską tajgę, albo osoby deportowane – to już zależy od interpretacji – mówi w rozmowie z misyjne.pl dyrektor Muzeum prof. Wojciech Śleszyński.
Głos Sybiraków
Treści prezentowane na wystawie w dużej mierze przedstawiają sami Sybiracy. Zwiedzający – dzięki audioprzewodnikom – słyszą fragmenty ich wspomnień, oglądają podarowane przez nich pamiątki, widać ich na zdjęciach. To wszystko tworzy historię osób deportowanych. „Wyciągali dzieci z łóżek. Wystraszone, płaczące. Mieliśmy 20 minut, żeby się spakować. Tej nocy nie zapomnę do końca mojego życia” – mówi w nagranych wspomnieniach Wanda Olbromska. Z kolei Klementyna Łukawska początek wywózki wspomina tak: „Mama wzięła obrazek Matki Bożej Częstochowskiej. Sowiet uderzył ją w twarz. Obrazek wypadł jej z rąk. Schyliła ją, to jeszcze ją kopnął”.
Wysiedlani mieszkańcy Kresów Wschodnich byli często zaskakiwani przez Sowietów w nocy lub o świcie, a następnie zmuszani do jak najszybszego spakowania najpotrzebniejszych rzeczy i prowiantu. Deportowanych, często całe rodziny, kierowano na dworzec kolejowy, na którym oczekiwały już nieocieplane wagony. Panujące w nich przepełnienie, chłód, fatalne warunki sanitarne oraz niedostatek wody pitnej, wpływały na znaczny odsetek śmiertelności już w czasie trwającego wiele tygodni transportu.
Takich sytuacji były tysiące. Z Dworca Poleskiego w Białymstoku Sowieci wywieźli na Sybir w latach 1940–1941 szacunkowo ok. 20 tysięcy osób. – I na tych szacunkach musimy bazować, bo do tej pory nie otrzymaliśmy wglądu do sowieckich dokumentów – mówi dyrektor Muzeum Pamięci Sybiru. – Na początku lat 90. dostaliśmy dostęp do dokumentów transportowych. Na ich podstawie mogliśmy ustalić orientacyjną liczbę osób wywiezionych w czterech wywózkach z lat 1940–1941. Ponieważ jednak nie mamy dostępu do teczek personalnych, nie znamy z imienia i nazwiska wszystkich deportowanych – dodaje.
Cztery wielkie deportacje
Masowe zsyłki rozpoczęte 10 lutego 1940 władze ZSRS kontynuowały w następnych miesiącach – kolejne wielkie akcje deportacyjne przeprowadzono 13 kwietnia, na przełomie czerwca i lipca oraz w maju i czerwcu 1941 roku. Ponadto Sowieci wywozili z terenów przedwojennej Polski mniejsze, kilkusetosobowe grupy mieszkańców. W lutym 1940 roku deportowano łącznie ok. 140 tys. polskich obywateli – wywieziono ich do Kraju Krasnojarskiego, Komi, a także obwodów: archangielskiego, swierdłowskiego oraz irkuckiego. Ci, którzy przeżyli transport, byli skazani na niewolniczą pracę, m.in. przy wyrębie lasów i budowie linii kolejowych. Codziennie toczyli walkę o przetrwanie w sowieckich obozach, w których – poza mrozem – więźniom dawały się we znaki głód, powodowane przez robactwo choroby, a także stosujący represje sowieccy strażnicy.
>>> Pamiątki po rodzinie, która pomagała więźniom Auschwitz
Muzeum to niekoniecznie chronologia
Historycy, twórcy Muzeum, przy pracy nad jego powstaniem zerwali z tradycyjnym sposobem prezentowania przeszłości, z chronologią. – Nie zaczynamy naszej opowieści o wywózkach od pierwszych zesłań, tych z XVII–XIX wieku, tylko od deportacji z czasów II wojny światowej – mówi w rozmowie z misyjne.pl dyrektor placówki. Powód? – Osoby wywiezione w czasie deportacji z lat 1940–1941 czy już po II wojnie światowej ciągle są wśród nas, przez co ta część naszej historii jest historią „żywą”, a nie tylko czymś, o czym czytamy w książkach historycznych – wyjaśnia prof. Wojciech Śleszyński.
Opowieść o życiu Polaków na Wschodzie zaczynamy więc od poznania życia w spokojnej, przedwojennej Polsce. Później zwiedzający widzą wybuch II wojny światowej, aresztowania, deportacje. Na drugim piętrze ekspozycji historia wywózek z XX wieku łączy się z zesłaniami z poprzednich stuleci, przypominając o tych, którzy na Sybir trafiali wcześniej: o konfederatach barskich, uczestnikach spisków niepodległościowych i powstań narodowo-wyzwoleńczych z XIX wieku. Muzeum nie zapomina także o ludziach, którzy w głąb carskiej Rosji trafiali z własnej woli, nierzadko odnosząc tam spektakularne sukcesy.
Muzeum to emocje
Muzeum Pamięci Sybiru należy do tworzonych w ostatnich latach muzeów narracyjnych. W Polsce rozwój takich placówek rozpoczął się głównie na fali sukcesu Muzeum Powstania Warszawskiego. – Bardzo często dzięki tematyce, którą poruszają, można budować lokalną tożsamość. W Białymstoku kilkanaście lat temu także powstała idea budowy muzeum narracyjnego, Muzeum Pamięci Sybiru – mówi dyrektor Śleszyński. Dodaje, że jest to miejsce budowania emocji, używania zmysłów do zrozumienia i doświadczenia historii. – Staraliśmy się, aby prezentowane treści można było poznawać na różne sposoby, aby wszystko można było przeczytać, zobaczyć, usłyszeć, poczuć. Kiedy przechodzimy przez wystawę, widzimy, jak zmienia się kolor otoczenia, słyszymy dźwięk wiatru, czujemy nagły chłód – wyjaśnia.
Sybiracy byli pierwszymi gośćmi Muzeum. – Ich reakcje były dla nas najważniejsze – mówi dyrektor, ale podkreśla, że Muzeum zostało zbudowane i dla Sybiraków, i dla przyszłych pokoleń. – Bardzo zależy nam na tym, aby pamięć o zsyłkach i deportacjach przetrwała – dodaje.
Muzeum to przyszłość
Twórcy Muzeum od początku postawili sobie za cel, by nie była to placówka wyłącznie lokalna. – Historia, którą prezentujemy, dotyczy zarówno Europy Środkowej i Wschodniej, jak i Azji. Z myślą o gościach zza granicy przygotowaliśmy audioprzewodniki w dziesięciu wersjach językowych. Nasze Muzeum aktywnie pracuje w Azji Środkowej. Od niemal roku działa Polsko-Kazachstańska Komisja Historyczna – już docierają do nas pierwsze tomy dokumentów dotyczących zesłań z przełomu XIX i XX wieku – podkreśla dyrektor Wojciech Śleszyński.
W Muzeum znajduje się też Memoriał Zbrodni Katyńskiej. – Zwiedzający znajdą tam nazwiska znanych nam do tej pory ofiar tej zbrodni. A my wierzymy w to, że z czasem odnotujemy tam nazwiska wszystkich polskich jeńców i więźniów zamordowanych przez NKWD wiosną 1940 roku – opisuje dyrektor Wojciech Śleszyński.
Muzeum to świadectwo
Rzeczy, z którymi Sybiracy wyjeżdżali w nieznane (i z którymi część wróciła do ojczyzny) są wyeksponowane w dużej gablocie, którą goście napotkają mniej więcej w połowie zwiedzania. Oprócz wspomnianego krzyża, są tam też m.im. kieszonkowy modlitewnik, medalik, pamiątka pierwszej Komunii, zegarek, skrzypce i miś.
Miś należał do Reni Jackowskiej. Renia miała zaledwie 7 lat, kiedy razem z matką została zesłana z okolic Lwowa na Syberię, do obwodu irkuckiego. Po „amnestii” w 1942 roku opuściły Związek Sowiecki. Trafiły do Ain Karem w zachodniej części Jerozolimy. Tu losy rodziny Jackowskich splotły się z losami rodziny Świderskich, którzy mieszkali w tym samym domu. Basia Świderska pokochała misia Reni i nie potrafiła się z nim rozstać. Kiedy w 1946 roku rodzina Jackowskich otrzymała pozwolenie na wyjazd do Anglii, Renia postanowiła, że misia podaruje Basi. Już na zawsze.
Według szacunków władz RP na emigracji, w wyniku wywózek zorganizowanych w latach 1940–1941 do syberyjskich łagrów trafiło około milion osób cywilnych, choć w dokumentach sowieckich mówi się o 320 tys. wywiezionych. Część z nich z łagrów wydostała się dzięki formowanej na terenie ZSRS (po zawarciu układu Sikorski-Majski) armii gen. Władysława Andersa.
Nie wszyscy ochotnicy dotarli jednak na miejsce tworzonych jednostek, gdyż podejmowane przez nich próby były blokowane przez Sowietów. Dokumenty potwierdzające obywatelstwo polskie były odbierane przez NKWD – zmuszano Polaków do przyjęcia dokumentów sowieckich. Kolejną szansą na opuszczenie Syberii stało się wstąpienie do tworzonej pod auspicjami Moskwy i z inspiracji komunistów polskich Dywizji im. Tadeusza Kościuszki, będącej zalążkiem późniejszego „ludowego” Wojska Polskiego.
Deportacje ludności polskiej w głąb ZSRS z lat 1940–1941 nie były ostatnimi. Po wkroczeniu Armii Czerwonej w 1944 roku na teren okupowanej przez Niemców Polski warunków życia w surowym klimacie syberyjskich stepów doświadczyli m.in. wywiezieni do łagrów żołnierze AK oraz ludność cywilna z zajętego przez Sowietów terytorium. Gros deportowanych wróciło do kraju w ramach przeprowadzanych do końca lat 50. akcji repatriacyjnych.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |