Mikołajek w każdym z nas [RECENZJA]
Do kin wszedł właśnie film pt. „Szczęście Mikołajka”. To opowieść o twórcach serii popularnych opowiadań o Mikołajku, w których rozczytują się kolejne pokolenia. Na progu wiosny dostajemy dużą dawkę tak potrzebnej nam radości.
Nie bez powodu piszę właśnie o radości – bo podtytuł tego filmu to „Skąd się bierze radość?”. Filmowa biografia twórców Mikołajka pełna jest radości, humoru i ciepła – choć porusza czasem i trudne tematy. Rozgrywa się na dwóch płaszczyznach fabularnych. Przede wszystkim pozwala nam poznać dwóch wybitnych artystów. René Goscinny to francuski pisarz pochodzenia żydowskiego, urodził się w 1926 r. Kilkanaście lat młodości spędził w Argentynie, potem był też w Nowym Jorku, z czasem osiadł w Paryżu. Stworzył nie tylko opowiadania o Mikołajku. Jest również pomysłodawcą i autorem cyklu komiksów o Asterixie. René Goscinny zmarł w Paryżu w 1977 roku. Drugim bohaterem „Szczęścia Mikołajka” jest Jean-Jacques Sempé. To rysownik i ilustrator urodzony w 1932 r. w Paryżu. Zmarł w 2022 r. Film ma jednak jeszcze jednego głównego bohatera – związanego z drugą płaszczyzną fabularną. To sam Mikołajek.
Zwykły dzieciak
René i Jean-Jacques spotykają się w paryskiej kawiarni. To właśnie tam bohaterowi jednego z rysunków Sempego nadają imię Mikołajek. A potem zaczynają tworzyć cały świat tego chłopaka. Chcą, aby ich bohater nie był „dzieckiem bogatych mieszczan” – on ma być „zwykłym dzieciakiem”. Najpierw tworzą rodziców Mikołajka, jego rodzinę, potem też kolegów z klasy, szkołę z panią nauczycielką, wreszcie przychodzi też czas na… rówieśniczki. W budowaniu tego świata artystom towarzyszy sam Mikołajek. Rozmawiają z nim, słuchają się swego bohatera. Oni budują świat Mikołajka, a widzowie zostają przeniesieni do historii o Mikołajku. Poznajemy kolejne wesołe, pełne śmiechu przygody tego rezolutnego urwisa. Widzimy, jak Mikołajka odwiedza Bunia (babcia) i jak zaordynowana przez nią dieta słodyczowa kończy się niestrawnością. Jesteśmy w szkole, gdzie poznajemy kolegów Mikołajka, a potem jesteśmy z nimi też na wycieczce nad morzem. Towarzyszymy również w ważnej rodzinnej chwili – w pojawieniu się w domu telewizora. I wreszcie, wraz z Mikołajkiem odkrywamy też, że dziewczyny nie są wcale takie złe. Ludeczka okazuje się być bardzo fajna. A o względy Ludwini zabiegają chyba wszyscy kumple z paczki Mikołajka. Te pogodne opowiastki pewnie nie będą zaskoczeniem dla czytelników Mikołajka. Ale na pewno wszystkim przyniosą wiele prostej, zwyczajnej radości – tak potrzebnej nam w tych trudnych czasach.
Hołd oddany przyjaźni
Warstwę biograficzną oczywiście zdominowała praca artystów nad zbudowaniem świata Mikołajka. Ale w międzyczasie René Goscinny i Jean-Jacques Sempé opowiadają też o swoim życiu. W przystępny sposób śledzimy więc tułacze losy Goscinnego i pełne niełatwych chwil dzieciństwo Sempégo. Pojawiają się tu trudne motywy – migracja, II wojna światowa, prześladowania ludności żydowskiej, alkoholizm. Choć to trudne kwestie, to całość jest bardzo pogodna. To jednak film familijny, więc nie można było przytłoczyć go ciężkimi tematami. Kluczowa w tym filmie jest wartość przyjaźni. To przyjaźń Mikołajka i jego znajomych, ale to przede wszystkim przyjaźń twórców opowiastek o tym chłopaku. Taka prawdziwa, szczera przyjaźń. Wszak o „pustce nie do zniesienia” mówi Sempé po śmierci Goscinnego. Twórcy Mikołajka do końca życia byli bardzo dobrymi przyjaciółmi, a film „Szczęście Mikołajka” można odebrać jako hołd oddany tej przyjaźni – ale i przyjaźni w ogóle, jako wartości. I jest to też film o dzieciństwie i dorastaniu. Dzieciństwo powinno być beztroskie – jak to, które miał książkowy Mikołajek. Powinno być czasem zabawy i eksploracji świata, dzieci nie powinny być obarczane problemami dorosłych. Oglądając ten film, z utęsknieniem wracałem myślami do moich młodzieńczych chwil. Do wspomnień, które wciąż są we mnie bardzo żywe. Jak to się budowało bazy, spędzało całe dnie na dworze, bawiło się w szkołę… Zresztą, dla artystów, którzy stworzyli francuskiego urwisa praca nad nim też była chyba pewną terapią związaną z dzieciństwem. „Dzięki tobie przeżywam wymarzone dzieciństwo” – mówi Sempé, którego prawdziwe dzieciństwo pełne było niełatwych chwil.
Dla każdego
Początkowo twórcy obrazu chcieli stworzyć film dokumentalny z animowanymi wstawkami z historyjkami o Mikołajku. Ostatecznie jednak zdecydowali się na stworzenie pełnometrażowej animacji. I to dobry pomysł. Bardzo dobrze ogląda się tę klasyczną animację (choć myślę, że komputery musiały tu dużo zrobić – żeby osiągnąć taki efekt) o dwóch, tak ważnych dla francuskiej kultury II w. twórcach. Animacja pozwala na to, że chyba chętniej film ten obejrzą także najmłodsi widzowie – a przecież „Szczęście Mikołajka” to film dla całych rodzin. Dla starszych, zwłaszcza tych, którzy zaczytywali się w historiach o Mikołajku, będzie to niezwykle sentymentalny, pełen wzruszeń i śmiechu seans. Będzie to powrót to czasów dzieciństwa, a zarazem refleksja nad wartością przyjaźni. W filmach familijnych chodzi o to, żeby były dla każdego – i ten właśnie taki jest. Przyciąga nie tylko fabułą, ale też warstwą wizualną. Widzowie wielokrotnie będą mieć wrażenie, jakby rysunki powstawały – malowały się – na ich oczach. Widzimy, jak powstaje ten świat – jakbyśmy przesuwali kolejne kartki książki. I to wszystko ubrane jest w bardzo pastelowe kolory – piękne barwy! I narysowane jest taką klasyczną kreską, jak z dawnych animacji (w nawiązaniu też do kreski znanej z książek o Mikołajku). Wszystko tu współgra, nawet muzyka, dzięki której przenosimy się na paryskie uliczki z lat 50. XX wieku. W każdym z nas jest coś z Mikołajka – i może choćby dlatego potrzebny nam taki seans. Ten film ma właściwości terapeutyczne – nie da się przy nim nie uśmiechnąć. Tak naturalnie, szczerze, pogodnie. Po seansie znacznie łatwiej będzie nam odpowiedzieć na pytanie zadane w podtytule: „Skąd się bierze radość?”.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |