Kościół nie ma wrogów [FELIETON]
Podczas jednej z mszy świętych zostałem poproszony o przeczytanie modlitwy wiernych. W pewnym momencie wpadłem w konsternację, bo jedno z wezwań brzmiało mniej więcej tak: „Módlmy się za wrogów Kościoła, aby się opamiętali i zaprzestali prześladowania chrześcijan”. Takie sformułowanie było dla mnie niemałym szokiem. Czy Kościół naprawdę ma wrogów?
Termin „wrogowie Kościoła” pojawia się dość często. Niestety. Jest on nie tylko antagonizujący, ale również kompletnie niepoprawny i nie do pogodzenia z nauczaniem Kościoła. Pojawia się on jednak głównie w publicystyce, w codziennych medialnych sporach i emocjonalnych wypowiedziach. W modlitwie Kościoła nie może być jednak miejsca na tak rażące błędy. Nie udało mi się ustalić skąd kartka z taką modlitwą powszechną znalazła się na mszy św., ale podejrzewam, że w wielu parafiach mogłaby ona zostać odczytana bezrefleksyjnie i bez załamania głosu. A jest nad czym się zastanawiać.
>>> Piąte przykazanie, czyli o pieniądzach rzucanych na tacę [KOMENTARZ]
Wrogowie Kościoła
Są oczywiście ludzie, a czasem całe środowiska, które nie są Kościołowi przychylne. Ba! Niektórzy nawet prześladują Kościół i wyznawców Chrystusa. Powinniśmy się za takie osoby modlić. „Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują” (Mt 5, 44) – mówił do tłumów Jezus. To nie oznacza jednak, że Kościół widzi w kimkolwiek wroga. Kościół jako Wspólnota i instytucja doświadcza zła, ale przecież ma je także na własnym podwórku. Gdyby każdy, kto sprzeciwia się Bogu miał być uznany za wroga, okazałoby się, że… w pewnym sensie wszyscy nimi jesteśmy. Bo kto z nas nie grzeszy? A przecież Bóg w Jezusie Chrystusie pojednał świat ze sobą i wybawił nas z grzechów. Pojednanie dla każdego i zawsze jest na wyciągnięcie ręki. Myślenie więc w kategoriach „my-oni” jest całkowicie błędne. W jednym z wywiadów, metropolita krakowski, abp Marek Jędraszewski, kojarzony raczej z dość ostrymi wypowiedziami na temat osób myślących inaczej niż on, został poproszony przez dziennikarza o wskazanie „wrogów Kościoła”.
„A kim są wrogowie Kościoła? Ksiądz arcybiskup może ich wskazać? Nazwać? Zdefiniować?
Wrogowie?
Tak, bo przecież Kościół ma wrogów. Widzieliśmy to wszystko choćby przy okazji demonstracji zwolenników aborcji, tzw. strajku kobiet itd. Dlatego pytam o wrogów Kościoła. Przecież aborcjoniści atakowali świątynie, wdzierali się na nabożeństwa…
W „Katechizmie Kościoła Katolickiego” nie znajdzie pan takiego sformułowania: wróg Kościoła. Nie wiem, czy pan zwrócił na to uwagę?
Nie jestem aż tak biegły w naszym „Katechizmie Kościoła”.
Nie ma czegoś takiego. Nikt nie jest wrogiem dla Kościoła, kimś, którego Kościół wskazywałby wprost palcem i go piętnował. Natomiast Kościół doświadczał i ciągle doświadcza zła ze strony tych, którzy go prześladują”.
Kościół naucza, a nie wyklucza
Rolą Kościoła jest głoszenie radosnej nowiny o zbawieniu, ale też wskazywanie grzechów i błędów w sferze moralnej. Takie jest jego zadanie i jego misja. Można to oczywiście krytykować czy odrzucać, ale nie można się na to obrażać. Fakt, że Kościół nazywa jakąś postawę złą nie oznacza, że chce ludzi postępujących w ten sposób potępić. On chce ich ostrzec i pokazać inną drogę. Nie jest to przejaw chęci wykluczania, ale konsekwentnego, wiernego głoszenia nauczania.
>>> Kościół krytykowany czy atakowany?
Nie szufladkować
Nazwanie kogoś „wrogiem” jest stygmatyzowaniem i szufladkowaniem. Kościół nie chce i nie powinien tego robić. Stawianie sprawy w ten sposób może rodzić wrażenie, że między naszą Wspólnotą, a aborcjonistkami, złodziejami (i tu można wpisywać dowolne grzechy) jest jakaś przepaść nie do zasypania. Dla Boga nie ma granicy, której nie mógłby przekroczyć. Piętnowany, potępiany i nazywany po imieniu jest zawsze grzech. Ale żaden grzech nie czyni człowieka wrogiem Kościoła. Wręcz przeciwnie. Im większe jest oddalenie od Boga, tym większa jest (powinna być) troska Kościoła o ewangelizację i opiekę nad tymi ludźmi, jeśli tylko sobie tego życzą. Myślenie w kategoriach militarnych, że oto mam przed sobą wroga, a nie człowieka, który idzie niewłaściwą drogą, wypacza kompletnie sens Ewangelii. Nie da się głosić Dobrej Nowiny komuś, kto w naszym założeniu jest wrogiem. Z wrogiem się przecież nie rozmawia, a tym bardziej mu się nie pomaga. Wroga się zwalcza i pokonuje.
Drażni mnie niesłychanie, kiedy słyszę w Kościele taki język. To nie jest „oficjalny język Kościoła”, to nie język Ewangelii. To nowomowa tych, którzy niestety wypaczają nauczanie Jezusa. I jako katolik przepraszam wszystkich, którzy kiedyś przez mój Kościół zostali nazwani wrogami. Nie jesteście nimi.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |