Kardynał Krajewski zachęca do… opalania! [RECENZJA]
Kardynał Konrad Krajewski nie lubi być na świeczniku. Rzadko udziela wywiadów i bierze udział w wydarzeniach medialnych. Woli działać – jako jałmużnik papieski. Dlatego tym bardziej warto zwrócić uwagę na książkę „Zapach Boga”, którą od niedawna możemy znaleźć na księgarskich półkach.
„My z Jezusem możemy góry przenosić. A jeśli to robimy w Jego imieniu, nie mamy się czego bać”.
„Zapach Boga” to wybór fragmentów homilii, konferencji czy nielicznych wywiadów, których w ostatnich latach udzielił kard. Konrad Krajewski. Zbiór opracował dziennikarz Krzysztof Tadej. O jałmużniku papieskim (a wcześniej też ceremoniarzu Jana Pawła II i Benedykta XVI) najczęściej słyszymy w kontekście jego działań – często bardzo nietuzinkowych. Mniej mamy okazji do tego, by usłyszeć, co ma do powiedzenia. Dlatego warto sięgnąć po tę książkę i poznać inną (a w pewien sposób tę samą) stronę kardynała Krajewskiego.
>>> Kard. Krajewski otworzy „Pralnię Papieża Franciszka”
Choć dzięki książce poznajemy nie tylko kardynała z Łodzi, ale też papieża Franciszka. Bo oblicze Kościoła, które wyłania się z tekstów hierarchy, jest obliczem Kościoła bardzo Franciszkowego. Z tego powodu tym bardziej lektura tej książki sprawiła mi tyle radości.
„(..) teraz idziemy i nawet nie zwracamy uwagi na to, że oddychamy. To jest tak naturalne. Dopiero jak komuś braknie oddechu, to przyjeżdża karetka, podają tlen i dopiero wtedy zdajemy sobie sprawę, jak oddech jest ważny. To samo jest z Bogiem. Jeśli Nim oddychamy , to nawet nie zdajemy sobie sprawy, że Go reprezentujemy”.
Autentyczny
Dopiero w trakcie lektury przypomniałem sobie, że miałem okazję poznać kard. Konrada Krajewskiego i nawet z nim porozmawiałem. Kilka lat temu, na początku swej posługi jako jałmużnik papieski, pojawił się na Lednicy. Gdzieś pomiędzy kolejnymi nabożeństwami udało mi się go na chwilę złapać i zamienić z nim parę słów, nagrać krótki wywiad. Nie pamiętam już, o czym rozmawialiśmy, ale pamiętam, że zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie.
>>> Kard. Krajewski pomógł migrantom w uzyskaniu dokumentów
Wcześniej wiele o nim słyszałem – o jego akcjach związanych z ubogimi. Czasem można pomyśleć, że robi coś na pokaz. Tak nie jest. W tej jednej pokazał mi się jako człowiek bardzo pokorny i wiarygodny. Autentyczny w tym, co robi i jaki jest. On nie udaje, nie gra, on naprawdę jest Robin Hoodem papieża Franciszka.
„Po Komunii Świętej jestem nosicielem Boga. Roznoszę Go. Jego zapachu może każdy doświadczyć, jeśli ja Go zaniosę. Jestem żywym tabernakulum”.
Zakochany
Najczęściej słyszymy o charytatywnej działalności kard. Krajewskiego – to przecież zadanie, które zlecił mu Franciszek. W książce nie brakuje więc wątków związanych z miłosierdziem i posługą jałmużnika. Nie jest to jednak temat dominujący w tym zbiorze. Mamy okazję poznać przede wszystkim podejście kard. Krajewskiego do Kościoła. Z tekstów wyłania się obraz hierarchy zakochanego w Bogu i w Kościele – a jednocześnie grzesznika.
>>> Kard. Krajewski: migrantów i uchodźców traktujmy jak ludzi
Kardynał jasno stawia się po stronie Eucharystii i kładzie ogromny nacisk na jej znaczenie w naszym życiu. Mocno pokazuje, że jesteśmy zaproszeni do roznoszenia woni, zapachu Boga. Jeśli Nim pachniemy – czyli żyjemy Nim – to w ten sposób zarażamy Bogiem innych. Ta woń się roznosi. Do tego jesteśmy zaproszeni. To pięknie współgra z naszym wezwaniem do świętości.
„Kiedy doświadczam miłosierdzia, zaczyna działać Jezus. Nawrócenie to spotkanie z Jezusem, a nie przykazania, nie katechizm”.
Przystępny
Kardynał Krajewski w swoich wypowiedziach nie uprawia teologii przez wielkie T. Nie mówi tak, jakby chciał trafić wyłącznie do umysłów najbardziej światłych profesorów. Nie, on chce trafić do wszystkich, dlatego używa bardzo przystępnego języka i opiera się na życiu. Nie sili się na wielkie mowy filozoficzne. Nie, on mówi o codzienności, o doświadczeniu każdej i każdego z nas. Nie boi się sięgać po przykłady i ze swojego życia. W tej prostocie tkwi siła jego słów. Gdy kard. chce nam powiedzieć, jak mamy kochać – to odwołuje się do miłości matczynej. A gdy chce powiedzieć coś o teologii, to przyznaje, że tej dziedziny wiedzy uczą nas… kwiaty! Kardynał dużo mówi o Bogu, o Jego woni, o wierze. Potem jest część poświęcona miłosierdziu. Wreszcie, otrzymujemy też część zatytułowaną „Spotkania”, w której sporo miejsca poświęcono wspomnieniom dotyczącym św. Jana Pawła II. To bardzo wzruszające fragmenty. Obszernie potraktowano też kwestię relacji Franciszka z kard. Krajewskim. Widać, że tych mężczyzn łączy niezwykła więź – oparta na miłości do Kościoła.
>>> 5 historii z życia papieża Franciszka i kardynała Krajewskiego – papieskiego Robin Hooda
„Świętość to jest wyciskanie z każdego z nas tego, co jest najpiękniejsze. Najlepszej wersji Krajewskiego, najlepszej wersji każdego z nas. Czy ja pozwalam sobie być pięknym? Zobaczcie, aż tyle w nas piękna, tyle dobroci, tyle miłości. Tyle chęci służenia innym, a jednocześnie dzieje się coś takiego, że marnujemy życie”.
Rozmodlony
Jest pokusa, by tę książkę pochłonąć praktycznie od razu. Właściwie jej uległem. Czyta się to fantastycznie i bardzo szybko. Po drodze zacząłem zaznaczać małymi karteczkami fragmenty szczególnie ważne i mocne. Po chwili zorientowałem się, że już po kilkuminutowej lekturze takich karteczek umieściłem w książce sporo… Pewnie sięgając po książkę kard. Krajewskiego też ulegniecie tej pokusie i przeczytacie ją błyskawicznie. I bardzo dobrze. Ale potem weźcie ją jeszcze raz do ręki i czytajcie ze spokojem, krótkie fragmenty każdego dnia. To bowiem świetny materiał do medytacji.
Można go potraktować, początkowo, jak świetną lekturę. Ale to jest coś więcej – punkt wyjścia do modlitwy. Kardynał Krajewski daje nam świetny materiał do pracy nad sobą. Jednocześnie, co sam podkreśla, „przestańmy czytać książki na temat Ewangelii, a czytajmy Ewangelię. Ona jest tak prosta, tak zwykła, że trzeba by nie mieć uszu, żeby nie słyszeć”. Dobrą nauką z tej lektury będzie więc sięgnięcie po Ewangelię i życie nią – do czego zachęca kardynał.
„(…) uczniowie zwariowali po zmartwychwstaniu. Wcześniej zachowywali się byle jak – zwiali, uciekli, zdradzili. A po zmartwychwstaniu? Odbiło im z miłości, bo przecież miłość jest szalona, miłość jest stuknięta. Popatrzcie na zakochanych”.
Opalony
Pozostało jeszcze tytułowe opalanie się, do którego też zachęca nas kard. Konrad Krajewski. O co chodzi? Chyba najlepiej oddać głos samemu autorowi: „Kiedy was tak życie dotknie, kiedy was tak sponiewiera, kiedy grzech będzie się wydawał, że jest większy, że was przerasta, że już nie dacie rady, kiedy będzie się wydawało, że wasze małżeństwo nadaje się tylko do tego, żeby je zakończyć – idźcie przed Najświętszy Sakrament. Poopalcie się. Adorację nazywam opalaniem, bo Najświętszy Sakrament jest podobny do słońca. Tam zobaczycie, że będziecie się kierować nie sprawiedliwością, ale miłosierdziem”. Zakochany w Eucharystii kard. Krajewski zaprasza nas przed Najświętszy Sakrament. Tam jest Sens.
„Kiedy pozwalam, by słowo Boże było obecne w moim życiu, jest w nim obecny sam Jezus. Zaczynają się cuda.”
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |