fot. unsplash

Marcin Wrzos OMI: cierpliwy Lud Boży [FELIETON]

Są takie dokumenty Kościoła, do których lubię wracać. Jednym z nich jest soborowa konstytucja dogmatyczna o Kościele Lumen Gentium. To w niej można przeczytać, że „podobało się jednak Bogu uświęcić i zbawiać ludzi nie pojedynczo, z wykluczeniem wszelkiej wzajemnej między nimi więzi, lecz uczynić z nich lud, który by Go poznawał w prawdzie i zbożnie Mu służył (n. 9)”. To z tego dokumentu dowiadujemy się o kręgach przynależności do Ludu Bożego – i tego, że w nim, a więc w Kościele, w kręgach przynależności do Ludu Bożego, są i żydzi, i muzułmanie. Pamiętam, jak w rozmowie z jednym z polskich arcybiskupów, pytał on o znajomość tego dokumentu w kontekście dialogu z islamem, po czym stwierdził, żeby nie mówić o tym proboszczom, bo i tak nie uwierzą

>>> Wielkie religie świata. Wiarygodność i dialog [MISYJNE DROGI]

Papież Franciszek, budując narrację o Kościele, przedstawia go jako szpital polowy, w którym wzajemnie się wspieramy, podpieramy, opatrujemy rany i powoli idziemy w stronę Boga. Lubię ten obraz bardziej niż ten, który miałem wpajany przez lata w tył głowy, że w Kościele są święci lub prawie święci ludzie. Lubię także te fragmenty nauczania, kiedy Franciszek mówi o cierpliwym Ludzie Bożym. Dzieje się to dosyć często nie tylko w czasie audiencji czy innych, mniej oficjalnych spotkań, ale też w dokumentach: „Lubię dostrzegać świętość w cierpliwym Ludzie Bożym: w rodzicach, którzy z wielką miłością pomagają dorastać swoim dzieciom, w mężczyznach i kobietach pracujących, by zarobić na chleb, w osobach chorych, w starszych zakonnicach, które nadal się uśmiechają. W tej wytrwałości, aby iść naprzód, dzień po dniu, widzę świętość Kościoła walczącego. Jest to często »świętość z sąsiedztwa«, świętość osób, które żyją blisko nas i są odblaskiem obecności Boga, albo, by użyć innego wyrażenia, są »klasą średnią świętości« (adhortacja Gaudete et Exsultate, n. 4).

fot. cathopic.com

Ta cierpliwość Ludu Bożego bywa wystawiona nie raz i nie dwa, niemiłosiernie, na próbę. W ciągu ostatniego roku tę cierpliwość wystawili na próbę, ukarani przez Watykan za różnego rodzaju zaniedbania dotyczące przestępstw wykorzystania seksualnego nieletnich, dokonanych przez duchownych: kard. Henryk Gulbinowicz, abp Sławoj Leszek Głódź, bp Edward Janiak, bp Jan Tyrawa, bp Tadeusz Rakoczy, bp Stanisław Napierała, bp Stefan Regmunt, bp Zbigniew Kiernikowski, a ostatnio, pięć dni temu, abp Marian Gołębiewski. W przypadku bp. Jana Szkodonia nie było możliwe uzyskanie moralnej pewności co do winy oskarżonego z uwagi na brak wystarczających dowodów, a abp Wiktor Skworc dokonał samoukarania, choć przeciwko niemu toczy się dochodzenie. Mówi się, że to nie jest pełna lista.

>>> Bp Galbas: zakłamane życie oszpeca Oblicze Chrystusa, wystawia Kościół na pośmiewisko

Cierpliwość ma to do siebie, że niektórzy mają jej więcej, a niektórzy mniej. Lud Boży zdaje się niecierpliwić i pokazuje nam – duchownym – na różne sposoby, bo czasem w prywatnej rozmowie, a czasem publicznie i zbiorowo, drogę nawrócenia jako remedium, drogę powrotu do Ewangelii. Niby nic odkrywczego, ale jednak. Utrata wiarygodności Kościoła, także przez te powyższe sytuacje, czy zaskakujące (nieewangeliczne) wypowiedzi mniej i bardziej ważnych ludzi Kościoła, ma wpływ na mniejszą liczbę osób na niedzielnych Eucharystiach ( nie tylko pandemia), dramatycznie zmniejszającą się liczbę młodych na katechezie, „złą prasę” i w mediach, i w zwyczajnych rozmowach. Nie wiem, czy to był jeden z powodów decyzji papieża Franciszka, aby zwołać synod o synodalności, a więc przekazać odpowiedzialność za Kościół na szczebel regionalny, a także zaprosić do współdecydowania o nim świeckich. Może to oni właśnie – cierpliwie, z miłością – pomogą odrodzić Kościół, pomogą powrócić do ewangelicznych źródeł.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze