fot. PAP/Marcin Bielecki

Karpie na święta coraz częściej kupowane są bezpośrednio od producenta

Konsumenci coraz częściej kupują karpie bezpośrednio od producenta, gdzie jest trochę taniej. Nowym zjawiskiem jest też sprzedaż przez internet – część gospodarstw rybackich ma już małe przetwórnie i prowadzi sprzedaż wysyłkową.

Karpie w tym roku podrożały, bo wzrosły ceny różnych produktów niezbędnych do prowadzenia hodowli np. pasz, paliwa czy energii. Drugi powód – to warunki pogodowe. Wiosna była zimna, a to nie sprzyja wzrostowi ryb i wyławiane karpie są mniejsze niż w ciepłych latach – powiedział PAP prezes Towarzystwa Promocji Ryb „Pan Karp” Zbigniew Szczepański.

Zboża, które stanowią podstawowy pokarm dla ryb znacznie podrożały na wiosnę, po rosyjskiej agresji na Ukrainę. Wojna też wpłynęła na ceny energii i gazu, a to z kolei zwiększyło koszty produkcji. Za patroszoną tuszę ryby trzeba zapłacić ok. 40 zł za kg.

Szczepański przypomniał, że cykl hodowlany karpia wynosi 3 lata, co oznacza, że dopiero w trzecim roku nabiera on wartości handlowej.

>>> Dlaczego Boże Narodzenie obchodzimy w grudniu? [ROZMOWA]

W tym roku produkcja będzie podobna do ubiegłorocznej, gdy pozyskano mniej ryb niż wynosi średnia wieloletnia. Produkcja w ub.r. wyniosła 17-18 tys. ton, a trzy lata temu była ona na poziomie 20-21 tys. ton. Dodatkowo raczej nie można tez liczyć na import, gdyż w sąsiednich krajach (Czechy i Węgry) od których kupowaliśmy karpie, także wystąpiły podobne problemy – zaznaczył prezes.

Zdaniem Szczepańskiego, o tym, że podaż karpi nie będzie duża, świadczą doniesienia od hodowców, ale też „nerwowe” ruchy dużych graczy – przetwórni ryb, które przygotowują karpie do sprzedaży detalicznej i oferują elementy karpia m.in. sieciom handlowym. Wyjaśnił, że przetwórnie starając się o pozyskanie ryb przebijały ceny zbytu. W ubiegłym roku hurtowa cena zbytu była na poziomie 12-13 zł/kg, w tym roku za kg karpia hodowcy żądali 20 zł/kg, a przetwórnie proponowały nawet po 22-23 zł/kg. Ceny te wraz ze słabymi odłowami – rosły.

„Jeżeli weźmie się pod uwagę, że w tym roku ryby są raczej +chude+ i po wypatroszeniu mięsa jest mniej, to cenę zbytu trzeba pomnożyć co najmniej dwukrotnie i wtedy cena sprzedaży za tuszę może sięgnąć 45-50 zł za kg” – mówił prezes „Pana Karpia”. Dodał, że oczywiście znacznie droższe są elementy z ryb, gdzie dokładana jest praca, koszty energii i transport. W sumie filet może kosztować 70-90 zł/kg. „Może się więc okazać, że karpi będzie nie dużo, ale jeszcze mniej zostanie zjedzone” – powiedział.

Przy takich cenach, być może konsumenci zmienią nawyki i nie będą kupowali po pół kilograma karpia na osobę, traktowali tej ryby jako główne danie, ale będą kupowali 20 dkg fileta na osobę i będzie on rarytasem na świątecznym stole – ocenił Szczepański.

fot. pixabay

Prezes zwrócił uwagę, że w tym roku nasiliło się zjawisko sprzedaży bezpośredniej. Większość stawów hodowlanych znajduje się w południowej Polsce m.in. na Śląsku i tam też ta ryba jest najchętniej kupowana. Konsumenci jeżdżą więc na stawy i nabywają ryby prosto od producenta. Tam niewypatroszony karp kosztuje 25-30 zł/kg, czyli może trochę taniej, ale i tak o ponad 60 proc. więcej niż w ubiegłym roku.

Trudno powiedzieć, co jest powodem tak dużego zainteresowanie sprzedażą bezpośrednią. Być może wysokie ceny w marketach, a może też chęć nabycia świeżej ryby. Tym bardziej, że wielu producentów świadczy już usługę patroszenia czy nawet filetowania ryby. Oczywiście takie rozwiązanie jest dobre, ale głównie dla osób mieszkających w pobliżu stawów – zaznaczył Szczepański.

Nowym zjawiskiem jest też sprzedaż przez internet. Część gospodarstw rybackich ma już małe przetwórnie i prowadzi sprzedaż wysyłkową. Np. można kupić karpia w galarecie w słoikach – poinformował Szczepański.

>>> Miniaturowe miasto z piernika – jedyne takie miejsce w Polsce [RELACJA]

Jak mówił, rybacy radzą sobie na razie z hodowlą karpi, ale zauważają, że z każdym rokiem występują coraz większe problemy z wodą. Rząd chce budować dodatkowe zbiorniki wodne, podczas gdy na terenie kraju znajduje ok. 60 tys. ha stawów karpiowych.

Rybacy chcieliby, by te stawy objąć programem retencji wodnej i żeby było finansowe wsparcie na utrzymanie stawów z tytułu retencji. W rybactwie karpiowym bardzo dużo nakładów jest ponoszonych jest na utrzymanie infrastruktury np. koszenie rowów czy konserwacje przepustów, odmulanie rowów itp. – wyjaśnił Szczepański.

Rybacy chcieliby też uporządkowania kwestii odszkodowań za szkody d wyrządzane przez zwierzęta chronione, a zwłaszcza kormorany, które żywią się rybami ze stawów hodowlanych. Program rekompensat wodno-środowiskowych powinien być nie tylko utrzymany, ale stawki dopłat powinny rosnąć wraz z inflacją – stwierdził prezes Towarzystwa Promocji Ryb.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze