„Misiek” Koterski: od Boga wciąż dostaję bardzo wiele znaków
„Miśka” Koterskiego znamy na pewno z roli w „Dniu świra” czy chociażby Sylwka z „Wszyscy jesteśmy Chrystusami”. Przez wiele lat zmagał się z uzależnieniem i narkotykami. Jak sam przyznaje, to Bóg zmienił jego życie.
– Przyszedł w moim życiu taki dzień, że poprosiłem Boga z całego serca: zabierz mi obsesję picia i brania, a zrobię wszystko, żeby już nigdy nie sięgnąć po środki zmieniające świadomość. Minęły od tamtej pory już ponad cztery lata trzeźwości – opowiada Michał „Misiek” Koterski w tygodniku „Wprost”.
Bóg nie każe długo czekać
Na początku prosił Boga, by pozwolił mu żyć w abstynencji. Ale w jej drugą rocznicę poprosił Go, by dał mu miłość i pomógł założyć dobrą rodzinę. Bóg nie kazał mu długo czekać i szybko odpowiedział na modlitwę „Miśka”. Trzy tygodnie później spotkali się Michał i Marcela. – To było jak strzała amora – mówi aktor.
Okazało się, że także Marcela nie pije alkoholu, co było dla „Miśka” dodatkowym znakiem. Mógł czuć się przy niej bezpiecznie.
Rozmawiam z Bogiem i Chopinem
Kiedy we Wrocławiu kręcone były sceny do serialu „Pierwsza miłość”, lubił chodzić do parku Południowego pod pomnik Chopina i tam rozmawiać z Bogiem i z wielkim kompozytorem. „Misiek” przyznaje, że lubi Fryderyka, bo on także nie miał łatwego życia.
Jakiś czas później rozmawiał z Marcelą o dziecku i wtedy ona, nie wiedząc o parkowych rozmowach Michała, powiedziała, że chciałaby, jeśli to będzie syn, by miał na imię Fryderyk. Potem żartowali, że pewnie zostałby wielkim pianistą. Ich syn urodził się w dniu śmierci Chopina.
Takich znaków jest więcej
Bóg pokazuje „Miśkowi”, że nie zapomina o jego pragnieniach i troszczy się nawet o rzeczy, które można powiedzieć, są zbędne, ale uszczęśliwiają.
Michał z Marcelą poszli na koncert Leszka Możdżera i Marcela zachwyciła się jego muzyką do tego stopnia, że sama zaczęła się uczyć gry na pianinie. Jej nauczyciel powiedział, że aby się rozwijać, powinna mieć pianino w domu, ale cały czas mieli inne wydatki.
I wtedy przyjechało…
…pianino od Leszka Możdżera
To nie żart. Jak do tego doszło? Dwa lata po koncercie „Misiek” wsiada do samolotu, a tam Leszek Możdżer. – Nie znaliśmy się, ale odważyłem się usiąść obok i opowiedziałem mu całą historię: o moim kumplu Fryderyku z parku, o synu i jego miłości do muzyki, o pianinie dla żony i o mojej wierze – opowiada aktor. Możdżer zaoferował się, że pomoże wybrać i załatwić pianino.
Dwa dni później panowie przywieźli pianino do domu Koterskich. Półtoraroczny Fryderyk ciągle chce na nim testować nowe nuty.
Bóg nigdy nie odpuścił
„Misiek” mówi o tym, że ma poczucie bliskości Boga, chociaż nie zawsze tak było. Ale teraz wie, że w najtrudniejszych momentach Bóg niósł go na ramionach i że cały czas przemawia do niego przez te sploty okoliczności i przez innych ludzi. – Bogu zawdzięczam życie, bo bez Jego pomocy prawdopodobnie już by mnie nie było – mówi „Misiek” Koterski w tygodniku „Wprost”.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |