fot. EPA/SALVATORE DI NOLFI

Kryzys klimatyczny to nie ideologia, to fakty

40, 50 może 100 lat? Tyle niektórzy naukowcy dają czasu naszej planecie. Według jednych zbliża się jej nieuchronny koniec, według drugich nie koniec ostateczny, ale na pewno wielkie przeobrażenie. Życie w większości regionów świata może stać się po prostu niemożliwe, niektóre części Ziemi mogą zwyczajnie zniknąć…  

Ruchy migracyjne są wywołane już nie tylko biedą, wojną, prześladowaniami politycznymi czy religijnymi, ale także zmianami klimatu. Pewna wioska na jednej z wysp państwa Kiribati na środkowym Pacyfiku już od lat 70. stopniowo jest zalewana, dziś nic z niej już nie pozostało. Morze stopniowo niszczyło uprawy, a mieszkańcy zmuszeni byli do opuszczenia wyspy. Na początku 2019 roku rosyjscy badacze poinformowali, że zniknęła mała arktyczna wyspa Perlamutrovy, a w miejscu jej dawnego położenia pozostała jedynie otwarta woda. W tym samym czasie media informowały, że nie można już znaleźć wysepki Esanbe Hanakita Kojima, która leżała u wybrzeży Japonii. 

>>> Od Antarktydy oderwała się ogromna góra lodowa, ma wielkość Londynu [WIDEO]

fot. EPA/GEORGI LICOVSKI

Potop 

Wraz ze wzrostem globalnych temperatur topnieją lodowce i pokrywy lodowe planety, a przez to podnosi się poziom mórz. Bez znacznych zmian redukcji emisji dwutlenku węgla, jeszcze do końca tego wieku poziom wód może wzrosnąć od około 0,45 m do nawet 0,91 m. A wtedy to, co przydarzyło się wyspom na Hawajach, w Japonii i Arktyce stanie się realnym ostrzeżeniem przed tym, co może spotkać znacznie większe wyspy, a nawet kontynentalne regiony na całym świecie. Takie prognozy dotyczą też… Polski i naszego Wybrzeża. Interdyscyplinarny zespół doradczy ds. kryzysu klimatycznego przy prezesie Polskiej Akademii Nauk prognozuje, że w ciągu najbliższych 30 lat wzrośnie liczba wezbrań na Morzu Bałtyckim, a za 100 lat Stare Miasto w Gdańsku może zostać zalane. A podnoszący się poziom wody w Bałtyku nie jest wcale największym zagrożeniem klimatycznym dla Polski. – Trąby powietrzne, nagłe powodzie, oberwania chmury stają się w Polsce codziennością. Tego wcześniej nie było, a na pewno nie w takim natężeniu – mówi nam Magda Łucyan, dziennikarka Faktów TVN, która na antenie TVN24 prowadzi program „Rozmowy o końcu świata”. Zaprasza aktywistów, naukowców i polityków. – Tytuł mojego programu można odbierać jako grę słowem, ale też dosłownie. Nie mam wątpliwości, że świat który obecnie znamy się kończy i już niedługo będzie wyglądać inaczej. Jednak to, jak dokładnie będzie wyglądać ciągle w dużej mierze zależy od nas. Jeżeli nie zaczniemy działać natychmiast, dalej będziemy trwać w tym zamrożeniu, to będzie źle. Naukowcy dokładnie wiedzą, co się stanie i jak będzie wyglądać katastrofa klimatyczna w praktyce – mówi dziennikarka.  

>>> Papież: w kwestii ochrony klimatu czas się kończy

fot. unsplash

Zeroemisyjność sposobem na przeżycie 

Zresztą nie tylko naukowcy, ale i mieszkańcy wielu regionów świata, także Europy. – W zeszłorocznych nagłych powodziach (w Niemczech i w Belgii) zginęło 248 osób, a szkody sięgnęły miliardów dolarów. To pokazuje, że te sprawy nie dotyczą głębokiej Afryki, ludzi, których nie widzimy na co dzień, których życie trudno nam sobie wyobrazić. To dotyczy także nas. Polska jest tak sucha, że za 30 lat każdy obywatel Polski doświadczy kryzysu wodnego – mówi Łucyan. – Według prognoz naukowców w 2030 roku powinniśmy być zeroemisyjni, by utrzymać zmiany klimatyczne w kursie najmniej tragicznym – mówi Michał Paca, przedsiębiorca z branży odpadów, który współtworzy Fundację Las Na Zawsze i program rozwojowy dla młodych ludzi schooloflife.pl.  

>>> Tomasz Kozłowski (psycholog): chciwość i kłamstwo to nasze grzechy główne [ROZMOWA]

A to i tak scenariusz, według którego zjawiska katastrofalne będą wydarzać się dużo częściej niż dotychczas, niż przez ostatnie kilkanaście tysięcy lat. W tym okresie – dodaje Paca – pod względem cywilizacyjnym udało się osiągnąć wiele, także dlatego, że sprzyjał temu klimat. – A my dziś ten klimat rozmontowujemy i narażamy się na zjawiska ekstremalne. I to w sytuacji, gdy jest nas więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Więc i nasze frustracje będziemy potrafili wyrażać w sposób bardziej potężny – mówi Michał Paca, który od ponad 20 lat zajmuje się zawodowo gospodarką odpadami, oczyszczaniem ścieków i energią odnawialną. Stworzył „Sortownię Odpadami” – miejsce w internecie, gdzie dzieli się swoją perspektywą dbania o środowisko. 

Wystarczyło słuchać naukowców 

Magda Łucyan podkreśla, że dla młodych Polek i Polaków temat kryzysu klimatycznego dominuje wśród spraw społecznych. Wiedzą bowiem, że żaden inny (czy to prawa obywatelskie, czy aspiracje zawodowe, czy po prostu życiowe marzenia) nie będzie mógł być zrealizowany, jeśli dosięgną ich skutki tego, co jest coraz bardziej nieuchronne. – Przecież od kilku dobrych tygodni jednym z ważniejszych tematów w mediach są szokująco wysokie ceny energii. – Wystarczyło słuchać naukowców, którzy już wcześniej wiedzieli, że tak się stanie; że jeśli nie zaczniemy inwestować w transformację energetyczną, to ceny energii z gazu i węgla (czyli paliw kopalnych) będą rosły – mówi Łucyan w rozmowie z misyjne.pl.  

Argentyna, Buenos Aires, kryzys spowodowany przerwami w dostawie prądu spowodowanymi falą upałów, fot. EPA/Enrique GarcĂ­a Medina

W najnowszym raporcie Międzyrządowego Zespołu ds. Klimatu (IPCC) podkreślono, że klimat zmienia się w każdym regionie Ziemi, a związane z tym konsekwencje są coraz dotkliwsze. Kluczowe jest podjęcie pilnych działań na rzecz ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. Wielu zmian klimatycznych (takie jak wspomniany ciągły wzrost poziomu mórz) w perspektywie co najmniej kilku stuleci nie da się odwrócić. – IPCC swoje raporty publikuje co kilka lat lat. Możemy więc spojrzeć, o czym mówiono 20 lat temu. Scenariusz, który wtedy wydawał się czarny, dziś jest uwzględniany jako optymistyczny. My po prostu kompletnie lekceważyliśmy to, co mówili naukowcy – mówi Michał Paca. Mojego rozmówcę pytam o tych, którzy podważają prawdziwość tych naukowych teorii, którzy starają się dowieść, że zmiany nie są wywołane wyłącznie czy w większości przez działalność człowieka. – Dzisiaj, najwięcej pieniędzy mogą dostać naukowcy, którzy powiedzą, że możemy prowadzić biznes i rozwijać gospodarkę jak do tej pory, kopać węgiel i spalać ropę. Ale to się nie spina, żadna teoria naukowa tego nie dowodzi – odpowiada.  

Kilka pozytywów  

Magda Łucyan podkreśla, że na szczęście o klimacie mówi się coraz więcej. Domaga się tego coraz większa część społeczeństwa (szczególnie młode pokolenie) – Jednak o obecność tego tematu w mediach, w debacie publicznej, ciągle trzeba walczyć. Bywa to trudne. Żyjemy w kraju, w którym dużo się dzieje, jest wiele bardzo aktualnych i pilnych tematów. Siłą rzeczy na klimat niekiedy po prostu brakuje miejsca. A tematów  związanych z kryzysem klimatycznym nie brakuje – mówi autorka „Rozmów o końcu świata” w TVN24. W tym całym dramacie mamy więc już pierwszy pozytyw – temat jest obecny w mediach i to w mediach głównego nurtu. A dzięki temu ma szansę wejść pod tak zwane strzechy, stać się sprawą, o której rozmawia się przy rodzinnym obiedzie albo piwie z przyjaciółmi, który determinuje naszą najbliższą przyszłość.   

Magda Łucyan, fot. Fakty TVN

Jest i drugi pozytyw – zieloną transformacją już w dużym stopniu zainteresował się biznes. Trwa wręcz swoisty wyścig między różnymi częściami świata o to, kto będzie liderem w tych rozwiązaniach. Magda Łucyan podkreśla, że to kluczowy moment. – Kryzys klimatyczny to nie tylko wielkie ryzyko i wisząca nad nami katastrofa, ale w pewnym wymiarze to także szansa. Światowa gospodarka się zmieni – to pewne. Pytanie czy nadążymy za tymi zmianami. Mądre rządy będą w stanie zapewnić swoim obywatelom dobre miejsce w przyszłym świecie. Są państwa, które tak mocno inwestują w odnawialną energię, że już niedługo mogą stać się potęgami w tej dziedzinie i radykalnie poprawić swoją pozycję – mówi dziennikarka TVN i TVN24. Jako przykład takiej biznesowo opłacalnej i jednocześnie zielonej polityki podaje przykłada Maroka. Ten północnoafrykański kraj zmierza do tego, by w 2030 r. wytwarzać połowę energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych. Jednak znaczna część tej energii będzie pochodzić z farm wiatrowych i słonecznych znajdujących się na okupowanych przez Maroko ziemiach sąsiedniej Sahary Zachodniej, a to może zrodzić problemy polityczne.  

Na zielonej energii już zyskują firmy zaangażowane w produkcję bezemisyjnej energii. Europa stała się już zagłębiem dla firm zajmujących się morską energetyką wiatrową. Jednak wiele innych pionierskich technologii powstaje w Azji, np. w Japonii i Tajwanie, choć i Chiny nie odstają w tym wyścigu (tak jest np. w technologii kwantowej).  

fot. EPA/NEIL HALL

Nasze dzieci będą tego świadkami  

– Zielone rozwiązania wdrażane przez polityków to próba pokazania biznesowi, że w zielonej gospodarce też są pieniądze. Jeśli biznes przestawi się z produkcji silników spalinowych w kierunku źródeł bezemisyjnych, to za tym pójdzie też efektywność tej transformacji – przekonuje Michał Paca. Obawia się jednak, że to stanie się za późno. – A ludźmi, którzy poniosą tego konsekwencje nie są mityczne przyszłe pokolenia, ale nasze dzieci. Oni już chodzą po tej planecie i oni będą widzieli, co się dzieje z końcem tego wieku. To mogą być bardzo przerażające scenariusze, a oni będą tego świadkami – mówi Paca. 

Ceną utrzymania się przy władzy jest to, by nam – obywatelom – było wygodnie. A potrzeba polityków, którzy mają odważne wizje, które są spójne z głosem naukowców. (Michał Paca dla misyjne.pl) 

Ekologiczna transformacja w naszej części świata realizuje się w ramach Europejskiego Zielonego Ładu. Jednak w tej sprawie Polska nie bez przyczyny jest nazywana „wielkim hamulcowym Unii Europejskiej”. Wszystkie państwa mają swój plan na odejście od węgla. Europa, neutralność klimatyczną ma osiągnąć do 2050 roku, a uchwalony przez Parlament Europejski pakiet Fit for 55 ma do 2030 roku doprowadzić do redukcji emisji CO2 o 55% (w porównaniu z 1990 rokiem). Jedni zrobią to szybciej, inni później, ale mają konkretny plan. To warunek, by dostać unijne pieniądze na transformację energetyczną. – My ciągle tego planu nie mamy. Mówimy jedynie, że będziemy kopać węgiel do 2049 roku. Tak na marginesie powiem, że w 2049 roku w Polsce nie będzie już węgla. Wszystkie badania wskazują, że skończy się on ok. siedem lat wcześniej – mówi Magda Łucyan. Polski rząd w tej dyskusji używa argumentu o „obronie polskiego węgla”. Mówi też, że koszt tej transformacji jest dla Polski nie do udźwignięcia. Niedawno wicepremier Jacek Sasin mówił nawet, że „zrobimy wszystko, by pakiet 55 nie wszedł w życie”. Koszt jest faktycznie duży (oceniany na około 2 biliony złotych), ale problem w tym, że to odkładanie problemu i zapewnianie bezpieczeństwa na krótką metę. Dzięki takiej polityce górnicy mogą dalej pracować w kopalniach, ale ta sytuacja za dekadę czy dwie z obiektywnych powodów (przede wszystkim z braku węgla) i tak się skończy. A przez to nasze środowisko będzie bardziej zanieczyszczone, a unijne pieniądze na zieloną transformację (z których skorzystać mogliby także górnicy) mogą Polsce przepaść. – Nie spełniając założeń unijnego zielonego ładu – przegrywamy grę o wielkie pieniądze, które mogłyby stworzyć nowe miejsca pracy. Są prognozy, które mówią, że w energetyce odnawialnej może być więcej miejsc pracy niż w gospodarce bazującej na paliwach kopalnych – podkreśla Magda Łucyan. 

>>> UNICEF: kryzys klimatyczny zagraża niemal miliardowi dzieci

Widok na stolicę Bośni i Hercegowiny. 16 stycznia w Sarajewie odnotowano 198 AQI (Indeks Jakości Powietrza). Tym samym miasto było w ten dzień jednym z najbardziej zanieczyszczonych miast na świecie, fot. EPA/FEHIM DEMIR

Jeżeli chodzi o unijne założenia, to one są jednymi z najambitniejszych na świecie. Są jednak konieczne. Poprzednie najważniejsze i przełomowe porozumienia to porozumienia paryskie. Po raz pierwszy politycy i światowi liderzy posłuchali wtedy głosu nauki. Problem polega na tym, że tamte ustalenia nie zostały wprowadzone w życie. Odejście od węgla w 2030 roku pozostało marzeniem aktywistów, a nie naszym wspólnym planem. (Magda Łucyan, Fakty TVN, „Rozmowy o końcu świata” ) 

Mimo że Unia Europejska nie spełnia zaleceń naukowców w 100 procentach, to i tak w zielonej transformacji jest w czołówce światowego peletonu. Na listopadowym szczycie klimatycznym w Glasgow do podobnych rozwiązań próbowano namówić także kraje spoza UE. Najwięcej zależy tu od Chin i Indii. To one – obok Stanów Zjednoczonych – odpowiadają za największą ilość globalnego zanieczyszczenia. Jedną z najważniejszych informacji szczytu COP26 w Glasgow (krytykowanego za zbyt ostrożny w swoich wnioskach) było porozumienie Chin i USA w sprawie współpracy na rzecz klimatu oraz wskazanie przez Chiny, do kiedy planują osiągnąć neutralność klimatyczną. Jednakże – co podkreśla Magda Łucyan, która relacjonowała przebieg szczytu w Glasgow – zaproponowane przez Chiny tempo zmniejszania emisji CO2  jest zdecydowanie niewystarczające i nie pozwoli na realizację celu wskazanego w porozumieniu paryskim. W 2019 roku Chiny odpowiadały za aż 27% światowej emisji gazów cieplarnianych. Dla porównania – cała Unia Europejska za 6,4%. To pokazuje, że nawet unijna solidarność w dochodzeniu do zeroemisyjnej gospodarki nie pozwoli na zahamowanie ocieplenia klimatu w takim stopniu, w jakim to jest konieczne. Co oczywiście nie oznacza, że nie należy podejmować wysiłków na tej drodze. 

>>> Papież do uczestników COP26: kryzys klimatyczny dotyka zbyt wielu ludzi, nie można dłużej czekać 

John Kerry, pełnomocnik prezydenta USA ds. zmian klimatu na szczycie w Glasgow, listopad 2021 r., fot. EPA/ROBERT PERRY

PKB – kluczowy problem 

Według Michała Pacy jest rozwiązanie, które pomogłoby odwrócić ten trend. – Powinniśmy zrobić tak naprawdę jedną rzecz, ale niezwykle trudno o konsensus w tej sprawie. Powinniśmy ustalić bardzo wysoką cenę za zanieczyszczanie środowiska. I to powinno być główne źródło podatków wszystkich rządów. Gospodarki krajów nie powinny rosnąć dzięki temu, ile wyprodukują. Utrzymywanie państw od ilości produkcji sprowadza się do tego, że niszczymy planetę. Biznes powinien konsumować jak najmniej surowców pierwotnych i jak najwięcej korzystać z zielonej energii – podkreśla nasz rozmówca. Scenariusz piękny, ale faktycznie raczej zbyt idealistyczny.  

W dyskusji o globalnej współpracy w walce o przyszłość naszej planety pojawia się jeden ważny argument. To dysproporcja w życiu między bogatą Północą a biednym Południem. Te określenia to pewne etykiety, ale oddają ducha sporu, jaki toczą liderzy państw z tych dwóch części świata. – Oni mają rację, mówiąc, że to my od samego początku rewolucji przemysłowej wyemitowaliśmy znacznie więcej dwutlenku węgla niż oni. Skumulowane emisje są po naszej stronie o wiele większe, takie są liczby – mówi Michał Paca. Podkreśla też, że wymaganie od krajów Południa takich samych restrykcji i wyrzeczeń, na które może sobie już pozwolić bogata Północ naturalnie wywołuje sprzeciw tych pierwszych. Oni są jeszcze na dorobku, chcą podnieść swój poziom życia, a do tego potrzebny jest rozwój gospodarczy. A ten z kolei nie może szybko przestawić się na zielone rozwiązania. Zielone inwestycje – w tych krajach – nie były przez latach wspierane (co wykorzystywały też kraje Północy). Tym bardziej więc potrzeba teraz międzynarodowej współpracy i pomocy.  

>>> Naukowcy o papieskim przesłaniu na COPR26: to moralny przekaz do całego świata

fot. EPA

Odwrócić myślenie  

Jest też wymiar naszych aspiracji; rozkręciliśmy światową gospodarkę kapitalistyczną, która skupia się na tym, by tworzyć i rozbudzać nasze potrzeby. Nawet nie potrzeby, ale zachcianki. Zachód tak żyje. Konsumujemy co roku coraz więcej – mówi Michał Paca. To dobry moment, by ze spojrzenia globalnego przejść na to lokalne. W dyskusjach o ochronie klimatu wielu z nas podnosi argument, że za ratowanie Ziemi powinni zabrać się wielcy gracze; wielkie koncerny i największe państwa. Michał Paca odwraca to myślenie. – Najwięcej zależy od mojej konsumpcji. To nad nią mam kontrolę. Warto też odpowiedzieć sobie na pytanie: „A dla kogo Chiny czy Indie produkują?”. Przecież to my przenieśliśmy tam cały swój brudny przemysł, bo tam było taniej – dodaje ekolog. Czy w takim razie jest sposób na to, by przekonać ludzi, że nie trzeba mieć tak wiele, by być szczęśliwym?  

Michał Paca – przedsiębiorca z branży odpadów, współtworzy Fundację Las Na Zawsze i program rozwojowy dla młodych ludzi schooloflife.pl, fot. arch. prywatne

– Nie mam wątpliwości, że najważniejsze są zmiany systemowe. Politycy mają tu najwięcej do zrobienia. Jednak nasze osobiste wybory również mają duże znaczenie i mogą wpłynąć na to, co robi biznes – mówi Magda Łucyan. Dziennikarkę wielkiego koncernu medialnego – jakim jest Discovery (do którego należy telewizja TVN) – pytam o to, czy jest w ogóle możliwe przestawienie myślenia i funkcjonowania gospodarki i biznesu. Także tych, którzy swoje firmy opierają na produkcji, reklamie i sprzedaży. – Oczywiście pewne jest, że biznes będzie robić to, co mu się opłaca, ale jeśli my – jako klienci – zaczniemy pytać firmy o ich produkcję, o sposób działania – to zmiany mogą stać się faktem. Możemy pytać o to, jaka jest droga bluzki czy spodni, które chcemy kupić. Co się działo od momentu włożenia ziarenka bawełny w ziemię? Kto zrobił te ubrania, jakim kosztem i w jakim miejscu? Czy ludzie, którzy przy tym pracowali byli odpowiednio traktowani? Czy przy produkcji był zamknięty obieg wody, czy chemikalia wpadały do rzek i zanieczyszczały całe regiony? Jeśli zaczniemy o to pytać, to firmy nie będą miały wyjścia i będą musiały się zmieniać – mówi Magda Łucyan. A gdy takie pytania stawiać będą też media, owo przestawienie myślenia może nastąpić szybciej niż nam się wydaje.  

100% wpływu 

Widać to już w supermarketach, gdzie wybór poszczególnych ludzi w odchodzeniu od jedzenia mięsa (przynajmniej w takich ilościach jak kiedyś) spowodował wysyp produktów wegańskich i wegetariańskich. – W ramach mojego życia mam 100% wpływu na to, na co mam wpływ. Mogę decydować o tym, jak konsumuję. Moim marzeniem jest, bym schodząc z tego świata mógł swoim dzieciom powiedzieć, że zrobiłem wszystko, co się dało, by zostawić im planetę, na której nie tylko da się żyć, ale i chce się żyć – mówi Michał Paca. Aktywista przyznaje, że jeszcze przed 35. rokiem życia nastawiony był przede wszystkim na rozwój biznesu, na bogacenie się. – Uczestniczyłem w wyścigu, by mieć jak najwięcej. W pewnym momencie poczułem, że to mnie nie uszczęśliwia. Momentem przebudzenia był moment kryzysu. Uświadomiłem sobie wtedy, że kluczowa dla mnie relacja daje o wiele więcej niż cokolwiek, co posiadam – mówi. Dziś jego wybory konsumpcyjne są zdeterminowane myśleniem o planecie, którą zostawi swoim dzieciom. I z tego powodu rezygnuje z wakacji daleko od domu, stara się jeść żywność produkowaną lokalnie i jak najmniej przetworzoną. Jeśli tylko może, to nie kupuje nowych rzeczy; jeśli coś potrzebuje – to pożycza albo kupuje używane.  

>>> Hubert Piechocki: jedzenie można… uratować [FELIETON]

fot. EPA/Enrique Garcia Medina

Magda Łucyan tematem kryzysu klimatycznego interesuje się od dawna, ale – jak przyznaje – mimo to ciągle wiele rzeczy ją zaskakuje. Między innymi poziom konsumpcjonizmu, poziom zniszczenia i zaśmiecenia planety, a przede wszystkim to jak bardzo problem jest ignorowany: „Szokuje mnie, że nie chcemy słuchać nauki. Tu nie chodzi o politykę, ani ideologię, a wyłącznie o naukę! Fizykę, chemię i matematykę. O fakty. Bardzo dobija mnie to, że rządzący nie chcą słuchać i myślą jedynie o doraźnym celu politycznym. Nie wiem, czy nie mają świadomości co mówią eksperci, czy celowo zamykają oczy na to, co będzie się działo za kilkanaście lat. Także z ich dziećmi”.  

fot. EPA/NARENDRA SHRESTHA

Te rozważania były ostatnim spotkaniem w ramach cyklu „Na przełomie roku”, kiedy – razem z naszymi czytelnikami i gośćmi – przyjrzeliśmy się najważniejszym tematom mijającego czasu. Staraliśmy się znaleźć w nich to, co istotne dla naszej przyszłości. Wspólnej przyszłości.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze