Kard. Pizzaballa: Bóg powołując chce nas uczynić dobrymi
„Bóg nie powołuje nas dlatego, że jesteśmy dobrzy, ale – powołując – pragnie uczynić nas dobrymi” – stwierdza komentując czytaną w XXVIII niedzielę zwykłą roku A przypowieść o zaproszonych na ucztę (Mt 22, 1-14) łaciński patriarcha Jerozolimy, kard. Pierbattista Pizzaballa OFM.
Pierwszym elementem, jaki chcielibyśmy podkreślić w przypowieści opowiedzianej w dzisiejszym fragmencie Ewangelii (Mt 22, 1-14) jest to, że chodzi w nim o ucztę weselną, ale bohaterami są nie tyle państwo młodzi, co zaproszeni goście: cała przypowieść mówi o nich, o tym co było przedmiotem ich troski, o ich zachowaniu, o ich odmowie czy też przyjęciu zaproszenia.
Obok nich jest ojciec pana młodego król, który pragnie, aby uczta weselna przygotowana dla jego syna rozradowała jak najwięcej ludzi, aby jego dom był gościnny i był domem dla wszystkich. Organizuje ucztę, przygotowuje zaproszenia, wysyła po gości, zmienia plany, upewnia się, że sala jest pełna, wchodzi do sali, żeby zobaczyć gości. Panna młoda i pan młody nie są wymienieni: bohaterami tego wesela są goście, wesele wydaje się być obchodzone dla nich.
Goście należą do dwóch grup: pierwsza, mniejsza grupa, składa się z osób znanych i przyjaciół. Jest też druga, większa, do której należą po prostu wszyscy pozostali.
Pierwsza grupa jednogłośnie odmawia pójścia na wesele, na które była już od jakiegoś czasu zaproszona i sama wyklucza się ze świętowania. Nikt nie opuszcza swojego małego świata i wszyscy mają dobre wymówki. Łączy ich to, że nie chcą rezygnować z niczego ze swoich planów, swoich nawyków, że nie chcą otwierać się na świętowanie, na większą radość. Rezygnują z wesela, żeby pójść do pracy, by pozostać przy swoich sprawach, tak jakby to one były w ich życiu ważniejsze. Nie robią nic złego, po prostu nadal czynią to, co robią zawsze, nie zdając sobie sprawy, że nadszedł czas na wesele, nie uznając wielkiego daru, wielkiego zaszczytu bycia na nie zaproszonym. A kiedy król nalega, są zirytowani jego troską do tego stopnia, że zabijają tych, którzy dostarczyli im zaproszenie. Nie chcą mieć nic wspólnego z tym królem, z tym wydarzeniem. Innymi słowy możliwość robienia nadal tego, co zawsze, bez otwierania się na spełnienie daru, staje się priorytetem tak absolutnym, że to wszystko, co próbuje zaproponować cokolwiek innego, musi zostać wyeliminowane. Zatem zaproszeni goście pozostają zaproszeni na całe życie, ale nigdy nie wchodzą na wesele.
>>> Franciszek: walczmy nie tylko o czas wolny, ale także wyzwalający
Dlatego też zaproszenie zostaje skierowane do innych.
Król nie poddaje się, nie może pogodzić się z tym, że wszystko, co przygotował, przepadnie i zwyczajnie poszerza listę gości. Zatem wszyscy pozostali nagle zostają zaproszeni na wesele. Tekst dwukrotnie podkreśla to określenie: wszyscy (Mt 22, 9.10).
Jeśli wcześniej goście byli nieliczni, to teraz stają się wszystkimi, wszystkimi, którzy są w drodze,
Jeśli zmieniają się zaproszeni, to zmienia się także oblicze wesela, które nie jest już zarezerwowane tylko dla nielicznych, lecz jest weselem wszystkich. To święto zmienia swoje oblicze i staje się dostępne już nie tylko dla niektórych, lecz dla wszystkich. Tekst pragnie wyjaśnić, kim są ci wszyscy, gdy król wysyła zaproszenia do każdego, kogo słudzy spotkają na drodze, dobrych i złych (Mt 22,10). Niezależnie od ich życia moralnego, niezależnie od swej wiary, stają się oni godni uczestnictwa w weselu, w przeciwieństwie do pierwszych, którzy nie byli godni („Uczta weselna wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni nie byli jej godni” – Mt 22, 8). Godnymi są zatem po prostu ci, którzy przyjmują zaproszenie ci, którzy nie przedkładają nad wszystko dążenia nadal do własnych celów i otwierają się na nowość Królestwa, które wkracza. Ale także dla tych ostatnich istnieje zagrożenie: tak jak ci pierwsi zostali wyrzuceni z uczty, podobnie może się przydarzyć też drugim.
Kto bowiem wchodzi na wesele, ale nie dostosowuje się do otrzymanego daru, kto nie pozwala się przyodziać i przemienić przez piękno, które jest mu dane, kto nie czyni tej uczty swoim życiem, jest w gruncie rzeczy w takiej sytuacji, jakby został wyrzucony i tam, na zewnątrz musi powrócić.
Bóg nie powołuje nas dlatego, że jesteśmy dobrzy, ale – powołując – pragnie uczynić nas dobrymi.
Odmowa wzięcia udziału w weselu może zatem przybierać różne formy: bardziej oczywistą, pierwszych gości, lub bardziej subtelną, tych, którzy weszli bez odpowiedniego stroju. W obu przypadkach taka odmowa nie pozostaje bez konsekwencji: pierwsi zostają zabici, a ich miasta zniszczone (Mt 22, 7); drudzy zostają wyrzuceni w ciemności (Mt 22,13).
Jest to nie tylko kwestia uczestnictwa w uczcie, to kwestia przystępu do prawdziwego życia.
+Pierbattista Pizzaballa
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |