Fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

Ks. Piotr Śliżewski: im więcej bólu sprawia nam czyjaś śmierć, tym mocniej żałoba dotyka naszych serc [ROZMOWA]

– Odzyskiwanie pokoju ducha po śmierci kogoś, z kim byliśmy mocno związani jest procesem. Bardzo zabawne są opinie, które zakładają, że jest to decyzja woli. Wystarczy tak postanowić i gotowe… Miło by było, gdyby to było takie proste. Im więcej bólu sprawia nam czyjaś śmierć, tym mocniej żałoba dotyka naszego serca. Trzeba się z nią zmierzyć – mówi ksiądz Piotr Śliżewski.

Najpierw  nieoczekiwanie po zachorowaniu na covida umiera jego długoletni przyjaciel i mentor. Potem okazało się, że jego bratanica urodziła się z wrodzoną wadą serca, w wyniku której zmarła trzy dni po przyjściu na świat. Te traumatyczne doświadczenia stały się dla księdza Piotra okazją, by na tajemnicę śmierci popatrzeć w zupełnie nowy sposób. Stąd też książka jego autorstwa pt. „Śmierć. Nowy początek”.

Justyna Nowicka: Wielu ludzi boi się śmierci – swojej własnej i momentów, kiedy odchodzą nasi najbliżsi. Czy można się do tej myśli „przyzwyczaić”? A może w jakiś sposób rozbroić te lęki?


Ks. Piotr Śliżewski: – Lęk przed śmiercią jest czymś normalnym. A chcąc być precyzyjnym, musiałbym powiedzieć „naturalnym”. Jakby nie patrzeć, śmierć jest końcem tego, co znamy. Końcem naszego sposobu odbierania rzeczywistości. Jednak… są osoby, które nie boją się śmierci. Wcale nie dlatego, że nie lubią życia lub są nim znudzone. Po prostu wierzą, że później, po tym życiu, jest kolejne życie. Na dodatek, gdy wierzą, że nie idą do pustki, tylko do Osoby, która cechuje się czystą miłością, to nawet potrafią na tę śmierć czekać. Chociażby z biologicznego punktu widzenia było to nonsensem…


A kiedy już jakaś bliska nam osoba odejdzie, to w jaki odzyskać pokój ducha po jej śmierci? 


– Odzyskiwanie pokoju ducha po śmierci kogoś, z kim byliśmy mocno związani jest procesem. Bardzo zabawne są opinie, które zakładają, że jest to decyzja woli. Wystarczy tak postanowić i gotowe… Miło by było, gdyby to było takie proste. Im więcej bólu sprawia nam czyjaś śmierć, tym mocniej żałoba dotyka naszego serca. Trzeba się z nią zmierzyć. Dlatego między innymi napisałem książkę pt. „Śmierć. Nowy początek”. Jak pokazują reakcje czytelników – można dzięki niej odzyskać nadzieję. 

Fot. facebook.com/PrawdePowiedziawszyBlogKsSlizewskiego

W jaki sposób można wesprzeć osoby, które są w czasie/procesie żałoby? Co im mówić? Czego nie mówić?


– Sytuacje są bardzo indywidualne. Nie sposób skrótowo tego opisać w artykule. Na pewno trzeba uświadamiać ich o rzeczach przyszłych. Moja obserwacja żałobników – zarówno poprzez kontakt z osobami zamawiającymi msze święte gregoriańskie na mojej witrynie gregorianka.pl , jak i rodzin, które przygotowywałem do uroczystości pogrzebowych – wskazuje na jedno: my lubimy wiedzieć. Bardzo źle znosimy tajemnicę. Dlatego potrzebujemy się uświadamiać w sprawie rzeczy przyszłych, na ile to możliwe. Potrzebujemy rozważać to, co jest przedmiotem naszej chrześcijańskiej nadziei. Jeśli zostaniemy tylko z naszymi domysłami i dotychczasowymi przemyśleniami, to bardzo łatwo popaść w rozpacz…


Czasami to przeżywanie wymyka się jednak z pewnych ram. Co powinno być dla nas sygnałem, że powinniśmy szukać pomocy – może nieco bardziej fachowej?


– Każdy specjalista będzie zauważał i akcentował inne oznaki. W innych momentach będzie bił na alarm psycholog, w innych psychiatra, a w jeszcze innych ksiądz. Każdy z nas odpowiada bowiem za inną przestrzeń w życiu. Jako duchowny dbam o sferę duchowości. Załamanie duchowe w czasie żałoby bardzo często przeradza się w negację istnienia Boga i podważanie Jego miłosierdzia. Skoro zabrał nam ważną dla nas osobę, to jest taki i owaki… Następuje tutaj lista negatywnych epitetów i niechęć do myślenia o sprawach religijnych. W takich momentach, kiedy droga do kościoła staje się dla żałobników szczególnie pod górkę, bardzo ważną rolę odgrywa w ich życiu rodzina, która powinna wtedy przy nich być i delikatnie opowiadać o tym, że śmierć nie jest dowodem braku Bożego miłosierdzia, że jest wręcz na odwrót. Śmierć zaprasza nas do innego spojrzenia na sprawy „po tamtej stronie życia”. Gdyby świeccy katolicy mieli dobrą wiedzę o tym, jak ustosunkować się do rzeczy przyszłych, to zdecydowanie prościej byłoby przebić rosnący mur oporów przed wiarą. To kolejny motyw do napisania wspomnianej książki.

>>> Po co żałoba, skoro jest życie wieczne?


Co tak naprawdę oznacza, że nie umieramy, ale zaczynamy żyć na nowo, że to nie koniec, ale nowy początek?


– Nowa jakość, nowe perspektywy, więc jest nowy początek. Nie bez powodu, gdy umierał św. Jan Paweł II, mówiliśmy, że urodził się dla nieba. Wielu osobom nie chciało przejść przez usta stwierdzenie, że on umarł. Powinniśmy tę terminologię zastosować również po odejściu naszych bliskich…


Czy możemy mieć kontakt z tymi, którzy odeszli do wieczności? Czy chodzi o taki kontakt, o którym opowiadają niektórzy, że mieli „przeczucie” np., że zmarły jest obok?


– Możemy mieć różne formy kontaktu. Począwszy od odczucia obecności, kontaktu duchowego w trakcie modlitwy, a skończywszy na snach. Różnie zmarli pokazują, że to naprawdę nie jest koniec. Zresztą, wszyscy idziemy w tym samym kierunku. Kiedyś się razem spotkamy. Dlatego nie warto uciekać przed tematem śmierci, tylko dać sobie szansę na przeżycie go z nadzieją.  


Czy niebo i piekło istnieją naprawdę? Czy możemy sobie w ogóle wyobrazić, czym one są? I czy możemy sobie wyobrazić, z kim tam się spotkamy, a z kim nie?


Bardzo wiele opisów znajdujemy na kartach Pisma świętego, chociażby w obrazach i przypowieściach. Kościół ma to od różnych stron rozważone i przemedytowane. Warto po to sięgnąć. Bardzo zapraszam do przygody. Do odkrywania tego, co chociaż jest tajemnicą, to ma nakreślone bardzo konkretne ramy.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze