Kard. Luis Francisco Ladaria: encyklika “Humanae vitae” pozostaje nadal ważna i aktualna
Encyklika św. Pawła VI „Humanae vitae” z 1968 zachowuje do dzisiaj swą ważność i aktualność, gdyż jest prawidłową odpowiedzią Urzędu Nauczycielskiego Kościoła na dualistyczne antropologie naszych czasów. Proponuje ona całościową antropologię osoby ludzkiej, zdolną do łączenia w sobie wolności i natury. A wspomniane antropologie współczesne dążą do instrumentalizacji ciała ludzkiego i reprezentują nie nowe humanizmy, postmodernistyczne i świeckie, ale raczej antyhumanizmy.
Podkreślił to prefekt Dykasterii Nauki Wiary kard. Luis Francisco Ladaria Ferrer w przemówieniu na konferencji poświęconej encyklice w 55. rocznicę jej ogłoszenia, która w dniach 19-20 maja odbyła się w Rzymie z inicjatywy Międzynarodowej Katedry Bioetyki im. Jérôme Lejeune’a. Obradowano pod hasłem “Ciało jest moje. «Humanae vitae» – odwaga encykliki nt. seksualności i prokreacji”.
Na wstępie swego wystąpienia mówca przypomniał, iż dokument papieża Montiniego podjął zagadnienia dotyczące płciowości, miłości i życia, głęboko ze sobą powiązane. Są to sprawy włączające każdą istotę ludzką w każdym czasie, dlatego to przesłanie Ojca Świętego pozostaje zawsze ważne i aktualne – powiedział mówca. Przypomniał, iż Benedykt XVI w przemówieniu do uczestników kongresu z okazji 40. rocznicy encykliki w 2008 zwrócił uwagę, że „nauczanie zawarte [w tym dokumencie] jest jeszcze bardziej aktualne obecnie, w świetle nowych odkryć naukowych”.
Również obecny papież w swej adhortacji posynodalnej „Amoris Laetitia”, zachęcił do odkrycia na nowo „przesłania encykliki «Humanae vitae»” jako nauczania, które nie tylko należy zachować, ale które przychodzi do nas jako propozycja już przeżyta doświadczalnie. Jest ono normą wykraczającą poza środowisko miłości małżeńskiej, stanowiąc punkt odniesienia do życia prawdą języka miłości w każdej relacji międzyosobowej – zaznaczył kardynał-prefekt.
Nawiązując do hasła tego spotkania wskazał na odwagę św. Pawła VI w przeciwstawieniu się naciskom, aby zgodzić się na stosowanie hormonalnych środków antykoncepcyjnych w stosunkach płciowych przez małżonków katolickich. „Moim skromnym zdaniem prawdziwa odwaga tej encykliki sięga jednak znacznie głębiej, ma charakter antropologiczny i w tym znaczeniu może ona pomóc dziś w stawianiu czoła wyzwaniom antropologicznym, pojawiającym się w naszym społeczeństwie” – oświadczył mówca.
Zauważył, że odpowiadając na problem stosowania środków antykoncepcyjnych encyklika opiera się na szerokiej perspektywie antropologicznej jako całościowej wizji człowieka i jego boskiego powołania. Osadza swe nauczanie na prawdzie o akcie miłości małżeńskiej, zawartej w „nierozerwalnym związku”, którego chciał Bóg i którego człowiek nie może zerwać z własnej inicjatywy, a chodzi o dwa znaczenia aktu małżeńskiego: jednoczące i prokreacyjne. Temu fundamentowi przeciwstawia się panująca obecnie antropologia uważająca, że to istota ludzka nadaje sens swoim działaniom – wyjaśnił kard. Ladaria.
Zaznaczył, że w odniesieniu do płciowości przejawia się to w przeświadczeniu, iż człowiek nie może się ograniczać do bycia biernym podmiotem praw swego ciała, ale że sam nadaje sens własnej seksualności. Jest to antropologia, która przeciwstawia wolność naturze tak, jakby były to dwa elementy nie do pogodzenia. Tymczasem Paweł VI ostrzega, że przed wolnością istnieją pewne znaczenia, które człowiek może przyjąć dzięki rozumowi i że to nie on je wybrał, a które regulują i ukierunkowują jego postępowanie. Jeśli człowiek jest zdolny rozpoznać i odczytać jednoczące i prokreacyjne znaczenie aktu małżeńskiego, zrealizuje prawidłowo własne istnienie, doprowadzając je do pełni.
Encyklika uczy, że nie tylko nie ma napięcia między naturą a wolnością, ale co więcej – natura nadaje wolności takie znaczenia, które umożliwiają prawdziwość aktu miłości małżeńskiej i pozwalają na pełne jej urzeczywistnienie. Na tym polega – zdaniem hiszpańskiego kardynała kurialnego – prawdziwa odwaga tego dokumentu papieskiego, nadająca mu „radykalną aktualność”.
Zwrócił uwagę, iż odrzucenie encykliki to nie tylko akceptacja moralności antykoncepcyjnej, ale też przyjęcie antropologii dualistycznej, która w naturze ludzkiej widzi zagrożenie dla wolności i uważa, iż może zmieniać uwarunkowania prawdy o akcie małżeńskim, manipulując ciałem. Możliwość takiej miłości, która przewiduje seks, ale nie dzieci, wypływa w istocie z pojęcia seksu bez miłości, co nie tylko doprowadziło do banalizacji ludzkiej płciowości, ale spowodowało także zmianę zrozumienia tego, czym jest intymność seksualna i czym są, na szczeblu społecznym, stosunki płciowe.
>>> George Weigel: Kościół w Polsce musi naprawdę poznać nauczanie Jana Pawła II [ROZMOWA]
Tylko w ten sposób można wytłumaczyć obecną w dzisiejszych społeczeństwach zachodnich niezdolność uznania różnić moralnych między związkiem seksualnym mężczyzny i kobiety, a związkiem seksualnym osób tej samej płci. Jeśli to osoba ma nadać sens swojej płciowości, za pośrednictwem swych wolnych działań, wówczas nie ma problemu z przystaniem np. na stosunki jednopłciowe z chwilą, gdy czymś jedynie istotnym jest ów „związek uczuciowy” – wolny i za obopólną zgodą. I na gruncie tej perspektywy to wolność ma wyznaczać prawdę działania. Nie jest już niezbędne, aby czyn ludzki, w tym przypadku akt miłości małżeńskiej, odpowiadał jakiemuś wcześniejszemu znaczeniu, czy to naturalnemu, czy ustanowionemu przez Boga, ale tylko ma być czynem wolnym – stwierdził kardynał. I podkreślił, że encyklika przeciwstawiła się takiej antropologii i potrafiła uprzedzić wypływające z niej problemy swoją wizją proroczą.
Odrzucenie encykliki nie tylko nadwerężyło wizję miłości i płciowości, ale także postrzeganie własnego ciała – mówił dalej kardynał. Wskazał, iż antropologia antykoncepcyjna jest dualistyczna, próbując uważać ciało za dobro instrumentalne, a nie jako rzeczywistość osobową. Zdanie z hasła tego kongresu o tym, że “moje ciało należy do mnie” streszcza ten instrumentalny charakter ciała, ów dualizm, sprowadzający ciało do zwykłej materialności, a zatem do biernego podmiotu manipulacji.
To urzeczowienie ciała, nie tylko zakłada utratę prawdy o miłości ludzkiej i rodzinie, ale zrodziło alarmujący spadek urodzin i wzrost liczby aborcji. Z odrzucenia tych dwóch znaczeń, które pociągnęło za sobą zmniejszenie się liczby narodzin wskutek stosowania środków przeciwpoczęciowych, rozwinęło się sztuczne manipulowanie przyrostem naturalnym za pośrednictwem technik reprodukcji wspomaganej. Najpierw zaakceptowano seksualność bez dzieci, później produkcję dzieci bez aktu seksualnego. Życie, raz sfabrykowane, nie jest już uważane samo w sobie za “dar”, ale jest postrzegane jako “produkt”, któremu przypisuje się wartość o tyle, o ile jest użyteczne.
I to właśnie ta użyteczność, mierzona konkretnymi funkcjami, wyznacza to, co obecnie jest określane mianem “jakości życia”, która z kolei staje się w ten sposób koncepcją dyskryminującą między życiem godnym a takim, które nie zasługuje na to, aby je przeżyć i tym samym może być unicestwione. Stąd biorą się aborcje eugeniczne, likwidowanie niepełnosprawnych, eutanazja chorych terminalnie itd. A wszystko to jest osłodzone jakimś “współczuciem” wobec tych, którzy znaleźli się w tej sytuacji (eliminując chorych), ich bliskich i społeczeństwa, które będzie zwolnione od niepotrzebnych kosztów (mówi o tym dokument Kongregacji Nauki Wiary „Samaritanus Bonus” nt. opieki nad osobami w fazie krytycznej i terminalnej z 22 września 2020 r.).
Owo manipulowanie ciałem, właściwe relatywizmowi moralnemu i obecna w antropologii antykoncepcyjnej, występuje w dwóch bieżących ideologiach: gender i transhumanizmu. Obydwie wychodzą z założenia, że nie istnieje żadna prawda, która byłaby w stanie ograniczyć wprowadzanie ich postulatów ideologicznych. I znów wolność jest postawiona w opozycji do natury, a owo wyniesienie wolności bez odniesienia do prawdy sprawia, iż obie te ideologie ukazują pragnienie i wolę jako ostatecznych gwarantów decyzji ludzkich. Toteż zdanie “Ciało jest moje” ma dalszy ciąg: “…i robię z nim to, co chcę”, to zaś wyraża jedynie pragnienie jako gwaranta decyzji moralnej. Ale to właśnie ciało ludzkie jawi się jako przeszkoda, ograniczenie dla spełnienia pragnienia.
Jeśli ideologia gender dąży do tego, aby obywatele budowali społecznie własną płeć, wychodząc od domniemanej neutralności seksualnej, to należy w takim razie odrzucić stojącą za nią prawdę antropologiczną o dymorfizmie płciowym (męskim i żeńskim), właściwym rodzajowi ludzkiemu. Dlatego ideologia gender zaprzecza, że tożsamość osoby związana jest z jej ciałem biologicznym: osoba utożsamia się nie ze swym ciałem (płcią), ale ze swą orientacją, odrzuca się wszelką więź z rodzajem binarnym, aby głosić różnorodność płciową.
Dokładnie tak samo w transhumanizmie osoba jest sprowadzona tylko do swego rozumu, a właściwie do jej połączeń neuronowych, jako podstawy jej szczególności, a owa szczególność jest obecnie istotą osoby, bez ciała, które je identyfikuje i które można przenieść na inne ciało ludzkie, zwierzęce, w cyborga lub na zwykły plik. Obie te ideologie są przejawami tej antropologii – odrzuconej przez „Humanae Vitae” – która odmawia ciału jego wymiaru osobowego, sprowadzając je do zwykłego przedmiotu podatnego na manipulację. Kulturowa, społeczna i prawna tożsamość osoby nie będzie już nierozerwalnie złączona z jej męskością lub kobiecością, ale będzie się teraz opierać na orientacji, czyli bez związku z własnym ciałem i bez więzi z ciałem “innego”, z płcią przeciwną. Jest to antropologia, która oddzieliła powołanie do miłości od powołania do płodności. W takim znaczeniu jest z gruntu ahistoryczna, która szuka jedynie chwili obecnej, antropologia „carpe diem” [łap dzień, korzystaj z obecnej chwili].
>>> Michał Jóźwiak: „Genderowy koń trojański”? [KOMENTARZ]
W tej antropologii cyborg jawi się jako jej pełne urzeczywistnienia. Dzięki niemu dokona się prawdziwa emancypacja biologiczna: będzie bowiem możliwe budowanie ciała i płci dzięki biotechnologii i cyborg dopuszcza świat bez ludzkiej reprodukcji seksualnej i bez macierzyństwa, co jest marzeniem radykalnego feminizmu. Cyborg przerzuca ideologię gender w przyszłość postgenderową, transhumanizm zaś dąży do tego, aby dzięki cyborgom przyszłość ta była przyszłością postludzką (posthumanistyczną).
Jedyna możliwa odpowiedź prowadzi przez ponowne odkrycie integralnej antropologii osoby, proponowanej przez „Humanae Vitae”, jako jedności ciała i duszy; antropologii zdolnej do zrozumienia pełni i wolności zintegrowanych z naturą ludzką. Dopiero w ten sposób istota ludzka będzie mogła być samą sobą.
Na zakończenie prefekt Dykasterii przytoczył wypowiedź św. Jana Pawła II nt. tego dokumentu swego poprzednika w 20. rocznicę jego ukazania się. Napisał tam m.in., iż „lata, które nastąpiły po [ukazaniu się] encykliki, mogły pokazać, mimo utrzymującej się niesprawiedliwej krytyki i niedopuszczalnego milczenia, coraz większą jasnością, iż dokument Pawła VI jest nie tylko żywej aktualności, ale nawet bogaty w znaczenie prorocze”.
Ów proroczy sens encykliki znajduje podstawę w całościowej wizji antropologicznej tego, co znaczy prawda o miłości, płciowości i życiu, antropologii integralnej, która odrzuca z jednej strony biologiczny redukcjonizm transhumanizmu i z drugiej zaprzeczanie ciała, typowe dla ideologii gender. Dokument papieski pozostaje nadal ważny i aktualny, gdyż jest prawidłową odpowiedzią Magisterium na antropologie dualistyczne, dążące do instrumentalizacji ciała i które reprezentują nie nowe humanizmy – postmodernistyczne i świeckie, ale raczej prawdziwe antyhumanizmy. Encyklika proponuje nam antropologię całości osoby, zdolną do zespolenia wolności i natury.
„Również my w świecie, w którym żyjemy, jesteśmy powołani do bycia «znakiem sprzeciwu», głosząc z pokorą i mocą prawdę o istocie ludzkiej, miłości, płciowości i życiu” – zakończył swą wypowiedź kard. Luis F. Ladaria Ferrer.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |