Fot. PAP/Zbigniew Meissner

Mikołów: do Leśnego Pogotowia trafił biały łoś. To sensacja przyrodnicza

Porzucony przez matkę biały łoś, który przed dwoma tygodniami trafił do Leśnego Pogotowia w Mikołowie (Śląskie) rozwija się prawidłowo. Dużo biega, kilka razy dziennie wypija ponad pół litra zatłuszczonego koziego mleka, zaczyna też zjadać pędy roślin. Niestety, nie ma szans, by zwierzę mogło w przyszłości wrócić na wolność.

Karolina – bo tak nazwali łoszaka opiekunowie – ma niezwykle rzadkie u tych zwierząt białe ubarwienie. Nie oznacza to, że łoś jest albinosem. Prawdopodobnie nietypowa barwa jest uwarunkowana genetycznie. Porzucone przez matkę zwierzę – wówczas 2-3-dniowe – znaleźli myśliwi w okolicach Sochaczewa. Trafiło do Leśnego Pogotowia – Ośrodka Rehabilitacji dla Dzikich Zwierząt przy Nadleśnictwie Katowice.

„Biały łoś to zwierzę bardzo rzadkie, widziane w Polsce zaledwie kilka razy w ciągu kilkudziesięciu lat. Prędzej spodziewałbym się, że ktoś zastuka do nas i poprosi, żebyśmy przyjęli zebrę czy inne egzotyczne zwierzę, a nie białego łosia” – powiedział w czwartek PAP Jacek Wąsiński, od 30 lat prowadzący w Mikołowie Leśne Pogotowie.

„Niestety, jestem w 99 procentach przekonany, że Karolina nie będzie w stanie wrócić na wolność i pozostanie w ośrodku. Dla nas nie jest to żadne szczęście, ponieważ ośrodek jest po to, żeby zwierzęta wracały stąd do swojego naturalnego środowiska” – dodał leśnik. W ciągu minionych 30 lat przez Leśne Pogotowie w Mikołowie przewinęło się ok. 30 tys. rozmaitych zwierząt, z których ponad połowa wróciła na wolność.

>>> Watykańskie ZOO, słoń Leona X i inne zwierzęta papieży

Jacek Wąsiński zapewnił, że opiekunowie zrobią wszystko, by Karolcia, jak pieszczotliwie ją nazywają, zdrowo w ośrodku rosła i dobrze się czuła. Docelowo ma dzielić wybieg z innym łosiem, który jest w Leśnym Pogotowiu już od 10 lat.

„Ale przede wszystkim zwierzę musi teraz dobrze się wychować. Wbrew pozorom, łoś to zwierzę bardzo delikatne, narażone na różne choroby, a także na zagrażające mu pasożyty bytujące m.in. na zwierzętach jeleniowatych, stadnych. Naszym zadaniem jest odpowiednio zabezpieczyć zwierzę” – tłumaczył szef Leśnego Pogotowia.

„To jeszcze maleństwo, pije głównie mleko. Staramy się, żeby miała wszystkie podstawowe składniki, które są jej teraz potrzebne do rozwoju” – zapewnił Wąsiński. Jak mówił, naturalne mleko klępy jest bardzo tłuste, stąd opiekunowie muszą dodatkowo zatłuszczać mleko kozie, podawane łoszakowi w zastępstwie matczynego. Zwierzę pije 4-5 razy dziennie po ponad pół litra mleka, z dnia na dzień coraz więcej. Karolcia zaczyna też jeść zielone pędy roślin.

„Łoś, w przeciwieństwie do jelenia czy sarny, nie pasie się w tradycyjny sposób, ale korzysta przede wszystkim z tzw. żeru pędowego, czyli zjada wszelkiego rodzaju liście, pędy. Chętnie wchodzi do wody i jada rośliny wodne, bogate w bardzo mu potrzebne fosfor i potas” – mówił leśnik. Rolą opiekunów będzie teraz dobór odpowiedniej, poza mlekiem, karmy, złożonej m.in. z liści różnych gatunków drzew – klonów, dębów, wierzb czy osik.

„Będziemy przywozić jej bardzo zróżnicowany pokarm. To ważne, żeby rosła, a będzie rosnąć aż do przyszłego roku” – wyjaśnił Jacek Wąsiński, który robi wszystko, by zastąpić zwierzęciu matkę. „W naturze matka chodziłaby z nią, żerowała, uczyłaby ją tego. Ja na pewno nie zastąpię jej matki, nawet nie próbuję przyrównywać się do jej umiejętności, ale muszę spróbować – tak, jak robiłem to z poprzednimi łosiami, tak będzie i z Karoliną” – zapowiedział.

>>> Płock: aligatorzyca Marta kończy 93 lata – zoo zaprasza na urodzinowe przyjęcie

Jacek Wąsiński wyjaśnił, że opiekunowie z Leśnego Pogotowia bardzo rzadko nadają swoim podopiecznym imiona. „Nie trzymamy zwierząt na pokaz, jesteśmy ośrodkiem rehabilitacji. Są jednak przypadki, gdy nadanie imienia ma znaczenie od strony typowo wychowawczej czy weterynaryjnej” – powiedział leśnik. Gdy zawołał łosia po imieniu, ten natychmiast przybiegł. „Zwierzę, które będzie musiało pozostać w niewoli, wymaga świetnego kontaktu; wtedy imię pomaga nam w takim kontakcie” – wyjaśnił.

Opiekunowie starają się, by łoś miał dużo ruchu, co również jest ważne dla jego rozwoju. Na razie zwierzę nie może być cały czas na wybiegu – także ze względu na potencjalne zagrożenie w postaci dzikich zwierząt z pobliskiego lasu. Docelowo znajdzie się na przygotowywanym obecnie innym wybiegu, z innym łosiem z ośrodka.

Karolcia znalazła się w mikołowskim ośrodku po tym, gdy skontaktował się z nim – za radą weterynarza z woj. mazowieckiego – myśliwy z okolic Sochaczewa. Dwa tygodnie temu myśliwi zostali poproszeni przez miejscowego rolnika o przepłoszenie dzików, natrafili jednak na klępę z dwoma łoszakami. Jeden z nich – jak relacjonował Jackowi Wąsińskiemu myśliwy – był jaśniejszy i oddalony od matki.

Myśliwi odjechali, by nie płoszyć zwierząt. Następnego dnia, gdy jeden z myśliwych wrócił na to miejsce, znalazł tam porzuconego łoszaka. Powiadomił weterynarza, a później ośrodek w Mikołowie.

>>> Pojawili się nowi mieszkańcy w warszawskim zoo

„Trzeba wiedzieć, że u łosi, w przeciwieństwie do saren, jeleni czy danieli, klępa nie pozostawia małego w ukryciu, by przychodzić go karmić. Młody łoś tylko jeden-półtora dnia jest w jednym miejscu, a następnie podąża za matką i jest z nią cały czas” – powiedział Jacek Wąsiński. Jego zdaniem, jest nieprawdopodobne, aby klępa pozostawiła małego łosia, żeby po niego wrócić, stąd potrzebna była interwencja człowieka

Galeria (11 zdjęć)
Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze