cathopic

Kościół nie może być więzieniem. On jest Bożym posterunkiem 

„Gdy przeglądam media społecznościowe, przypominam sobie, że ten świat nie jest moim domem”. Właśnie taki tweet mignął mi przed oczami, gdy przeglądałam media społecznościowe (sic!). Wtedy uświadomiłam sobie coś bardzo ważnego. 

Zawsze pod górkę 

Chrześcijanie są dla świata tym, czym dusza jest dla ciała. Co to oznacza? Właśnie dzisiaj rano, odmawiając Godzinę Czytań i czytając List do Diogneta, zdałam sobie sprawę z tego, że jestem chrześcijanką. Ale nie w ten sposób, że wierzę w Boga, ale że Tego Boga uobecniam innym. Z tego powodu zawsze będę miała pod górkę.  

(…) Wszyscy dzielą jeden stół, lecz nie jedno łoże. Są w ciele, lecz żyją nie według ciała. Przebywają na ziemi, lecz są obywatelami nieba. Słuchają ustalonych praw, a własnym życiem zwyciężają prawa. Kochają wszystkich ludzi, a wszyscy ich prześladują. Są zapoznani i potępiani, a skazywani na śmierć zyskują życie. Są ubodzy, a wzbogacają wielu. Wszystkiego im niedostaje, a opływają we wszystko (…). 

Chrześcijanie kochają w sposób zupełnie inny niż „świat”. Nie w sposób cielesny, ale dużo głębszy i ważniejszy. Wynika to z więzi z Bogiem, która przekracza pojęcie fizycznej miłości czy nawet najbardziej głębokiego uczucia, które znamy. Właśnie dlatego są w stanie znosić prześladowania, cierpienia, upokorzenia. To chce przedstawić nam anonim w Liście do Diogneta 

twarz krzyż modlitwa pray

Unsplash/Domena Publiczna

Ciało i dusza, choć są nierozerwalne, są w pewnym sensie swoimi przeciwieństwami Ciało nienawidzi duszy i chociaż go w niczym nie skrzywdziła, przecież z nią walczy, ponieważ przeszkadza mu w korzystaniu z rozkoszy. Świat też nienawidzi chrześcijan, chociaż go w niczym nie skrzywdzili – pisze autor Listu. Porównuje potem chrześcijan w świecie do zamkniętych w więzieniu (chodzi tu o greckie słowo „froura), co można także przetłumaczyć jako tych, którzy pełnią służbę na posterunku bądź garnizonie – jak objaśnia filozof i tłumacz, prof. Ryszard Legutko 

Chrześcijanie zamknięci są w świecie jak w więzieniu [na posterunku – przyp. red], ale to oni właśnie stanowią o jedności świata. Dusza, choć nieśmiertelna, mieszka w namiocie śmiertelnym. I chrześcijanie obozują w tym, co zniszczalne, oczekując niezniszczalności w niebie. 

Choć świat nienawidzi chrześcijan, ponieważ są „solą ziemi”, jednocześnie potrzebuje ich, by poznać Boga. Benedykt XVI w książce „Wiara i przyszłość” z 1969 r. pisze o przyszłości Kościoła: 

Ale kiedy minie już proces tego odsiewania, wielka moc popłynie z bardziej uduchowionego i uproszczonego Kościoła. W totalnie zaplanowanym świecie ludzie będą strasznie samotni. Jeśli całkowicie stracą z oczu Boga, odczują całą grozę swojej nędzy. Następnie odkryją małą trzódkę wyznawców jako coś całkowicie nowego. Odkryją ją jako nadzieję, która jest im przeznaczona, odpowiedź, której zawsze potajemnie szukali.  

Tak wiele uświadomiłam sobie, czytając ten List. Zdałam sobie sprawę z tego, że taka jest właściwa misja chrześcijan w świecie. Nie mają czuć się jak ryba w wodzie, tylko jak dusza w ciele, a Kościół nie ma być więzieniem, tylko Bożym posterunkiem na świecie.  

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze