Fot. Justyna Nowicka/Misyjne Drogi/misyjne.pl

Ks. Gruszecki: synodalność uświadamia, że jako parafia jesteśmy podobni do puzzli… [ROZMOWA]

Synodalność polega także na tym, że uświadamiamy sobie jako parafia, że jesteśmy podobni do puzzli, w których każdy ma swój kształt i kolor oraz stale musi się dopasowywać. Nikt nikomu nie jest podporządkowany, a wszyscy starają się w swych postawach i działaniach dopełniać – zaznacza ks. Grzegorz Gruszecki.

Proboszcz parafii konkatedralnej pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Żywcu w rozmowie z KAI zaznacza, że jednym z najważniejszych tematów trwającego procesu synodalnego na poziomie Kościoła lokalnego jest współpraca ze świeckimi.

Krzysztof Tomasik (KAI): Spotkania synodalne odbywają się w cieniu wojny na Ukrainie. Jak wojna wpłynęła na ich przebieg?

Ks. Grzegorz Gruszecki: – Pierwsze spotkanie synodalne odbyło się w naszej parafii z inicjatywy Klubu Inteligencji Katolickiej. Następnie, zagadnienia synodalne były omawiane przez Parafialną Radę Ekonomiczną i Duszpasterską. Odbyły się też spotkania działających przy parafii wspólnot i ruchów. Na pewno wojna w Ukrainie wpłynęła na ich przebieg. Mieliśmy dwa spotkania synodalne księży z naszego dekanatu z udziałem 30 kapłanów. Na jednym z nich, tuż po wybuchu wojny w Ukrainie obecny był ksiądz, który pracował w tym kraju przez wiele lat. Jego wystąpienie głęboko nas poruszyło. Widać jak emocje wywołane przez straszliwe wydarzenia wojenne działają na nas i uświadamiają nam, że wartości, które są dla nas bardzo istotne, jak elementarne poczucie bezpieczeństwa i pokój, są zagrożone oraz jak my pod presją dramatycznych wydarzeń się zmieniamy. Będzie jeszcze jedno spotkanie z parafianami, którzy nie należą do żadnych wspólnot, a chcieliby poruszyć zaproponowane przez synod tematy. Ponadto cały czas rozdajemy ankiety, co daje każdemu możliwość wypowiedzi. Z tego, co już wiemy, zainteresowanie procesem synodalnym jest wysokie.

Jakie tematy dominowały podczas spotkań?

– Jeden temat szczególnie utkwił mi w pamięci podczas spotkania księży, a mianowicie współpraca ze świeckimi, na co kładzie się szczególny nacisk w procesie synodalnym. Niestety jest to temat trudny, gdyż w polskim Kościele życie wspólnoty parafialnej cały czas jest przede wszystkim oparte na duchownych. Taką postawę nie jest łatwo zmienić. Trzeba ludziom uświadamiać i pokazywać, że parafia jest ich domem za który są odpowiedzialni. Musimy nadal wyzwalać się z „komunistycznego” spadku, który wynikał w wielu przypadkach z dużej nieufności księdza do wiernych, podejrzliwości, czy czasami nie ma on do czynienia z agentami SB. Trzeba nam pracować nad tym, aby świeccy cieszyli się z faktu, że mają wpływ na życie swojej parafii a zarazem odczuwali wielkie zaufanie swojego pasterza.

>>> Spotkanie koordynatorów diecezjalnych Synodu z całej Polski

Fot. cathopic

A jak to wygląda w Twoim, proboszcza konkatedry, przypadku?

– Jestem całkowicie otwarty na parafian. Wiele dzieł, jakie realizujemy w naszej parafii, miało swój początek w inspiracji osób świeckich np. „Marsz dla życia i rodziny”, Orszak Trzech Króli, festyny parafialne. Osoby świeckie dobrze współpracują realizując te zadania z władzami miejskimi Żywca. Bez świeckich takich inicjatyw nie da się realizować, świetnie dzielą się zadaniami i biorą pełną odpowiedzialność za to, co robią.

Ostatnio przyszła parafianka z propozycją założenia duszpasterstwa małżeństw nie mogących mieć potomstwa. Przyniosła ze sobą scenariusz przyszłych spotkań. Okazuje się że tematem zainteresował się wydział duszpasterstwa naszej Kurii Diecezjalnej i wierzymy, że pod koniec maja uda się zrealizować pierwsze spotkanie, które będzie miało charakter ogólnodiecezjalny.

Świeccy najlepiej znają swoje potrzeby, lepiej niż ja, i to oni najlepiej potrafią wychodzić im naprzeciw. Ja mogę „wymyślać i produkować” potrzeby, a przecież chodzi o to, by odpowiadać na potrzeby ludzi. Po rozważeniu, czy pomysł jest dobry, jedynym moim zadaniem jest „zapalenie zielonego światła” inicjatywie. Ja mam sterować ruchem, tak aby nie dochodziło do kolizji, a nie być dróżnikiem, który zamyka semafor i nie dopuszcza do ruchu. Staram się być zawiadowcą, a nie lokomotywą.

A zatem starasz się spełniać jeden z podstawowych postulatów synodalnych, czyli „słuchania” wiernych…

– To jest niezwykle ważne. Staram się wysłuchiwać ludzi, którzy mają jakieś inicjatywy i pomagam im w ich realizacji. W niektórych przypadkach staram się pokazać grzecznie nierealność pewnych rozwiązań, a z drugiej strony wspieram wszystko, co jest mądre i wartościowe. I to jest kapitalne w duszpasterstwie.

Nie spotykasz się nigdy z zarzutami, że czegoś nie zrobiłeś, a powinieneś, szczególnie ze strony tych, którzy nie wykazują żadnej inicjatywy?

– Bardzo rzadko. Pretensje kierują zazwyczaj ludzie zgorzkniali, którzy szukają przysłowiowej „dziury w całym”. Podczas synodalnego spotkania rady duszpasterskiej poprosiłem zebranych o odpowiedzenie na dwa pytania: pierwsze, co widzę dobrego w parafii i chciałbym w tym uczestniczyć, co realizuję już sam i jakie mam pomysły na przyszłość, a drugie, co należy zmienić lub naprawić? W odpowiedziach okazało się, że większość parafian to ludzie zaangażowani i twórczy. Zgorzkniali stanowią mniejszość, choć staram się ich też wysłuchać, gdyż, a nuż może, w czymś mają rację. Całkowitym frustratom dziękuję, błogosławię i modlę się za nich, bo nie potrafię im w niczym pomóc, gdyż zazwyczaj są daleko od wiary i nie znają realiów życia Kościoła.

>>> Synod Biskupów opublikował opracowanie „Biblijnych źródeł nt. synodalności”

fot. materiały prasowe

Jak scharakteryzowałbyś swoją parafię?

– Jest w dużym stopniu parafią tradycyjną. Stąd też jest pewna grupa wiernych, którzy tęsknią za tym, co było kiedyś. Jest to parafia ludzi głęboko wierzących i zaangażowanych, czego dowodem jest choćby liczba „dominicantes”. Według ostatnich badań na 11 tys. parafian jest ich ponad 5 tys.

Skąd się to bierze?

– Parafia konkatedralna jest głęboko zakorzeniona w historii Żywca. Centrum miasta, historyczny jego rdzeń, ma już 750 lat. Ludzie tutaj mieszkają z dziada pradziada. Dzięki historycznym przywilejom na tym terenie nie osiedlały się żadne mniejszości etniczne. Po II wojnie światowej w innych miastach w Polsce, w miejsca zamieszkujących tam wcześniej mniejszości narodowych, sprowadzano ludzi zewsząd. Powstał różnorodny konglomerat. Tu w Żywcu tak nie było. Wszyscy są „tutejsi”. Rodziny utrzymują bliskie więzi i dlatego dziadkowie mogą i chcą przekazywać tradycję i wartości swoim wnukom. Stąd bierze się religijność Żywczan, tak wielu „dominicantes” oraz powołań kapłańskich i zakonnych. W tej chwili mamy 30 księży i 20 sióstr zakonnych stąd pochodzących. Mamy ludzi świadomych historii tego miasta, którzy dobrze wiedzą, że jego centrum stanowi „fara” – „kościół”, wokół którego przez wieki koncentrowało się życie religijne, kulturalne i społeczne. Ciągłość historyczna, świadomość chrześcijańskich korzeni, których podstawą oraz nośnikiem jest Kościół stanowi o specyfice tego miasta.

A młode pokolenie?

– Jeśli chodzi o świat wartości w Polsce i na świecie młode pokolenie jest zagrożone przede wszystkim przez nowoczesne media. Młodzi ludzie mają tendencję do alienowania się od tego, co tradycyjne. Z drugiej strony dużo ludzi młodych jest dumnych ze swych żywieckich korzeni. Widzimy ich we wspólnotach oraz ruchach katolickich i zespołach folklorystycznych. Od początku mają poczucie dumy, że stąd pochodzą, że są kolejnym pokoleniem żywieckich mieszczan. Natomiast część młodych się laicyzuje, co widać po młodych parach, które nie zawierają sakramentalnego małżeństwa tłumacząc, że jeszcze do jego zawarcia „nie dojrzeli”, choć przynoszą dzieci do chrztu św. Takie zjawisko jest w Polsce coraz bardziej widoczne i także w naszym pięknym mieście Żywcu. Prądy laicyzujące poprzez masmedia docierają do nas podobnie jak gdzie indziej na świecie. Natomiast nie spotykamy się z żadnymi przejawami antyklerykalizmu czy hejtu.

>>> Obserwator „niemieckiej drogi synodalnej” z KEP: synodalność nie oznacza parlamentaryzmu

Poznań, fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk

W ramach kolejnego synodalnego hasła: „misja”, z jakimi propozycjami wychodzicie do młodych?

– Przy parafii działa wiele wspólnot młodzieżowych: grupy oazowe, Młodzież Maryi, wolontariat Caritasu. Duszpasterstwo młodzieży angażuje się w organizację różnych pielgrzymek. Ks. Tomasz dba o to, by młodzi nie tylko „kierowali ruchem”, byli „technicznymi” od organizacji, ale by przez cały rok mieli duchową formację, a nawet specjalny kurs przygotowawczy do sakramentu małżeństwa. Oferta duchowo-religijna z naszej strony jest naprawdę szeroka.

Widać, że od dawna budujecie parafialny, rodzinny, wspólnotowy „dom” przez duże „D” w myśl odbywającego się synodu….

– Myślę, że tak. Odpowiedzialność za parafię najlepiej dostrzegam podczas kolędy. Gdy chodziłem z wizytą duszpasterską w jednej z moich wcześniejszych parafii i docierałem do dużego osiedla, gdzie mieszkańcy przybyli z różnych regionów Polski, to pytano mnie zazwyczaj: „Co tam u was w kościele słychać?” W mojej żywieckiej parafii zazwyczaj pytają mnie: „Jak się księdzu u nas w parafii podoba?”. Bardzo mi się to pytanie podoba, gdyż świadczy ono o tym, że parafia jest dla nich domem. Są w nim mocno zakorzenieni. W rozmowach wspominają moich poprzedników, różne wydarzenia, pielgrzymki, a także swoje lata dzieciństwa i młodości spędzone w kościele. Kościół parafialny jest piękną częścią ich życia. Dlatego też cieszę się, że wprowadziłem się do Domu moich parafian i teraz mogę go współtworzyć.

Jak życie parafii przekłada się na życie całego miasta?

– Przykładem niech będzie misterium Drogi Krzyżowej nazywanej „Pasją Beskidzką”, która odbywa się już od 10 lat. Inicjatywa wyszła od ks. Grzegorza Kierpca, naszego wikariusza, który przygotowuje ją z reżyserem Eugeniuszem Jachymem. Zebrali ok. 70 aktorów i kilkudziesięciu wolontariuszy, którzy szyją stroje i przygotowują całą oprawę. Całość przygotowań trwa kilka miesięcy. Misterium jest przedstawiane w naszym amfiteatrze wieczorem w Niedzielę Palmową i ogląda je zawsze ponad 2000 ludzi. W to dzieło włączyło się miasto, które udostępnia amfiteatr i daje środki finansowe.

Jest czymś równie cennym, że parafia i lokalni włodarze starają się służyć każdemu człowiekowi. Gdy się wspierają, to wspólne działania są o wiele bardziej skuteczne. Nikt nikogo nie chce zdominować albo wchodzić w czyjeś kompetencje. Chodzi o wzajemne wsparcie, w budowaniu tego, co nazywamy „dobrem wspólnym”.

>>> Doświadczenie podmiotowości w Kościele

fot. PAP/Rafał Guz

Z tego co mówisz, to synodalność już w Waszej parafii ma miejsce od dawna, teraz ją tylko pogłębiacie…

– Uważam, że tak jest. Synodalność polega także na tym, że uświadamiamy sobie jako parafia, że jesteśmy podobni do puzzli, w których każdy ma swój kształt i kolor oraz stale musi się dopasowywać. Nikt nikomu nie jest podporządkowany, a wszyscy starają się w swych postawach i działaniach dopełniać. Dobrze pokazuje to choćby przygotowanie do obchodów 50. rocznicy śmierci pochodzącego z Żywca ks. Wojciecha Olszowskiego, który w 1959 roku został mianowany biskupem pomocniczym dla katolików miasta Kijowa i Republiki Ukraińskiej, jednak władze sowieckie potraktowały nominację jako nielegalną i w marcu 1959 roku wydaliły biskupa ze Związku Radzieckiego do Polski. Miasto przygotowuje z Towarzystwem Miłośników Ziemi Żywieckiej okolicznościową wystawę. Rozpowszechniane są materiały na temat osoby ks. Olszowskiego oraz informacje o towarzyszących obchodom inicjatywach.

Teraz zwróciłem się do władz miasta z propozycją wspólnego wydania przewodnika po cmentarzu, na którym spoczywa wielu wybitnych Żywczan. Znaleźliśmy osoby, które zrealizują projekt. Ponad 130-letni cmentarz nie jest tylko nekropolią parafialną, ale także miejską, skarbcem dziejów i kultury miasta, dlatego zatrudniamy do opracowania przewodnika m. in. profesjonalnego archiwistę. Mamy zamiar zwrócić się do mieszkańców Żywca, aby zgłosili swoich krewnych, którzy według nich powinni znaleźć się w tym przewodniku. W ten sposób promujemy piękną i bogatą historię miasta Żywca.

Ważną inicjatywą parafii, władz miejskich i powiatowych promującą historię miasta było otwarcie przed dwoma laty krypty rodziny Habsburgów znajdującej się w konkatedrze. Na to wydarzenie zaprosiliśmy m. in. uczniów szkół średnich oraz starsze klasy szkół podstawowych z nauczycielami. Mogli dzięki temu zapoznać się z historią konkatedry, zobaczyć wnętrze grobowca, w auli Domu Katolickiego zapoznać się z prezentacją na temat ważnych osób pochodzących z Żywca, które miały wpływ na kulturę narodową oraz posłuchać historii Habsburgów udając się na wykład do XIX-wiecznego pałacu, który ten ród zbudował obok żywieckiego zamku.

W sumie w tym wydarzeniu wzięło udział ponad tysiąc młodych ludzi. Chcemy to powtórzyć w październiku, gdyż wtedy przypada 20. rocznica śmierci arcyksiężnej Marii Krystyny Habsburg. Kolejne roczniki młodzieży będą mogły poznać dzieje swojego miasta.

Obecnie ważnym wymiarem Waszych synodalnych działań jest pomoc Ukraińcom, którzy trafili do Żywca i okolic.

– Dotychczas w ramach pomocy zebraliśmy kilka ton różnego rodzaju darów. W naszej parafialnej kawiarence cały czas trwa zbiórka. Parafianie są niezwykle hojni. Tylko w Środę Popielcową i pierwszą niedzielę Wielkiego Postu zebraliśmy 61 tys. zł., które przekazaliśmy Caritas Diecezji Bielsko-Żywieckiej. Ponadto na benzynę do transportów humanitarnych wierni ofiarowali ok. 10 tys. zł. Pomoc trafia głównie do Winnicy i okolic, gdzie pracują zaprzyjaźnieni z nami ksiądz i siostra zakonna. Dostaliśmy też dość wstrząsającą prośbę o 200 drewnianych krzyżyków piętnastocentymetrowych, które będą wkładane do trumien poległych żołnierzy ukraińskich. Cały czas jesteśmy gotowi na przyjęcie uchodźców w naszych salkach.

Jak działa Wasza Caritas?

– Niezwykłą pracę wykonuje siostra szarytka Wiesława Frączek, szefowa parafialnej Caritas. Z okazji Wielkanocy przygotowaliśmy ok. 200 paczek dla osób potrzebujących, które rozwożą wolontariusze. Siostra przez cały rok odwiedza domy osób potrzebujących i pomaga jak może. Niedawno przeżywaliśmy piękne chwile. Siostra poznała mieszkających razem w socjalnym mieszkaniu kobietę i niepełnosprawnego mężczyznę, którzy wyrazili chęć zawarcia małżeństwa sakramentalnego. Pani z Urzędu Stanu Cywilnego spisała odpowiednie dokumenty, a ja protokół małżeński. Załatwiliśmy za nich wszystkie formalności. Siostry zorganizowały weselny obiad, a jeden ze sponsorów, eleganckim samochodem, przywiózł ich do kościoła, gdzie zawarli sakramentalny związek. Co miesiąc odwiedzam ich z posługą sakramentalną. Cieszę się, że możemy dotrzeć też do tych osób, które nie zawsze otwarte są na instytucje pomocowe.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze