Bazylika Grobu Świętego w Jerozolimie, fot. cathopic

Maciej Kluczka: czy naprawdę wierzysz w pusty grób?

Podstawowa prawda naszej wiary, fundament najważniejszych świąt chrześcijańskich. A mimo wszystko pytanie „Czy wierzysz w pusty grób” chyba już dawno nie wybrzmiało tak mocno, jak w czasie ostatniej Wielkanocy, Wielkanocy w dobie pandemii. Trwamy w wielkanocnej oktawie, warto by te najważniejsze prawdy zostały z nami na dłużej.  

Chciałbym zatrzymać się przy kilku faktach, słowach, na które zwróciłem szczególną uwagę w czasie tych dni. Po pierwsze –dzięki temu, że świat się zatrzymał, a my zostaliśmy w domach, pojawiła się szansa, by dokładniej przyjrzeć się istocie tych świąt. Wielkanoc odarta z całej otoczki: dużych zakupów, święconki, świątecznych spacerów, śmigusa-dyngusa, paradoksalnie nie straciła na wartości a na niej zyskała. Była pełniejsza, a przynajmniej była na to większa szansa. Mam takie wrażenie, a wynika ono z rozmów ze znajomymi, z obserwacji przestrzeni wirtualnej (do której teraz głównie się przenieśliśmy) i wysłuchania wielu homilii

fot. Hubert Piechocki

Świętą z traumą i nadzieją

W czasie wigilii paschalnej papież zauważył, że tegoroczna Wielka Sobota pozwoliła nam się zatrzymać (wymusiła to na nas). W tym czasie zawsze zalatani, biegający za ostatnimi zakupami i już myślący o tym, by zdążyć dojechać na wielkanocne świąteczne śniadanie do rodzimy, tym razem zostaliśmy sami, choć miejmy nadzieje, że razem ze Zmartwychwstałym. Święta wielkanocne to zawsze czas radości. Każdy z nas mógł w tym czasie przeżywać swoje życiowe dramaty, ciężki czas, ale nawet wtedy ta radość świąteczna udzielała się wszystkim. Przecież także na ten czas milkną polityczne spory, zawieszane są nawet działania zbrojne. Jednak dawno nie przeżywaliśmy Paschy w poczuciu zbiorowej, społecznej traumy. Z jednej strony widzimy wiele gestów solidarności, czujemy się zjednoczeni w walce z epidemią, a równocześnie targają nami trudne uczucia: obawa o zdrowie, o przyszłość, o stan gospodarki.

fot. EPA/MARTA PEREZ

Prawo do nadziei 

Papież dał nam jasną wykładnię, jak do takiego czasu podchodzą chrześcijanie. Franciszek zachęcił, abyśmy nie poddawali się rezygnacji. Zaapelował: „Siostro, bracie, nawet jeśli pogrzebałeś nadzieję w swoim sercu, nie poddawaj się: Bóg jest większy. Mrok i śmierć nie mają ostatniego słowa. Odwagi, z Bogiem nic nie jest stracone!”. I dodał – opisując istotę nocy paschalnej – zdanie kluczowe: „Tej nocy zdobywamy podstawowe prawo, które nie zostanie nam zabrane: prawo do nadziei. Jest to nadzieja nowa, żywa, pochodząca od Boga. Nie jest to zwykły optymizm, nie jest to poklepywanie po plecach ani też okolicznościowe dodanie otuchy. To dar z nieba, którego nie mogliśmy zapewnić sobie sami”. Co jednak zrobić, by ta nadzieja nie minęła wraz ze świętami i oktawą? Wierzyć. Po prostu pokładać ufną nadzieję w Panu! 

>>> Franciszek: niech obecne trudności pozwolą nam odkryć komunię między nami

Franciszek kontynuował: „Będzie dobrze – mówimy wytrwale w tych tygodniach, kurczowo trzymając się piękna naszego człowieczeństwa i sprawiając, że z serca wypływają słowa otuchy. Ale, w miarę upływu dni i narastania obaw, nawet najśmielsza nadzieja może się ulotnić. Nadzieja Jezusa jest inna. Wnosi do naszych serc pewność, że Bóg potrafi wszystko obrócić ku dobru, bo nawet z grobu wydobywa życie. Dobrze, by te słowa Ojca Świętego rezonowały w nas przez następne tygodnie i miesiące.

papież Franciszek

fot. EPA/ALESSANDRO DI MEO

W świątecznych homiliach pasterze podejmowali temat kondycji człowieka, tego, by nie ucierpiała mimo niesprzyjających warunków. Często pojawiał się też wątek kondycji społeczeństwa, nas jako mieszkańców tej planety. Kard. Kazimierz Nycz mówił: „Pandemia sprowadza nas na ziemię, uczy pokory i odsłania drugą stronę naszej cywilizacji: człowiek nie może, nie potrafi wszystkiego”. Obecna lekcja nie jest łatwa. Choćby dlatego, że, jak wskazywał, pojawiają się niełatwe pytania, na przykład o to, czy obecna sytuacja nie jest „buntem” planety wobec zniszczeń, jakie wywołał człowiek, wyczerpując jej zasoby. „Może powierzone nam czynienie ziemi poddanej rozminęło się z zamiarem Stwórcy” pytał metropolita warszawski. Te homilie – w moich osobistych przemyśleniach – bardzo się ze sobą uzupełniały. Ten napełniony Bożą nadzieją człowiek (o którym mówił papież) nie stoi w miejscu. Ba, nie zmienia tylko swojego świata, swojego najbliższego otoczenia, ale idzie dalej, zastanawia się nad kondycją całego społeczeństwa i przez to dba o całą planetę. 

>>> Prymas: otrzymaliśmy mocne wezwanie, aby na naszą przeszłość spojrzeć dziś inaczej

Ukojeni muzyką 

Ten świat, zamknięty w domach, zlękniony teraźniejszością i zatrwożony o przyszłość w piękny sposób otulił Andrea Bocelli i jego koncert z pustej mediolańskiej katedry. „Kto śpiewa, modli się dwa razy”przypomniał tenor, a zaśpiewał między innymi „Ave Maria” Johanna Sebastiana Bacha czy „Sancta Maria” Pietro Mascagniego. Koncert był jego modlitwą i otuchą dla świata, zmagającego się z pandemią. Mam wrażenie, graniczące z pewnością, że przy „normalnych świętach” taki koncert mignąłby nam między kolejnym kawałkiem mazurka, ulubionym filmem w telewizji czy rodzinnym spacerem. Byłby jednym z wielu punktów świątecznej oferty. Teraz była to faktyczna łączność z całym światem i to łączność w modlitwie. Widok samotnego śpiewaka przed katedrą na pustym placu w Mediolanie i kamery, które pokazywały puste ulice Londynu, Paryża i Nowego Jorku przejdą do historii.  


Głodni Eucharystii, choć bliżej liturgii 

Wróćmy jeszcze raz do czasu spędzonego przy ołtarzu”. Choć to był czas przy ekranach komputerów czy telewizorów, to jednak paradoksalnie bliżej byliśmy ołtarza i bardziej się na nim skupiliśmy. A może i Jezus był w naszych domach? Może Go zaprosiliśmy? Zauważyliśmy? Była ku temu okazja, miejmy nadzieję, że z niej skorzystaliśmy. W czasie „normalnych świąt” szliśmy do kościoła, na mszę, liturgię Triduum Paschalnego, z koszykiem do święconki. Przychodząc do domu istniało ryzyko, że Jezusa zostawimy na zewnątrz, a za progiem domu zajmiemy się swoimi sprawami. W tym roku to my w domu, w naszej wspólnocie, byliśmy odpowiedzialni za budowę domowego Kościoła. Oby to przyniosło owoce! Owoce głębszej relacji rodzinnej i zaproszenia Jezusa w nasze progi! By nie zostawiać Go już tylko za bramami świątyni czy kościoła parafialnego. To nie znaczy, że wszystkie wcześniej wymienione zwyczaje świąteczne są niepotrzebne czy nieważne. Są jedynie dodatkiem. Jedyne, czego nam w tych dniach powinno brakować i jedyne, co jest najważniejsze – to Eucharystia, uczestnictwo w sakramentach. Wszyscy odczuliśmy głód Eucharystii, a niekiedy dobrze jest być głodnym, by poznać prawdziwy smak tego, co najistotniejsze.

Przeczytaj też >>> Ks. Tykfer: chrześcijaństwo globalne przeżywa właśnie duchowe rekolekcje

Kadr z Liturgii Wielkiego Czwartku u poznańskich dominikanów, fot. Youtube

Ta Wielkanoc jest pod tym względem niesamowita (oczywiście każda jest, bo każda przypomina nam fakt zmartwychwstania Chrystusa). Owa „niesamowitość” polega na tym, że w tych dniach większość (jeśli nie wszyscy) chrześcijan na całym świecie zadaje sobie te same pytania: o istotę naszej wiary, o przyszłe życie wieczne. Ten czas wiele nas nauczył, przede wszystkim jednej rzeczy – gdyby nie fakt, że Chrystus zmartwychwstał, to wszystko inne nie miałoby sensu. Okazało się bowiem, że bez święconki, bez procesji rezurekcyjnych, często bez budowania grobów Pańskich i ich nawiedzania, bez dróg krzyżowych ulicami miast, święta także miały sens! I były radosne! Nie wiem, jak inni, ale ja uczestnicząc w transmisji i słysząc Exsultet (orędzie wielkanocne) czy sekwencję „Niech w święto radosne paschalnej ofiary” przeżywałem te samą radość, co każdego roku! Nie była ani trochę mniejsza… 

Przeczytaj też >>> Hubert Piechocki: przeżywam dziwne, zranione święta – a jednak dające nadzieję!

Pusty kościół, Paryż. Fot. EPA/CHRISTOPHE PETIT TESSON

Wyzwania ciągle przed nami

Czas pandemii się nie kończy. Po ostatnich wypowiedziach i rozporządzeniach rządzących wiemy, że z koronawirusem przyjdzie nam się zmagać się rok, a może i nieco dłużej. Ale z czasu Wielkiego Postu i Wielkiej Nocy wychodzimy wzmocnieni! Choć rozproszeni, to jednak zjednoczeni. Choć „pozbawieni kościołów”, to chyba jeszcze silniej odczuwający przynależność do Wspólnoty. Dużo wysiłku jeszcze przed nami. Można postawić generalną ocenę, że w czasie Wielkiego Postu duszpasterze zdali egzamin. Musieli „zamknąć” kościoły, ale jednocześnie otworzyli wiele innych kanałów dotarcia do wiernych. Teraz wchodzimy w nowy czas – czas poświąteczny i czas kolejnych wytycznych rządu. W niektórych kościołach będzie mogło być więcej niż 5 osób, ale to nadal nie będą kościoły pełne wiernych, ze swobodnym dostępem do sakramentów. Nie odbędzie się też wiele wydarzeń, które gromadziły setki i tysiące wiernych. Musimy iść razem, ale jak mówił podczas świątecznej mszy w oblackiej kaplicy o. Marcin Wrzos: „Jezus mówi: popatrzcie, ten grób jest pusty, ten krzyż prowadzi gdzieś dalej. Może ci się wydawać, że to bezsensowne, że to wszystko do niczego nie prowadzi. Może masz pytania, dlaczego to wszystko się dzieje. A Chrystus mówi: ja zmartwychwstałem, to wszystko kiedyś się skończy. O. Marcin mówił, że Bóg zaprasza nas do przejścia ze śmierci do życia, do przejścia przez naszą Paschę. Jezus mówi do nas: zmartwychwstałem, uwierz w końcu, jesteś moim dzieckiem ukochanym, także dla ciebie jest ten pusty grób. No właśnie, uwierzyć… W te święta Jezus dobitnie zapytał nas, czy naprawdę wierzymy. Czy bez całej otoczki, miłych zwyczajów i tradycji wierzymy w pusty grób? 

Bóg

fot. cathopic

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze