Kto ma prawo do kościołów w Turcji? 

W ciągu kilku ostatnich dni głośną sprawą było przejęcie przez państwo tureckie około 50 klasztorów, kościołów i chrześcijańskich cmentarzy w południowo-wschodniej Turcji. To zdarzenie rodzi pytanie o status chrześcijan w kraju nad Bosforem. 

Ministerstwo ds. religii zadecydowało o konfiskacie około 50 miejsc (kościołów, klasztorów, cmentarzy) należących do Syryjskiego Kościoła Prawosławnego. Obiekty te znajdują się w południowo-wschodniej Turcji, blisko miasta Mardin. Ma to związek z przekształcaniem okolicznych wiosek, ponieważ w tym rejonie m zostać utworzona aglomeracja. Warto podkreślić, że chrześcijanie w na tym obszarze pojawili się długo przed przyjęciem chrztu przez Mieszka I, a miejsca kultu zabrane przez państwo są zabytkami sięgającymi, jak monaster Mor Gabriel, IV w.  

Uznawane mniejszości religijne 

Jak nietrudno się domyślić, przeważającą większość mieszkańców Turcji stanowią muzułmanie. Są to zarówno sunnici, jak i szyici, którzy mimo tego, że stanowią około 25% społeczeństwa, są dyskryminowani. Jeśli chodzi o mniejszości religijne, to rząd turecki uznaje jedynie trzy: Ekumeniczny Patriarchat Konstantynopolitański, judaizm oraz Apostolski Kościół Ormiański. Tylko wierni tych wyznań mają wolność wyznania zagwarantowaną jeszcze w Traktacie Lozańskim (1923). Wiąże się to również w tym, że tylko te wspólnoty mają prawo ubiegać się o zwrot majątku (zabranego już wcześniej przez państwo), mogą nabywać grunty, np. pod nowe świątynie, czy prowadzić własne szkolnictwo. Tylko te trzy mniejszości religijne mają uznaną przez państwo osobowość prawną, w stosunku do innych wyznań nie respektuje się np. ich praw do miejsc kultu, co widać na wyżej przedstawionym przykładzie.  

Chrześcijanie znikają 

Obecnie w Turcji chrześcijaństwo znika. Nie chodzi tutaj o żadne pogromy czy przesiedlenia. Według obecnie obowiązującej konstytucji wszyscy obywatele mają zapewnioną wolność wyznania i wszyscy są równi. Problem stanowią jednak skonfiskowane majątki: Hagia Sofia z Iznika (Nicea) została przekształcona w meczet (była muzeum), w jednej z najsłynniejszych świątyń, Hagia Sofia w Stambule, odczytywany był publicznie Koran. Mimo protestów światowej opinii publicznej można mieć wrażenie, że rządzący Turcją przymierzają się do spełnienia obietnic wyborczych i ponownego uczynienia meczetu z tej wspaniałej, bizantyjskiej świątyni.  

Niby nie jest źle, ale…  

W porównaniu z innymi krajami bliskowschodnimi, w Turcji nie jest źle. Działają kościoły (nawet kilka jest prowadzonych przez polskich księży). Teoretycznie nie ma dyskryminacji na tle religijnym, ale pozostaje to „ale”: w szkołach obowiązkowe są lekcje religii, których wyniki punktowane są wysoko przy rekrutacji na studia. W dowodach osobistych jest w odpowiedniej rubryce wpisane wyznanie. Za modlitwę poza miejscem do tego wyznaczonym grożą wysokie kary. Co jakiś czas dochodzi do aktów wandalizmu w kościołach, na chrześcijańskich cmentarzach często dewastowane są nagrobki. Co jakiś czas dochodzi nawet do zabójstw na tle religijnym. Nawet wśród piątkowych kazań (treść kazań akceptowana jest przez ministerstwo ds. religii) zdarzyły się takie, w których ostrzegano przed „ludźmi z Zachodu, którzy chcą nawracać na chrześcijaństwo”. To wszystko powoduje olbrzymie nasilenie nienawiści. Turkom wydaje się, że „Zachód” ich dyskryminuje, a „Zachód” kojarzy im się z chrześcijaństwem. Wszystko to jest tym smutniejsze, że Republika Turcji jest bezpośrednią córką Imperium Osmańskiego, państwa przez stulecia bardzo tolerancyjnego. Zabieranie mienia nie przyczyni się do niczego dobrego. Nawet jeśli właścicieli jest już niewielu, to wystarczyłoby pomyśleć o wartości historycznej tych miejsc. Już lepiej z dawnego monasteru zrobić muzeum niż go unicestwiać, bo przecież to cząstka historii. 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze