fot. cathopic

Ks. Dariusz Kowalczyk FDNT: młodzi powinni czuć, że duszpasterz ich lubi [ROZMOWA]

– Styl bycia, sposób odnoszenia się do innych – do wielu młodych to bardziej dziś przemawia niż sama treść przekazu, choć jej nigdy nie wolno bagatelizować. Młodzi powinni czuć, że duszpasterz ich lubi i traktuje na serio – tak o duszpasterstwie młodzieży w Polsce mówi ks. Dariusz Kowalczyk, prezes zarządu Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia. W rozmowie z KAI opowiada o też doświadczeniach Fundacji w związku z pandemią oraz o jej planach na tegoroczne wakacje.

KAI: Jak można by podsumować doświadczenia Fundacji w związku z pandemią?

– Pandemia mocno zaburzyła nasze oddziaływanie na stypendystów, choć nie zmniejszyła jego intensywności a – paradoksalnie – w pewnych obszarach zwiększyła. To był bardzo intensywny rok. Brakowało nam spotkań bezpośrednich ale spotykaliśmy się częściej w przestrzeni wirtualnej. W związku z zaistniałą sytuacją pojawiło się też wiele ciekawych inicjatyw.

Przeprowadziliśmy 2 duże cykle spotkań dla wszystkich stypendystów w diecezjach. Pierwszy dotyczył Eucharystii, drugi – modlitwy. Czytaliśmy i rozważaliśmy teksty Jana Pawła II, Benedykta XVI i Franciszka. Prowadzona była praca w małych grupach, z bardzo dużym udziałem moderatorów – sióstr zakonnych i osób świeckich, wśród których najwięcej było stypendystów – studentów. Angażowali się także w nie sprawdzeni przyjaciele Fundacji. Spotkania zwieńczone były podsumowaniem pracy w grupach i świadectwami uczestników.

Zorganizowaliśmy też rekolekcje dla 16 wspólnot akademickich. W przypadku każdej grupy był to weekend wypełniony sześcioma spotkaniami w kilkugodzinnych blokach. Każdy uczestnik miał też znaleźć swój własny czas na Eucharystię i adorację. W przypadku studentów ważne też były sesje typu Q&A – popularna skrzynka pytań, choć w formie wirtualnej. Były one naprawdę bardzo różne i bardzo poważne – od relacji nauki i wiary, zagadnień dogmatycznych, poprzez problemy moralne i liturgiczne, aż po skandale w Kościele i sposób reakcji na nie. Te zagadnienia są istotne również dla nas, formatorów. Możemy dzięki nim skonfrontować się z tym, jak myślą młodzi ludzie i jacy naprawdę są.

>>> Raport o Kościele w Polsce: zmniejsza się religijność młodzieży

Podsumowując – nie było niemal dnia, w którym nie mielibyśmy jakiegoś spotkania z którąś z grup. Zbliżyliśmy się też do siebie. Spotkania w formie internetowej umożliwiły np. stypendystom zajrzenie do mojego pokoju i również mi zobaczenie ich domów, do których nigdy w normalnych warunkach bym pewnie nie dotarł. Przedstawiali swoich rodziców, rodzeństwo. Pokazywali książki i przedmioty, które wiążą się z ich rozmaitymi pasjami, czasem dzielili się efektami swej twórczej pracy.

Myślę, że te spotkania w formie internetowej zostaną z nami na dłużej, jako coś dodatkowego, obok normalnych spotkań „w realu”, które z uwagi na kwestie organizacyjne nie mogą się zbyt często odbywać, ze względu choćby na odległości – stypendyści pochodzą ze wszystkich zakątków naszej Ojczyzny. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by „na ZOOM’ie” stypendyści formowali się nawet co miesiąc, nie licząc spotkań organizowanych w diecezjach i wspólnotach akademickich.

Zwieńczeniem roku formacyjnego są zawsze letnie obozy. Zwykle organizowaliśmy 3 takie wyjazdy: dla uczniów – na ok. 1000 osób, dla studentów – na 600-700 osób oraz dla ok. 300 maturzystów we wrześniu. Niestety w zeszłym roku, z racji pandemii musieliśmy te wyjazdy odwołać. Razem ze stypendystami wymyśliliśmy ideę e-obozów. Polegało to na tym, że w wyjazdach uczestniczyły małe, ok. 100 osobowe grupy a reszta miała możliwość śledzenia wydarzeń przez internet.

Z pewnością dzięki temu udało się ocalić „obozowego ducha” Fundacji, zależało nam jednak, by w tym roku wyjazdy się odbyły.

>>> Dr hab. Barbara Remberk: rośnie zjawisko depresji wśród dzieci i młodzieży [ROZMOWA]

Jak zatem w tym roku wyglądać będzie akcja letnia Fundacji?

– Miło mi poinformować, że w tym roku obozy się odbędą. Będzie ich 25. Wszyscy uczestnicy zostaną bowiem podzieleni na małe grupy.

Odbędzie się 17 obozów w 16 lokalizacjach dla tysiąca uczniów – pod hasłem „Jestem – Pamiętam – Czuwam”. Każdy wyjazd potrwa tydzień (zwykle są to 2 tygodnie). Studenci będą uczestniczyli w trzech kilkudniowych obozach – w Warszawie, Gnieźnie i Przemyślu, rozważając słowa „Nie lękajcie się!” 300 tegorocznych maturzystów pojedzie natomiast na 5 obozów – w Zembrzycach pod Krakowem, w Opolu, w Gnieźnie i w Warszawie (2 grupy). Podczas ok. tygodniowego wyjazdu zastanowią się nad tematem „Życie – niedokończony projekt”.

Na obozach oprócz rozmaitych atrakcji dla młodych celebrujemy codzienne Eucharystie i liturgie, modlimy się, rozważamy i dzielimy się Słowem Bożym oraz papieskim nauczaniem. Planowane są też oczywiście wydarzenia sportowe, gry terenowe, zabawy i dyskoteka. Organizowanie obozów w mniejszych grupkach – dwie trzy sąsiadujące diecezje – ma też pewne zalety. W mniejszej grupie łatwiej bowiem o integrację i ducha wspólnoty. Najważniejsze, że wszystko będzie miało miejsce „w realu” – wszyscy tego już bardzo potrzebują.

>>> Bp Lityński do młodzieży: Bóg zawsze jest dla nas

Wyjazdy rozpoczynamy 4 lipca a kończymy 21 września. Każdy z nich odbędzie się zgodnie z obowiązującymi aktualnie zasadami sanitarnymi w okresie pandemii koronawirusa.

Jakie jest znaczenie obozów Fundacji?

– To doświadczenie wspólnoty, spotkania z tymi, którzy wierzą i myślą podobnie ale też trening umiejętności bycia w grupie i podejmowania współpracy. Często powtarzamy naszym stypendystom, że indywidualne umiejętności, indywidualny sukces to z reguły za mało, by ważne rzeczy robić dobrze. Bardzo istotna jest umiejętność współpracy, współdziałania, która jest niejako umiejętnością wyższego rzędu i która daje możliwość realizacji większych celów.

Szczególne znaczenie z punktu widzenia naszej pracy formacyjnej ma obóz maturzystów. Matura, opuszczenie małej miejscowości i wyjazd na studia do dużego, najczęściej nieznanego miasta to moment przełomowy, a dla wielu trudny. Obóz może ułatwić wspomniane przejście. Młodzi poznają na nim starszych kolegów ze wspólnoty akademickiej w mieście, w którym będą studiowali. Stają się oni naturalnymi przewodnikami w nowej rzeczywistości. Zapraszają ich też do wspólnoty, w której mogą nadal rozwijać się intelektualnie i duchowo w środowisku wiary. W Fundacji mamy wiele historii swoistego tutoringu, prowadzenia młodszych przez starszych kolegów, którzy ich inspirują i rozszerzają ich perspektywy. Są to też często historie pięknych i wieloletnich przyjaźni.

Na obozie maturzystów uczymy ich też współpracy – oni już za chwilę we wspólnocie studenckiej będą przygotowywali Dzień Papieski. Duże wydarzenia związane z ogromną ilością pracy, wymagają koordynacji działań i umiejętności współpracy. Uczymy ich zasady, że idea musi się wcielić, sam pomysł, nawet najlepszy, nie wystarcza. Wydaje mi się, że jeśli chodzi o możliwość nabywania umiejętności współpracy w grupie, organizacji itp. mamy jako Fundacja bardzo wiele do zaoferowania młodym. Swoistym poligonem doświadczalnym jest współorganizacja obozów wakacyjnych, w której sami stypendyści odgrywają ogromną rolę.

Czy w Fundacji daje się odczuć obserwowany ostatnio w Polsce problem Kościoła z młodymi i młodych z Kościołem?

– Każdy stypendysta jest dzieckiem swojego czasu. Te pytania, które nurtują młodzież w Polsce, nurtują też stypendystów. Natomiast nasza siła jest w tym, że dajemy im możliwość tworzenia przez nich samych Kościoła, w którym chcieliby być. Dajemy im możliwość doświadczenia Kościoła młodego, pełnego radości, spontaniczności i radości wiary, wspólnoty, która chce sięgnąć po piękno człowieczeństwa.

3 lata temu na obozie w Kielcach odbywał się koncert na starym rynku, na który spontanicznie przyjechali absolwenci Fundacji z całego regionu wraz ze swymi rodzinami. Zapytałem ich, czy jest coś, co było w Fundacji, za czym tęsknią szczególnie mocno. Ciekawe, nikt nie wspominał o stypendium. Mówili natomiast o Eucharystiach, które przeżywali razem, które trwały 2 godziny a chciało się, by trwały dłużej, za wspólnym śpiewem, 150- osobowym chórem, za tym, że wszyscy razem, w żółtych koszulkach idą do Komunii Świętej.

fot. cathopic

Łatwiej się wierzy we wspólnocie, w gronie osób, które myślą podobnie, niż w środowisku niesprzyjającym czy ręcz wrogim. Nie chodzi jednak tylko o emocje. Ważna jest również możliwość stawiania pytań o wiarę, które pojawiają się naturalnie na drodze rozwoju intelektualnego i uzyskiwanie na nie odpowiedzi. Staramy się jako Fundacja stwarzać nieustannie przestrzeń do wzrostu. Wiara jest ciągłym procesem i Fundacja musi towarzyszyć młodym w ich zmaganiu o duchowy wzrost.

Nasi stypendyści, którzy studiują choćby kognitywistykę i neuronauki mają bardzo wiele pytań związanych z doświadczeniem Boga, z doświadczeniem religijnym. Zasadniczo na styku nauka i wiara pojawia się bardzo wiele pytań. Naszym zadaniem jest wspierać młodych w ich poszukiwaniach, pomóc, skontaktować z ekspertami itp. Nie uciekamy, rzecz jasna, przed pytaniami dotyczącymi Biblii, moralności, Kościoła, dogmatów i tego jak je rozumieć. Bardzo wiele pytań mają młodzi odnośnie do moralności i etyki, szczególnie w relacjach między mężczyzną a kobietą; pytają o życie, o narzeczeństwo, małżeństwo, etykę seksualna czy szerzej – teologię ciała – to wszystko, co często jest dziś kwestionowane i ukazywane jako kontrowersyjne. Stanowisko Kościoła, choćby w kwestii ochrony każdego życia od chwili poczęcia bywa ukazywane jako nieludzkie i dawno nieaktualne. Podzielający je ludzie są nierzadko prezentowani jako zacofani, niedzisiejsi i na pewno nie nadający się do nowoczesnej cywilizacji, jako outsiderzy „nie z tego świata”. Cierpliwie tłumaczymy stypendystom nieustającą nowość i „postępowość” Ewangelii, także w tej kwestii. Coraz więcej pytań dotyczy ekologii, ochrony zwierząt, wegetarianizmu czy troski o ciało.

Czy stypendyści czują się mniejszością w gronie rówieśników?

– Z tym jest bardzo różnie, w zależności od środowiska. W niektórych społecznościach, silnie zakorzenionych w wierze nie odczuwają tego zupełnie. Są też miejsca zupełnie inne, gdzie np. na religię w klasie chodzą 2 osoby – dwóch stypendystów. Wtedy czują, że są outsiderami, że są samotni, że idą pod prąd pewnym modom czy obowiązującym schematom. Bywa to trudne a jednak również może być motywujące. Wyznawanie wiary musi się wtedy wiązać z konieczną odwagą, a nawet psychiczną odpornością. Wzrasta świadomość sensu świadectwa: tacy ludzie naprawdę są obserwowani przez innych i nie jest im łatwo.

W jaki sposób doświadczenia fundacyjne można by było przełożyć na duszpasterstwo młodzieży w ogóle? Co zdaniem Księdza, jest dziś młodym najbardziej potrzebne?

– Bardzo ważne jest odniesienie do młodych. Zabrzmi to może jak banał, ale młodzi muszą wiedzieć, że duszpasterz ich lubi. Że ich ceni, choć np. nie zgadzają się z nim w pewnych kwestiach. Ważne jest poczucie więzi – że nie jesteśmy sobie obcy, że mamy sobie coś do powiedzenia, że naprawdę mamy wspólne – ludzkie doświadczenia. To są moim zdaniem dziś kluczowe sprawy, gdyż bardzo wiele rzeczy młodzi czytają ze stylu bycia i sposobu odnoszenia się do nich, a niekoniecznie tylko z samej treści przekazu. Choć tej treści, zagadnień intelektualnych nigdy nie wolno bagatelizować. Sądzę, że dzisiaj wspomniany już sposób, może też styl obecności, traktowanie młodych z należytą uwagą, powagą i cierpliwością stał się sercem, i jakkolwiek dziwnie to zabrzmi – jak najbardziej treścią katechezy i duszpasterstwa.

>>> Hongkong: młodzież i wolność religijna priorytetami nowego biskupa

Młodzi mają konkretne, poważne pytania, dotyczące najróżniejszych zjawisk. Musimy mieć dla nich odpowiedź ale też przekazywać ją w stosownej formie, stosownym językiem. Nie ma sensu straszenie. Trzeba tłumaczyć, wyjaśniać, proponować, perswadować – w całkowitej wolności. Wolność to fundament przekazu do młodych. Możesz, nie musisz! Stać cię na więcej. Wiara jest piękna, wartościowa, nie wyprowadzi cię na manowce. Czasem w wątpliwościach warto podpowiedzieć literaturę, wykład, audycję, film, blog czy choćby internetowy kanał. W niektórych kwestiach można skontaktować ze specjalistą. Ale czasem ktoś może mieć problem moralny, problem z akceptacją siebie, depresją czy patologią w domu – na te sprawy też powinniśmy być otwarci. Powinniśmy wychodzić do młodych z normalnym człowieczeństwem. Ważna jest troska – prawdziwa, nie udawana. Broń Boże jakaś li tylko fasadowość czy wyłącznie zewnętrzna obrzędowość.

I jeszcze coś. Młodzi naprawdę nas odmładzają i nie pozwalają zbyt szybko się zestarzeć. Tryskają pomysłami, inicjatywami, spostrzeżeniami. Wnoszą w życie formatorów ogromne bogactwo swego młodzieńczego dynamizmu i idealizmu, których dorosłym z wiekiem zaczyna niekiedy brakować.

Naszym obowiązkiem jest objawianie im Boga. W wielu przypadkach musimy zaczynać od podstaw, bo wielu młodych jeśli chodzi o wiarę nie wyniosło z domu dosłownie niczego, lub bardzo niewiele, czasem najwyżej jakąś niechęć czy wrogość.

Ważna jest oczywiście obecność w świecie wirtualnym. Ale nie tylko. Ważnych jest bardzo wiele rzeczy jednocześnie. Duszpasterzowanie wśród młodych ludzi stawia przed człowiekiem najwyższe możliwe wymagania, łącznie czasem z umiejętnością stawania na głowie. „Wymusza” spontaniczność i kreatywność. Może budzić lęk dotyczący swej niedoskonałości, braku kompetencji czy nieumiejętności. Trzeba jednak przekraczać swoje możliwości, ale to głęboko uzasadnia kapłaństwo, bycie katechetą czy formatorem, choć nie odejmuje krzyża. Tak piękna, jak trudna to praca.

Dla wielu księży kontakt z młodymi, zwłaszcza na katechezie wiąże się z traumą. Co by im Ksiądz poradził?

– Nie bać się młodych ludzi i samemu rozwijać się wewnętrznie. Jeśli moja wiara dojrzewa, jest mądra, rozbudzona duchowo i intelektualnie, jeśli mam w sobie coś, czego jestem pewien – to mam to „coś”, a w zasadzie Kogoś do zaproponowania. Nie można się bać. Czasem trzeba zażartować, zrobić z siebie „małpę”. Innym razem przyznać się do błędu, wycofać się i przeprosić. Czasem to się uda, a innym razem nie. Trzeba być także przygotowanym na porażki, które bolą. Ale my mamy obowiązek wyjścia, siania. Bóg daje wzrost.

Młodzi nie obdarzą zaufaniem od razu. Będą testowali na różne sposoby. Ale jeśli będą mogli rozmawiać, postawić każde pytanie, jeśli nabiorą przeświadczenia, że z tym człowiekiem zwyczajnie warto pogadać – to wtedy jest już ogromny sukces, ogromne wyróżnienie. Kilka dni temu usłyszałem, jak licealista wystawił proboszczowi świetne świadectwo wobec biskupa po bierzmowaniu: „nasz proboszcz to super gość, naprawdę ekscelencjo”. O takie „recenzje” chodzi.

>>> Mediolan: młodzież z autyzmem prowadzi pizzerię

Niczym nie można się gorszyć. Nie można obrażać się na rzeczywistość – że klną, że bywają wulgarni, że nic nie wiedzą, że nie mają podstaw, że się nie interesują czy lekceważą. Nie wiedzą, bo nie chodzą do kościoła, niektórzy w ogóle. Nie dziwmy się, mimo wszystko wychodźmy, bądźmy dla nich dobrzy, proponujmy Chrystusa i zbawienie w Kościele.

Jak wychodzić do młodych, którzy nawet nie zadają pytań? Czy Fundacja ma na to jakieś pomysły?

– Czasami robimy akcje ewangelizacyjne, bo bywają potrzebne. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na znaczenie naturalnego świadectwa. Jeśli chodzi o stypendystów, oni nie muszą wychodzić do młodych, oni w tych środowiskach są. Świadomie czy nie – dają świadectwo. Jeśli ktoś jest koleżeński, życzliwy a jednocześnie jest np. ministrantem czy członkiem grupy duszpasterskiej, jeśli ktoś radzi sobie świetnie w szkole, znakomicie porusza się w wielu dziedzinach wiedzy i przeróżnych umiejętności, a wiemy, że jest wierzący, modli się – inni to widzą. Czy będą zadawali pytania? Nie zawsze, ale często tak. Te pytania powstają i – zwykle na osobności – bywają zadawane. Widziałem zachwyt ze strony młodych postacią bł. Carlo Acutisa, kiedy pokazano im jego codzienność, radość życia, fascynację Internetem i żarliwą wiarę. Trudno im było uwierzyć, że zmarł mając 15 lat, 15 lat temu. Młodzież była zachwycona. O to właśnie chodzi. Potrzebna jest katecheza młodzieży – czyli młodych z młodymi i dla młodych. Wierzę także w to, iż wcześniej czy później młodzież, a może już jako dorośli ludzie postawią sobie i innym pytania o wiarę, sens życia czy wieczność. Bez uświadomienia sobie ważności tych kwestii życie jest puste.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze