Iga Świątek awansowała do trzeciej rundy Roland Garros
Co to był za mecz! Iga Świątek stała nad przepaścią, bo Naomi Osaka grała jak z nut, ale to Polka zameldowała się w trzeciej rundzie Roland Garros. Po horrorze wygrała 7:6 (7-1), 1:6, 7:5.
To był hit dopiero rozkręcającej się paryskiej imprezy. Naprzeciwko siebie stanęły obecna i była liderka światowego rankingu, które w dorobku mają po cztery wielkoszlemowe tytuły. 26-letnia Osaka wszystkie zdobyła na twardych kortach (Australian Open i US Open), o cztery lata młodsza Świątek wygrywała nie tylko na ulubionej mączce w stolicy Francji, ale również w Nowym Jorku.
Dlatego faworytką w środę była Polka, celująca w trzeci z rzędu i czwarty w ogóle triumf w Roland Garros. Dla Japonki, aktualnie 134. na liście WTA, szczytem w nim była dotąd trzecia runda.
Wyrównany bój
Osaka rozpoczęła mecz z bojowym nastawieniem. Wygrała pierwszego gema na przewagi. W drugim, przy stanie 40-30, miała break pointa, którego omal nie wykorzystała. Jej forhend zaskoczył Świątek, ale piłka minimalnie wyszła poza kort. Polka mogła odetchnąć, za chwilę zresztą wyrównała i w kolejnym gemie przełamała serwis rywalki.
Było 2:1 dla Świątek, która nabierała rozpędu. Punkty zdobywała seryjnie, stąd zaraz pewne prowadzenie 3:1. Ale poziom gry prezentowany przez obie tenisistki był wysoki. Osaka popisywała się pojedynczymi efektownymi uderzeniami, Świątek była za to solidniejsza, nie wypuszczała z rąk przełamania.
Aż do gema numer osiem. Serwująca Polka prowadziła 40-0, gdy nagle zacięła się. Pięć kolejnych akcji padło łupem Japonki, która doprowadziła do remisu 4:4. Była pierwsza rakieta świata złapała wiatr w żagle, a Świątek wyraźnie straciła rezon. W jej grze wkradła się nerwowość, dlatego wynik odwrócił się na korzyść Japonki (5:4).
W następnym gemie Osaka miała nawet piłkę setową, ale jej nie wykorzystała. Obrończyni tytułu wybrnęła z opresji, doprowadziła do remisu po pięć, a w przerwie wymownie spoglądała w stronę swojego boksu. Jakby szukała natychmiastowych wskazówek i rad, bo nie wszystko szło po jej myśli.
Nadal trwała wyrównana walka, dlatego rozstrzygający okazał się tie-break. Doskonale zaczęła go Świątek, od prowadzenia 4-0. Polka była bezbłędna niemal do końca, stąd bezdyskusyjne zwycięstwo 7-1 po 66 minutach gry.
Osaka o niepowodzeniu zapomniała błyskawicznie. Ba, zaczęła dominować na korcie i po 10 minutach wygrywała 3:0, notując przy okazji dwa przełamania. Japonka grała jak w transie, wciąż wychodziło jej niemal wszystko. Przeżywająca wyraźny kryzys Świątek nie potrafiła się postawić. Przegrała wyraźnie 1:6.
Polka odżyła w otwierającym gemie trzeciej partii. Miała nawet trzy break pointy, ale wszystkie przepadły. Osaka nadal była bardzo groźna, jej piłki leciały niczym pociski. Co prawda Świątek nawiązała walkę, ale i tak przegrywała 0:2, tracąc swoje podanie.
W gemie numer trzy Osaka wybroniła jeszcze więcej break pointów – aż pięć. Prowadziła 3:0 i zmierzała do trzeciej rundy.
Niezwykły powrót Świątek
Świątek nie z takich opresji już wychodziła, ale wydawało się, że tego dnia nie zdoła się podnieść. Koncert Osaki trwał w najlepsze. Przy stanie 5:4 miała piłkę meczową. Zmarnowała ją, po chwili straciła serwis i było 5:5.
Niesamowity powrót Świątek, która przegrywała już 2:5, stał się faktem.
Osaka, dotąd grająca doskonale, pękła. W jej grze wkradła się olbrzymia nerwowość, została przełamana na 5:6. A Świątek tylko w znany sobie spokój wytrzymywała ciśnienie. Jej ręka nie drżała i zwyciężyła 7:5! Pozostała w turnieju!
Kolejną rywalką Polki będzie albo Marie Bouzkova, albo Jana Fett. Rozgrywane również w środę spotkanie Czeszki i Chorwatki (przy prowadzeniu tej pierwszej 6:2, 1:0) zostało przerwane z powodu deszczu. Dokończenie gry zaplanowano na następny dzień.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |