Ks. Robert Krzywicki: w walce z alkoholem nie wierzę w cuda [ROZMOWA]
Sierpień to tradycyjnie miesiąc, w którym Kościół katolicki w Polsce wzywa nas do abstynencji, do życia w trzeźwości. Alkohol towarzyszy wielu wakacyjnym wyjazdom i weekendowym spotkaniom. Polacy piją dziś o 50% więcej alkoholu, niż za czasów PRL… Kiedy alkohol staje się problemem i co powinna robić osoba współuzależniona – o tym rozmawiamy z ks. Robertem Krzywickim – dyrektorem Centrum Pomocy Rodzinie i Osobom Uzależnionym.
Pod koniec lipca w Licheniu odbyło się już 27. Ogólnopolskie Spotkanie Trzeźwościowe. Centrum działa od 2000 roku. Nie prowadzi stałego leczenie, ale jest stałym punktem, gdzie uzależnienie i współuzależnieni od alkoholu mogą znaleźć pomoc. „Cudów tam nie powinni się spodziewać, ale pracy i rozwoju duchowego, wejścia na drogę trzeźwienia” – mówi dyrektor Centrum. Cała rozmowa poniżej:
Maciej Kluczka (misyjne.pl): Czy katolik może pić alkohol? Czy jest dawka i taki sposób picia, który jest i bezpieczny i nie jest grzechem?
Ks. Robert Krzywicki MIC (dyrektor Centrum Pomocy Rodzinie i Osobom Uzależnionym w Licheniu): Nie jestem panem czyjegoś sumienia. Alkohol jest dla ludzi, ale dla ludzi zdrowych. W Polsce problemem jest dodatkowo jeden czynnik: najczęściej mamy sytuacje tylko patologiczne. Jesteśmy – niestety trzeba to powiedzieć – narodem pijackim. Gdy czytamy Biblię i historię Jana Chrzciciela to dowiadujemy się, że nie pił wina i sycery. To piwo, coś podobnego do cydru. Od wieków wiedziano, jakie alkohol rodzi skutki… A u nas piwo jest traktowane jak coś, co pije się bardzo często, nie jest prawie traktowane jak alkohol.
Jakie są symptomy, które powinny członkom rodziny dać znać, że w domu, w rodzinie jest kłopot z alkoholem (zanim będzie za późno)? Co powinno włączyć alarm? Kiedy picie „okazjonalnie” staje się nałogiem?
Są specjalne testy, test baltimorski, on jest skuteczny. Warto zrobić go, także przez Internet.
Daje jednoznaczne odpowiedzi?
Pomaga zdiagnozować problem. Często mamy do czynienia z procesem wyparcia: „Ja mogę w każdej chwili przestać”, „Alkohol jest dla ludzi”, ale nawet jeśli sam alkohol nie stanowi jeszcze największego problemu to często łączy się z innymi sprawami, wywołuje inne choroby. Alkohol nie jest neutralny dla organizmu, niszczy psychikę, komórki mózgowe, generalnie niszczy zdrowie. Nie trzeba pić dużo, wystarczy systematycznie. Takie systematyczne picie systematycznie niszczy człowieka, a człowiek przecież nie jest niezniszczalny.
Książkowa definicja „uzależnienia” mówi, że uzależnienie to stan, w którym przez nałóg „zawalamy” inne życiowe aktywności, swoje obowiązki wykonujemy źle lub wcale albo rezygnujemy z tego, co moglibyśmy zrobić na rzecz nałogu. Nie idziemy do pracy, nie idziemy na spotkanie ze znajomymi, nie jedziemy na spotkanie rodzinne na rzecz alkoholu.
Na przykład, gdy ksiądz nie odmówił brewiarza, bo wypił piwo.
A może można być już alkoholikiem a jeszcze nie zaniedbywać obowiązków? Pracy? Rodziny? Funkcjonować w miarę normalnie?
W pytaniu o uzależnienie ważne jest pytanie o powód. „Nie zrobiłeś tego, na co się umawiałeś? Dlaczego? Powodem jest alkohol?”. Ważna jest też widoczna zmiana. Ktoś zmienia swój sposób bycia i życia: jest niekiedy nerwowy, drażnią go niektóre pytania, zmniejsza czas poświęcany rodzinie, znajomym. W książce „Dziecko i księżyc” mamy wyznanie jezuity, który żeby pisać piosenki religijne pił wino. To sytuacja, w której alkohol ma nam w czymś „pomagać”, jest środkiem do jakiegoś celu, np. gdy alkohol stosujemy do tego, by poprawić sobie samopoczucie.
Co powinna zrobić osoba, by nie stać się osobą współuzależnioną? Od razu zgłosić się do specjalistów po pomoc? Nie da się wygrać z nałogiem bliskiej osoby na własną rękę, „domowymi sposobami”?
Alkoholizm jest chorobą śmiertelną, to znaczy, że nie można się samemu z niego wyzwolić. Bliski nie wyleczy bliską osobą, sam uzależniony też nie może powiedzieć: „przestanę pić”, bo on musi pić. Do tego często dochodzą uzależnienia krzyżowe – może dojść do tego pornografia, narkotyki, leki, gry.
Z alkoholizmu nie da się wyleczyć, da się tylko uśpić chorobę?
Alkoholikiem jest się do końca życia, ale można być alkoholikiem trzeźwiejącym, czyli abstynentem zmieniającym swoje życie. Taki człowiek zamiast alkoholu odkrywa inne rzeczy, które pomagają się osobiście rozwijać. My proponujemy program duchowego rozwoju. Cechą uzależnienia jest to, że trzeba danej substancji więcej i częściej. Po pewnym czasie widać, że okazji jest więcej a później już nie można bez tego żyć. Najczęściej jest tak, że gdy osoba, która wpadła w nałóg to zauważy, to już jest bardzo późno, nałóg zdążył już zrobić swoje. Bywają tak drastyczne przypadki, że alkoholik nie pije 30 lat a później pije przez tydzień i nagle umiera. To przez to, że odzywają się choroby, których nabawił się wiele lat temu a nie były one zdiagnozowane. Nie ma nigdy tak, że picie nie ma swojej ceny. Picie zawsze ma cenę, tylko płaci się ją niekiedy po latach.
To, co ma zrobić żona alkoholika / mąż alkoholiczki / syn, córka alkoholika? Gdzie iść, gdzie szukać pomocy?
Jeśli są symptomy odstawieńcze, np. nerwowość gdy nie ma alkoholu, albo alkohol towarzyszy każdemu weekendowi, a gdy tego nie ma, zabraknie, albo ktoś zwróci na to uwagę, to się robi nerwowo… to sytuacja rob się groźna. Także wtedy, gdy słyszymy częste usprawiedliwienia, np. „Ja przecież w sierpniu nic nie wypiłem, teraz na trochę mogę sobie pozwolić”. Trzeba wtedy zgłosić się do punktu pomocy.
Cudem jest terapia, a nie zaprzestanie picia. U na wszyscy się modlą, by ktoś przestał pić… To nie tędy droga. W Stanach Zjednoczonych mówi się o przemianie. Cudem jest pójście na terapię i praca w grupie samopomocowej a nie zakręcenie butelki.
Dotknął Ksiądz ważnego wątku. Czy sierpień – miesiąc trzeźwości – jest potrzebny? Ważniejsze pytanie: czy ten czas jest skuteczny? W kościele słuchamy listu, który przychodzi na ten czas z Episkopatu, ale czy nie jest tak, że jednym uchem wpuszczamy jego treść a drugim wypuszczamy? Swoją drogą… sierpień to szczyt spotkań przy grillu i pikników na kocyku, oczywiście z piwkiem czy winem w koszyczku. Nie prowadziłem badań, ale wydaje mi się, że obok lipca to miesiąc, kiedy Polacy piją najwięcej.
Zgoda. Pytałem handlowców, kiedy jest największa sprzedaż alkoholu. W sierpniu. Nawet u nas, w Licheniu – sprzeda alkoholu zawsze jest taka sama, ale wzrasta w sierpniu, dlaczego? Bo ludzie grillują, spędzają razem czas. Jednak… każda inicjatywa jest dobra, by zmniejszyć spożycie alkoholu. Jesteśmy narodem, który jest niestety narodem pijackim – nie mamy kultury picia. Lubimy przemoc, najlepiej pokazuje to Trylogia. Lubimy się znęcać i najlepiej na to patrzeć, to dobrze opisał Sienkiewicz. Jest coś takiego w nas… sarmackiego. Do tego nie mamy wytworzonej kultury picia, u nas trzeba pić dużo i w taki sposób żeby to poczuć, żeby pobić kolejny rekord.
Czyli jesteśmy do tego dodatkowo predysponowani… dodatkowo narażeni.
To jest nasze wychowanie, nasza kultura. Przecież w Piśmie przeczytamy, że „dobre jest wino, jeśli spożywa się je w swoim czasie i z umiarem”. Księga Mądrości Syracha mówi nam, co jest niebezpieczne. Każda inicjatywa jest dobra, bo daje sygnał: musimy zmniejszyć picie. Niestety, miesiąc ten służy niekiedy alkoholikom do manipulacji w stylu: „Nie jestem alkoholikiem, bo nie piję w sierpniu”, albo „Nie jestem alkoholikiem, bo nie piję w Wielki Piątek”. Wtedy trzeba czekać na cud, by ktoś upił się w Wielki Piątek. Wtedy zobaczy, że jest problem. Tym, którzy „nie piją w sierpniu” zadaję pytanie jak u nich wygląda początek września? Alkoholizm to choroba, ale i grzech.
Dlaczego Centrum powstało akurat w Licheniu?
Jeszcze w latach 80-tych istniał tutaj punkt wsparcia trzeźwości. Klerycy mariańscy, którzy pracowali w grupach samopomocowych, pomagali osobom, którzy przyjeżdżali do tego miejsca. Pamiętajmy, że statystycznie 1 osoba uzależniona generuje 6 osób współuzależnionych. Im także trzeba pomóc. To są bliscy i przyjaciele uzależnionego. I do Lichenia przyjeżdżały właśnie takie osoby. Powstał punkt konsultacyjny, który pomagał znaleźć wyjście z tej sytuacji. Przełomowa była pielgrzymka Jana Pawła II w 1999 roku, który powiedział, że sanktuarium powinno być miejscem miłosierdzia. Powiedział też, że będzie to miejsce spotkania z ludźmi ubogimi z czwartego świata, czyli tymi, którzy nie radzą sobie z życiem i dlatego uciekają do rzeczy, które niszczą ich życie. To na mocy tego przesłania powstało Centrum Pomocy Rodzinie i Osobom Uzależnionym. Zajmujemy się niesieniem pomocy uzależnionym i pomocy rodzinie. Lata 70-te i 80-te to był czas, kiedy nie było tak skutecznej pomocy, nie można szybko znaleźć specjalistów w tych dziedzinach. Nasza praca polega na tym, że dajemy motywację do wejścia w proces trzeźwienia. Znajdujemy grupę wsparcia, która pomaga uczyć się trzeźwo żyć.
Niestety, miesiąc ten służy niekiedy alkoholikom do manipulacji w stylu: „Nie jestem alkoholikiem, bo nie piję w sierpniu”, albo „Nie jestem alkoholikiem, bo nie piję w Wielki Piątek”. Wtedy trzeba czekać na cud, by ktoś upił się w Wielki Piątek. Wtedy zobaczy, że jest problem. Tym, którzy „nie piją w sierpniu” zadaję pytanie jak u nich wygląda początek września?
Ksiądz napisał książkę „Wspólna droga do wolności”. Tytuł sugeruje, że można po wpadnięciu w ten nałóg stać się wolnym. Można? Można znowu być w pełni wolnym?
Ta książka jest skierowana przede wszystkim do księży. To swego rodzaju poradnik, co powinien zrobić ksiądz, spowiednik, duszpasterz, gdy zgłosi się osoba, która ma taki kłopot. Ta pomoc musi być skuteczna, bo słowem można zabić, a można człowieka ożywić, podnieść, dać nadzieje, zmienić go i zmotywować do przemiany życia…
Czyli każdy ksiądz powinien taką książkę przeczytać.
To jest na pewno duża pomoc, na przykład w sytuacji gdy do konfesjonału przychodzi kobieta i mówi: „mój mąż pije”, „co mam robić, bo moja żona pije” albo: „wychowywałem się w rodzinie, gdzie był alkohol”. Co wtedy zrobić? W jaki sposób pomóc? Jak duchowo kształtować takiego człowieka, który też jest zniszczony przez alkohol, przez grzech i jego destrukcyjne skutki. To sytuacja, którą można porównać do tej, gdy owad wpadnie nam do pokoju i chcemy się go pozbyć, to pokazujemy mu jaśniejsze miejsce, gdzie ma polecieć i wtedy się od niego uwalniamy. Pokazujemy wtedy przestrzeń wolności. Pierwotny tytuł tej książki brzmiał: „Jak zostać bohaterem” – bo każda osoba uzależniona lub współuzależniona, która wychodzi z nałogu jest bohaterem. To bohaterstwo polega nie zakręceniu butelki ale na przemianie życia. Tu chodzi o odbudowanie swojego życia, to praca, która polega na tym, by zadośćuczynić za popełniony grzech Bogu, bliskim i sobie. To praca nad tym, by odnaleźć życiową pasję, żeby życiowe problemy i napięcia rozwiązywać nie przez alkohol, tylko przy pomocy innych sposobów.
Przed rozmową z Księdzem, jechałem pociągiem. Młodzi ludzie, ledwo po 18-stce mówili głośno i bez żadnego zażenowania o tym, ile w ostatni weekend wypili, chwalili się tym. To pokazuje, jak już w młodym wieku myślenie jest zorientowane w zupełnie złym kierunku.
Najczęściej, niestety, nie wynoszą właściwych wartości z domu czy ze szkoły.
To sytuacja, którą można porównać do tej, gdy owad wpadnie nam do pokoju i chcemy się go pozbyć, to pokazujemy mu jaśniejsze miejsce, gdzie ma polecieć i wtedy się od niego uwalniamy. Pokazujemy wtedy przestrzeń wolności.
Czy jeśli alkoholik nie podejmuje walki z nałogiem a niszczy rodzinę (psychicznie i fizycznie), czy wtedy Kościół katolicki pozwala na rozstanie się małżonka z takim współmałżonkiem? Na przykład na wejście w separację?
Oczywiście, bo alkoholik musi wziąć odpowiedzialność za swoje życie. Związki małżeńskie bywają unieważnianie z tego powodu, to się zdarza. Na przykład wtedy, gdy osoba wstępująca w związek małżeński nie wiedziała o skłonnościach swojego przyszłego współmałżonka. Jeśli jest przemoc, to jedyną skuteczną pomocą jest tak zwaną miłość wymagającą.
Człowiek uzależniony bierze wtedy odpowiedzialność za swoje życie. Jeśli widzę przemoc (np. spowodowaną alkoholem) to nie zastanawiam się, czy to pomoże rodzinie, czy nie – zgłaszam to policję, zgłaszam rodzinę do Niebieskiej Karty. Tu muszą być realne działania a nie pogróżki. Jeśli ktoś mówi: „rozwiodę się z tobą, jeśli nie będziesz się leczyć”, to jeśli leczenia nie ma, to musi to zrobić.
Czyli bywa tak, że katolik musi rozwieźć się z małżonkiem – alkoholikiem i potem żyć samotnie.
Jeśli ktoś się leczy, to nie ma powodu do rozwodu, ale jeśli ktoś tego unika, to trudno w tym tkwić. Współuzależnienie powoduje pojawienie się syndromu: „Jestem winna / winny jego / jej choroby alkoholowej”. Taka osoba chce zrobić wszystko, by kogoś wyleczyć, by ten ktoś przestał pić – a niestety nie jest w stanie tego zrobić.
Jakie macie metody leczenia?
My nie leczymy, my jesteśmy osobami, które towarzysza osobą uzależnionym. Nie ma takiej tabletki, którą można dać i wyleczyć alkoholika.
Niekiedy jedyną skuteczną pomocą jest tak zwaną miłość wymagającą.
Czyli to jest duchowe wsparcie.
To towarzyszenie, ale nie tylko duchowe mamy też specjalistów, lekarzy, psychiatrów. To polega na tym, że ktoś jest w grupie wsparcia, chodzi na mityngi na początku to bardzo intensywne i częste spotkania. To są grupy wsparcia, samopomocowe, takie jak Anonimowi Alkoholicy, al.-anon (czyli współuzależnieni i bliscy uzależnionych), Dorosłe Dzieci Alkoholików Anonimowi Hazardziści, Anonimowi Seksoholicy, Anonimowi Jedzenioholicy czy inne grupy. Taki człowiek jest pod okiem specjalisty, przechodzi terapie (otwarte i zamknięte), później są grupy wsparcia (czasami trzeba chodzić na grupę często, czasami raz w tygodniu). Po jakimś czasie wychodzi się na prostą. Leczenie zaczyna się od podjęcia decyzji.
Czy jest jakaś konkretna modlitwa, modlitwa wstawiennicza, modlitwa o uzdrowienie, która pomaga w walce z nałogiem? Są takie, które działają „cuda”?
Nie, nie ma takiej.
Bo to nie cuda, a ciężka praca?
Gdy ktoś mi mówi o czymś takim, to mnie to nie interesuje. Gdy ktoś mówi: „Odmówiłem trzy razy Pod twoją obronę i przestałem pić”, a gdy pytam czy w ogóle i słyszę: „Nie, no, piwko codziennie jest”, to wiem, że nie ma tu żadnych cudów. Cudem jest terapia, a nie zaprzestanie picia. U na wszyscy się modlą, by ktoś przestał pić… To nie tędy droga. W Stanach Zjednoczonych mówi się o przemianie. Cudem jest pójście na terapię i praca w grupie samopomocowej a nie zakręcenie butelki. Ktoś, kto staje się abstynentem, pracuje nad sobą, odkrywa swoje pasje i na przykład… kupuje samolot, bo przez całe życie o tym marzył. Ludzie zaczynają się odbijać od dna, rozwijają biznes. Są tacy, którzy przez alkoholizm wpadli w bezdomność i poprzez trzeźwienie zmieniają się, próbują odbudować kontakty i więzi, stają na nogi. I wtedy to jest prawdziwy sukces.
Czyli alkoholik może być człowiekiem sukcesu?
Oczywiście.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |